Uchiha i Konoha. Zamknij na klucz to, co naprawdę myślisz.
Blog Modern Konoha by Jikukan Ido,
o rodzeństwie Uchiha, oraz ich przygodach.

Kontakt : jikukan.ido@gmail

piątek, 26 września 2014

Rozdział 13 - Zmiana


     - Zaprowadź mnie do Hidana-sama - odezwałem się na powitanie do Maguro, jednak ten postanowił to zlekceważyć, przemawiając do Tashiro.
- O, udało ci się przybyć? Porwali cię, czy jak? - uśmiechnął się, podchodząc do bruneta i pochylając się nad nim. Wyszeptał mu coś do ucha, na co chłopak rozpromienił się.
- Za trzy dni rozpoczniemy trening Maguro-senpai? - zapytał wesoło. Oh, jakie to naiwne.
Zero ostrożności.
- Skąd znasz moje imię, młody?
- Obiło mi się o uszy - mruknął Senju. - Jestem Tashiro, nie młody - dodał. Houzuki ponownie powiedział mu coś do ucha, a brunet od razu pobiegł przed siebie, znikając za zakrętem.
Biegł bardzo sprężyście, najwyraźniej coś go ucieszyło. Ciekawe, co takiego?
- Co mu nagadałeś, Maguro? - zapytałem jasnookiego, gdy już podszedł do mnie. Pięć minut wcześniej odłączyła się ode mnie Ameko, gdyż zobaczyła swoją przyjaciółkę, czy też koleżankę...
Ją.
Yuki Suzume.
- A, nic takiego - chłopak machnął ręką. - Powiedziałem mu, jak dojść do jednej z sal treningowych - stwierdził. - To co, poszedł z własnej woli?
- Poniekąd tak - poinformowałem go szeptem. - Pomogłem mu w wyborze techniką Wybitnych Niebiańskich Bogów - po tych słowach mina Maguro zrzedła.
- Ale mi tego nie robiłeś? - zapytał niepewnym głosem.
- Jasne, że nie. Przyjaciołom się tego nie robi. Daleko do Hidana-sama? - Postanowiłem zawrócić rozmowę na właściwy tor.
- To tuż obok, siedzi w swoim pokoju. Myślałeś, że go opuści?
- Hai, to było bardzo prawdopodobne... - potwierdziłem obojętnym tonem. - Jeżeli jednak jest w swoim pokoju, to mam dla ciebie robotę. Pójdziesz po jego...
- Kosa już przyniesiona - przerwał mi białowłosy, wpatrując się przy tym w podłogę.
- To dobrze, że przewidziałeś takie polecenie. W takiej sytuacji pozostaje jeszcze jedno -
poinformuj Orochimaru, że już jestem i będę niebawem w laboratorium - rozkazałem, wpatrując się w czarne drzwi z czwórką zawieszoną na wysokości mojego wzroku. Można by to poprawić, powinna być trochę wyżej...
- Ile to potrwa? Nie możesz posłać klona? Wiesz, że nie lubię tego... - Houzuki udał, że wymiotuje - czegoś.
- Narzekasz - odwróciłem się do Maguro. Chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliłem mu na to. - Posłuchaj: narzekasz - powtórzyłem. - Jeżeli negocjacje z Orochimaru się powiodą, będziemy mogli się usamodzielnić, a dodatkowo, będziesz miał Byakugana i... prawdopodobnie uda mi się zablokować pieczęć chociaż na tyle, by ojciec nie mógł nas przywoływać i byśmy nie musieli wykonywać jego rozkazów. Jutro z rana będziemy czwartą siłą w tych rozgrywkach, obok wiosek, Saiguron i ojca, a za parę dni...
-... będę Ministrem Wojny Cesarstwa Yume. - dokończył Hozuki, wpatrując się we mnie w dosyć specyficzny sposób - tak, jakby się ze mnie śmiał, albo był pewny swojej przewagi. W ten sposób parodiował podejście Suigetsu-senpai do ojca. Uśmiechnąłem się, ale następnymi słowami pozbawił mnie uśmiechu. - Powiesz w końcu, jak zamierzasz zablokować pieczęcie? Żadna technika na to nie działa, poza użyciem chakry tego, kto ją nałożył, a obydwoje wiemy, że zabranie jej twojemu staremu nie jest możliwe.
- Nie interesuj się...
- I tak się dowiem, więc możesz powiedzieć. - Białowłosy miał rację. Dowie się. W swoim czasie.
- Nie. To zbyt ryzykowne. Nie powiem, bo jeszcze będziesz mnie namawiał do odwrotu - wyjaśniłem.
- No, jak masz ze mną w ten sposób gadać, to na pewno ci nie pozwolę tego zrobić. Czy ty zmysły postradałeś?! Dobrze wiem, że jeżeli nie masz chakry Sasuke, to alternatywą jest wyłącznie chakra drugiej z reinkarnacji Indry. Nie ożywisz go! Po to ukradłeś Rinnegany? Zwariowałeś? Chcesz piątej siły, która nam wszystko zniszczy?! - Ah, czasem wolałbym nie pamiętać, że Maguro jest tak samo inteligentny jak Orochi. Szybko mnie rozgryzł. No, prawie rozgryzł.
- Dla twojej wiadomości, Itachi zniszczył jednego Rinnegana - wytłumaczyłem, chłodnym głosem. - Po drugie, ciało Madary jest zapieczętowane, Nie można go wskrzesić od tak, a bez Juubiego nic by nie zrobił. Wskrzeszony Rinne Tensei byłby łatwy do zabicia. Zero ryzyka. Obiecuję jednak, że tego nie zrobię. Potrzebuję Orochimaru do czegoś innego. Idź już - nie czekając na jego odpowiedź, odwróciłem się, by otworzyć drzwi do pokoju Hidana i znaleźć się w środku. Problem polegał na tym, że były już otwarte, a właściciel pokoju siedział sobie na łóżku i wpatrywał się w nas,
dziwnie się uśmiechając i jedząc popcorn. Był już w kuchni? Nie ważne. Wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi.
- Chotto matte, Hidan-sama - mruknąłem, gdy siwowłosy chciał się odezwać.
     Zlokalizowałem krzesło, przysunąłem je do jego łóżka, by siedzieć obok, po czym zdjąłem z siebie górną część ubrań. Musiałem mu coś pokazać. Od razu zauważył dwie pieczęcie na moim brzuchu, po czym jego wzrok powędrował w kierunku karku, na którym miałem Pieczęć Nieba,
by ostatecznie zatrzymać się na moim prawym ramieniu. Tak, to na pewno była najciekawsza rzecz.
- Jesteś jinchuuriki - stwierdził cicho. - Polowałem na takich jak ty - dodał trochę głośniej.
- Hai, wiem. Informacje...
- Opowiesz mi, co się wydarzyło przez te lata? -  Hidan wyszczerzył zęby i pochwycił kosę, dotykając palcami ostrza.
- Tak, do tego zmierzam...
- To mów szybciej, bo zastanawiam się, czy nie warto cię skrócić o głowę.
- Zabawne - prychnąłem. - Nie masz tyle siły, jesteś słaby, powolny, wychudzony, masz mało chakry, prawie zerowe doświadczenie w walce i poległeś w bitwie z cieniasem, który...
- Zamknij się! To się drugi raz nie powtórzy! Zabiję gnoja, gdy go tylko dor...
- Marzyciel - wyszeptałem.
-... wę! Zabiję wszystkich jego bliskich, a na końcu wyrwę mu serce gołymi rękoma, za to, co zrobił mi i Kakuzu!...
- Nie masz siły...
- Przez ten cały czas myślałem nad swoim życiem, przypominałem sobie każdy detal! Zapamiętałem nazwy wielu technik, których kiedyś nie pamiętałem, postanowiłem, jak dokładnie go wykończę... Co mówiłeś?! Że niby ja jestem słaby?! Dzieciaku, ty!...
- Ninjutsu: Shisu no jutsu - wyszeptałem, składając pieczęć smoka, a Hidan w końcu się uciszył.
Nie, żeby mógł być głośno. Technika uciszająca robi swoje. Drugim efektem użycia techniki była niemożność używania chakry przez resztę w okolicy. Kolejna zaleta: znałem ją tylko ja.
Miała też swoją wadę - niestety działała tylko w pomieszczeniach zamkniętych, a więc nie nadawała się do walki w terenie, oraz wystarczało otworzyć pomieszczenie, by ją anulować. Na całe szczęście Hidan o tym nie wiedział, a nawet gdyby się dowiedział, to nie pozwoliłbym mu dotrzeć do drzwi. Miałem po swojej stronie chakrę. Punkt dla mnie.
     Hidan chciał coś powiedzieć, lecz mu nie wyszło. No cóż, pozostało tylko jedno...
Wykonałem błyskawiczne ruchy rękoma, przywołując żyłkę i przywiązując byłego członka Akatsuki do jego łóżka. Uśmiechnąłem się lekko, przypominając sobie, jak kiedyś Kakashi-san zrobił coś podobnego z ojcem - tylko jego przywiązał z kolei do drzewa. Przysunąłem krzesło, by siedzieć jak najbliżej głowy Hidana, który nie wyglądał na zadowolonego, mógłbym przysiąc, że chciał mnie w tym momencie zabić.
Nie on jeden miał takie marzenia, ale zawsze pozostawały one tylko marzeniami. Za wiele ryzykuję, by dać się zgładzić....
- Miło, że chcesz mnie słuchać. Zaczniemy od skrótu historii, od twojej porażki, do teraz. -
Wziąłem do ręki jego kosę. - Jeżeli dalej będziesz się wiercił, roztopię ją. Zapewniam, że potrafię. -
Na potwierdzenie moich słów, obok mojej głowy pojawiła się pomarańczowa kula. - To Shakuton. Element Parzący.  - Spoważniał. Kula zniknęła. - Kontynuując, równolegle z tobą został pokonany Kakuzu. Porażka spotkała też resztę, Kisame, Itachiego, Paina, Konan... Zatrzymajmy się na Painie. Był on kiedyś znany pod imieniem Uzumaki Nagato. Posiadał Rinnegana, należącego pierwotnie do Uchiha Madary. Dzięki tym oczom opanował wszystkie żywioły, oraz wiele więcej ciekawych technik, w tym Sześć Ścieżek Bólu - też nad tym myślę, ale na obecną chwilę nie mam dobrych ciał do wykorzystania. Pain, którego znałeś, był tylko marionetką Nagato, jednym z sześciu.
Ta oto niepokonana szóstka zaatakowała Konohę. Przegrała walkę z Uzumakim Naruto,
który rozgryzł technikę Nagato i miał dużo szczęścia - wiesz, Pain odpalał zbędne monologi,
zamiast działać, bredził, jaki to jest pokrzywdzony przez los i inne tego typu... Nasz obecny Hokage - bo nim jest teraz Naruto - pokonał wszystkie jego ciała, odnalazł oryginał i namówił go do wskrzeszenia wszystkich ofiar - dzięki temu jeden z Uzumakich zyskał szacunek zakłamanego społeczeństwa, które go obgadywało przez lata, a drugi... niestety umarł. Potem było nudno,
Tobi przejął władzę w Akatsuki, podając się za Uchiha Madarę, a niebawem wybuchła Czwarta Wielka Wojna Shinobi - mój ojciec, Uchiha Sasuke, sprzymierzony z Tobim i będąc już członkiem Akatsuki, a był nim od czasu, kiedy to jego brat, Itachi, się mu podłożył, zabił Szóstego Hokage. Danzou nie był jeszcze formalnie zatwierdzony, lecz wtargnięcie na spotkanie głów wiosek, pozbawienie ręki Raikage, zniszczenie budynku, zabicie wielu samurajów, a na koniec reprezentanta Konohy, który pełnił rolę głowy wioski - Tsunade-sama zapadła bowiem w śpiączkę - to fajne osiągnięcia, nieprawdaż?...
     Wojna się rozpoczęła. To było piękne... finisz był najlepszy. To był... raj. Zginęło tyle niegodnych uwagi osób, sekrety wielu wyszły na jaw, a najważniejsze - Uchiha Madara został wskrzeszony i po pewnym czasie został jinchuuriki Juubiego, a nawet przez chwilę świat pogrążył się w Mugen Tsukuyomi. Niestety nie wiem, jak go pokonano, nie pokazano mi. Wiem tylko tyle, że doszło do jakiejś kłótni pomiędzy ojcem i Naruto... Ale obydwoje żyją, więc chyba jest okay...
     Po wojnie wszystkie ukryte wioski zawarły ze sobą pokój. Trzeba było odbudować świat.
Można by rzec, że się to udało, gdyby nie takie sprawy jak bunty klanów, dosyć częste, gdyż nie każdy chce współpracować z potomkami morderców swoich przodków. Kolejnym problemem jest kwitnący czarny rynek i kilka organizacji przestępczych. Moim zdaniem, problemy szerzące się w dzisiejszym świecie wynikają przede wszystkim z braku odpowiednich środków, by im zaradzić. Prościej mówiąc, władze boją się podnieść rękę na ludzi, którzy się buntują. Bywają oczywiście wyjątki, ale zazwyczaj, póki nie zabijesz jakiejś rodziny, lub nie wykradniesz ważnego dokumentu, nie zainteresują się tobą... Zresztą, wielu rzeczy się niebawem dowiesz. Ninjutsu: Shisu no jutsu - kai! - wykonałem pieczęć uwolnienia, kończąc monolog.
- Jak śmiałeś używać takiej techniki na mnie! - wydarł się na mnie Hidan. - Jak mogłeś tknąć mnie tymi swoimi... - przestałem go słuchać, czekając, aż się wykrzyczy. Z doświadczenia wiem,
że po pewnym czasie gardło zaczyna boleć. Zacząłem rozmyślać nad tym, jak w najprostszy sposób przekazać mu, czego od niego oczekuję.
- Lubisz zabijać ludzi? - zapytałem, gdy już się uspokoił. Na jego twarz wypełzł niezbyt przyjemny uśmiech.
- W każdej chwili - wyszeptał, po czym podniósł głos. - Najchętniej zacząłbym od ciebie! - Odsunąłem się od niego, chwytając pilota i włączając telewizję na kanale, który mnie interesował - informacyjnym.
W studio siedziała jakaś blondynka i rozmawiała z Nara Shikamaru.
-... zamach na życie bezbronnych mieszkańców podczas ich snu, Nara-sama?
- Uważamy, że stoi za tym grupa znana pod nazwą "Saiguron". Dopuszczono się napadu z premedytacją. Agresorzy dokładnie wiedzieli, jak ominąć bariery obronne wioski i zdołali uciec. Zginęło 97 osób. Uroczystości pogrzebowe odbędą się za trzy dni, chcemy zaprosić jak najwi... - Wyłączyłem telewizor, nie mogąc dalej tego słuchać. Widać, że nie zrozumieli, że Wise jest nazwą organizacji.
- Co to miało być? Masowe zabójstwo w czasach pokoju? - zapytał Hidan. - Dlaczego mnie to ominęło...
- To robota moja, Maguro, Orochiego i Dokeshiego - mruknąłem, po czym szybko dodałem. -
Jeżeli do nas dołączysz, pozwolę ci wybić większość Wioski Ukrytej we Mgle... O ile podołasz temu wyzwaniu. - W końcu były członek Akatsuki się uciszył, coś sobie kalkulując z myślach.
Trochę to zajęło. W tym czasie wpatrywałem się w drzwi, marząc, rozmyślając o tym, jak namówić Orochimaru do usługi, nie dając mu Rinnegana, ani Mangekyou oraz nie używając Koto Amatsukami - skoro po użyciu go na Tashiro miałem problem, to po starym Wężu nie wiem, czy bym się pozbierał... Fushi Tensei... To jest opcja...
- Odwiąż mnie - głos Hidana przerwał moje rozmyślania.
- Będziesz próbował mnie atakować? - zapytałem, wstając z krzesła i podchodząc do niego.
- Nie. Odwiąż mnie.
- Zgadzasz się dołączyć do mojej organizacji?
- Odwiąż mnie! No już! - Zrobiłem, co powiedział, śmiejąc się w duchu.
- To jak będzie?
- Teraz, gdy już mnie odwiązałeś, mogę zrobić tylko jedno... - to mówiąc, Hidan chwycił kosę i zaczął się do mnie zbliżać.

***

     Przesadził. Mocno przeholował. Wydawało się, że będzie w pełni posłuszny - a tu taki numer.
Nie dałem mu list członków ANBU po to, by ich zabijał - celem zadania było sprawienie, by nie obudzili się przez cały dzień. Miał pogłębić ich sen, nie uśmiercić... Do tego Chouji...
Co on im zrobił? Jego nawet na listach nie było!... I jeszcze Itachi! Powinni zabrać oczy Minato,
bym mógł mu wszczepić, gdy trafi do wioski, Rinnegany Madary. Nie mieli tykać Itachiego... i kraść Sharinganów oraz Rinnegana. Owszem, pozwoliłem im zabrać tuzin kopiujących oczów, ale nie aż tyle.
     Sytuacja dzieli się zatem na dwie części: dobrą i złą.
Dobre jest to, że opuścili wioskę i wykonają misję w Kiri oraz jeszcze dwie okoliczności, tj.: chwilowe oślepienie Minato i fakt, iż jeden z Rinneganów leży w skrytce w moim łóżku, więc go nie ukradli. Dodatkowo jest to ten lepszy, z techniką Rinbo Hengoku.
     Złe jest z kolei to, że dokonali morderstw, oślepili Itachiego, przywłaszczyli sobie za wiele,
a także... ci cholerni ludzie nie dający mi spokoju, bym udzielił wywiadu czy złożył raport.
Załamana Sakura... Nie, to żadna strata. Nie obchodzi mnie, w jakim jest stanie. To tylko chwilowa sytuacja...
Chwilowa sytuacja, którą mogę pociągnąć do końca życia... więc jednak trzeba zadbać, by ta niedorajda poczuła się lepiej...
     A co do tego nieposłuszeństwa Wise... Każde niepowodzenie mogę zamienić w korzyść.
Tak jak przegraną z Naruto.
W końcu to ja mam Rinnegana... i to ja wróciłem po Nią, by zapieczętować jej moc w synu.
Dopóki nie jest świadom tej sytuacji, nic się nie stanie.
Jak się dowie...
Jego inteligencja i ta moc...
Cele jego i Houzukich...
Można będzie szykować testament.
     Tymczasem należy sprowokować wymianę chakry.
Przydałoby mi się trochę tej mocy.

***


     - Dołączę do was, o ile spodoba mi się akcja w Kiri - po podejściu do mnie, wyminął mnie.
Od tak, po prostu mnie wyminął i otworzył drzwi. Nie byłem pewny, jak zareagować.
Mógłbym mu coś zrobić.... Ale on to lubi! Nie zamierzam sprawiać mu żadnych przyjemności,
poza tymi koniecznymi, by właściwie funkcjonował.
- W takim razie rób, co chcesz. Tylko pamiętaj, że jutro z rana masz być wyspany i gotowy do walki... - mruknąłem, zamierzając odejść.
- Jestem wyczerpany, a moje mięśnie...
- Nie przejmuj się nimi, Hidan-sama. Jutro z rana twoja forma wróci, obiecuję. Będziesz nawet silniejszy niż za życia.... Ty do kuchni, ja do laboratorium. Żegnam. - Uaktywniłem Sharingana w jednym oku, po czym pobiegłem w stronę miejsca, w którym znajdował się Orochimaru.
     Zatrzymałem się przed odpowiednimi drzwiami. Pod numerem 53. Westchnąłem.
Zabić go, czy nie zabić, oto jest pytanie...
     Bez pukania, otworzyłem drzwi. To miejsce było dosyć małe, lecz dla nas wystarczające.
W rogach pomieszczenia znajdowały się duże zbiorniki z wodą, zdolne pomieścić ciało człowieka. Były w kształcie walca.  Cała ściana po lewej była zajęta przez szafki, na których półkach znajdowało się pełno różnych przedmiotów, w tym fiolek z ciekawymi substancjami.
W centrum sali stały dwa stoły. Prawa ściana została zasłonięta czarną tkaniną, tak, że nie było wiadomo, co za nią się ukrywało.
     Na jednym ze stołów siedział, po turecku, Orochimaru. Jego głowa była lekko przekrzywiona w lewo. Wzrok skierował prosto na mnie. Czekał.
- Konnichi-wa, Orochimaru-sama - powitałem się, zamykając drzwi.
- Konnichi-wa, Abunarei-kun... - wysyczał, schodząc ze stołu. - Masz je?
- Mam - mruknąłem, podchodząc do niego i wpatrując się jednym Sharinganem prosto w jego oko. Drugiego nadal miałem zasłoniętego. Wyciągnąłem trzy zwoje i położyłem na stole.
Gdy sięgał po nie ręką, chwyciłem je ponownie.
- Oh, Abunarei-kun, czyżbyś nie był w stanie mi zaufać? - zapytał Wąż, z pożądaniem patrząc na zwoje, które trzymałem w dłoni.
- Mam ofertę, przecież wiesz - odparłem, siadając na stole. Uważnie się we mnie wpatrywał, zachęcając, bym kontynuował. - Pamiętasz, że obiecałem tobie Rinnegana za przysługę?
- Tak, pamiętam. Miałem to przemyśleć. Pomogę - odpowiedział Orochimaru, zerkając co chwila na zwoje.
- Nastąpiła zmiana oferty. - Sannin zaczął uważnie przyglądać się mojej twarzy, po czym oblizał się tym swoim obleśnym językiem.
- Tak, Abunarei-kun? Co masz do zaoferowania?
- Dwa Eien no Mangekyou Sharingany - mruknąłem, odpieczętowując zawartość jednego ze zwojów.
Postawiłem na stole słoik, w którym pływało oboje oczu.
     Orochimaru potarł dłonie, po czym pochylił się, by zobaczyć, czy to, co mówię, to prawda.
Po chwili wyprostował się i oblizał ponownie wargi.
- Co mam zrobić, by je dostać? - zapytał.
- To proste, Orochimaru-sama - uśmiechnąłem się do niego.  - Mam dwoje oczu,
by je pozyskać, zrobisz zatem dwie rzeczy. Pierwsza sprawa... Kuchiyose no jutsu! - przyzwałem białą trumnę na stole obok. Otworzyłem wieko. Wraz z Orochimaru pochyliliśmy się nad zawartością. Wewnątrz znajdowało się ciało, otoczone białym papierem i zapieczętowane.
     Sannin wyglądał na podekscytowanego.
- Chcesz go ożywić? - zapytał.
- Nie, Orochimaru-sama. Chcę tylko, byś go odpieczętował. Nie znam odpowiedniej techniki...
Później zajmę się resztą.
- Rozumiem. Będę musiał przeanalizować te pieczęcie. Są trochę skomplikowane.
- Zauważyłem, Orochimaru-sama. Masz trzy doby... Jeżeli zdejmiesz te pieczęci, sprawię, że będziesz mógł zobaczyć światło poprzez Sharingana - wskazałem na Mangekyou.
- Druga przysługa jest podobnej natury? - po tych słowach Węża, odpieczętowałem zawartość pozostałych zwojów i zapieczętowałem z powrotem słoik z Kolejdoskopami. Teraz na stole znajdowały się trzy fiolki i słoik z dwoma Byakuganami.
- Nie mam czasu na zabawę w genetyka - stwierdziłem. - O osiemnastej przybędą do tego pokoju Maguro i Orochi. Masz im wszczepić po jednym Byakuganie oraz sprawić, by mogli używać mocy zawartych w tych fiolkach. To komórki moje, Hashiramy i Karin. Potrzebne narzędzie posiadasz.
- Zrozumiałem. I to wszystko?
     Nie odpowiedziałem od razu. Otworzyłem drzwi, z zamiarem opuszczenia pomieszczenia.
- A, Orochimaru-sama. Jeżeli się dowiem, że wziąłeś choćby próbkę z ciała Madary...
Na Tsukuyomi się nie skończy.

***


    Konnichi-wa!!
Zacznę może od tego, że dawno nie publikowałem tutaj niczego...
Ja żyję, przysięgam! Dodam nawet, że mam się w miarę dobrze.
Tylko pisać mi się nie chce...
Zebrałem jednak siłę i w wolnych chwilach, gdy miałem jednocześnie wenę 
i ochotę, by coś napisać, sporządziłem tę notkę. 
Historia, którą dotychczas opisałem, dotyczyła skrawka historii Abunareia 
i jego życia w wiosce zwanej Konohą.
Od tego rozdziału żegnamy się z tą sielanką (tak, ta masakra to jeszcze nic, zapewniam).
Po Ogniu czas na Wodę. 
W następnym rozdziale Wise i Ashita "odwiedzą" Kirigakure-no sato.
Poznacie też drugą stronę Uchihy, dowiecie się, kim jest Suzume-chan oraz przedstawię wam kolejną dziewczynę w tym opowiadaniu - Hanami.
To do następnego :)






3 komentarze:

  1. Urgh komentarz mi usunęło >.<
    Nie chcę mi się pisać długiej wypowiedzi jeszcze raz także w skrócie:
    - Historia bardzo mi się podoba ^^
    - Postacie masz naprawdę ciekawe.
    - Świetnie piszesz, nie znalazłam żadnych błędów.
    - Fajny pomysł na opowiadanie.
    - Więcej maskar poproszę ^^ Polubiłam to :D

    Także pozdrawiam i życzę weny.

    PS Też nie mam ostatnio weny i czasu na pisanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Dõmo arigatõ gozaimasu za komentarz :)
    Nie uwierzysz!
    Mi też wcięło komentarz! A z telefonu pisałem...
    No cóż, spróbuję jeszcze raz!
    Przede wszystkim, co do moich błędów i ich niezauważalności - staram się :) Na pewno coś by się znalazło, ale cieszę się, że nie widać ich na pierwszy rzut oka. To znaczy, że nawet dobrze sobie radzę :)
    Co do masakr... Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego... Pfuu! Że masakry będą, ma się rozumieć! (dobra masakra nie może być niedobra)
    W opowiadaniu pojawią się zatem tego typu atrakcje, zarówno w czasie teraźniejszym, jak i przeszłym (wspomnienia).
    Dodatkowo, w drugiej serii, co rozdział będą pojawiać się cudze wspomnienia (ale ważne, a nie zapychacze jak w Naruto).
    Jeszcze raz dziękuję za komentarz ;)

    PS.Brak weny nie jest najgorszy. Jeżeli ma się notatnik, można coś w nim zanotować, gdy wena się pojawi. Moim najgorszym wrogiem jest czas. A dokładniej - jego brak. Dzień w dzień uczę się do matury (poza dniami, kiedy nie mogę się na niczym skupić - wtedy całkowicie odpadam). Myślę jednak, że 2-3 rozdziały napiszę przed końcem roku.

    OdpowiedzUsuń

layout by Sasame Ka