Uchiha i Konoha. Zamknij na klucz to, co naprawdę myślisz.
Blog Modern Konoha by Jikukan Ido,
o rodzeństwie Uchiha, oraz ich przygodach.

Kontakt : jikukan.ido@gmail

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 10 - Suiyou

POSESJA KLANU NARA, 3:40

     Postać ubrana na biało mignęła mu przed oczami, tak jak gdyby była to zwykła zjawa.
Dziwnym trafem okno się otworzyło, dosyć cicho, ale wystarczająco głośno, by go obudzić.
Postanowił wstać z łóżka. Zerknął na budzik ze świecącymi w ciemnościach wskazówkami. 
Za dwadzieścia czwarta. Za oknem panował mrok. Miał złe przeczucia. Czarnowłosemu chłopcu
wydawało się, że czuje krew i że do jego pokoju ktoś się wdarł. Gdy zamknął okno, uaktywnił chakrę. Był dobrym sensorem, więc był pewien, że jeżeli ktoś tu jest, to na pewno go wyczuje. Nikogo nie było. Tylko ten zapach... Po chwili przypomniał sobie jednak, że przecież przed kolacją trenował z Kushiną. Tak, to na pewno była pozostałość po treningu... Musiał gdzieś w pokoju rzucić te zakrwawione ubranie. Prychnął. Postanowił, że poszuka go jutro, a teraz idzie spać. Gdy przykrył się kołdrą i zasłonił głowę poduszką, okno znowu się otworzyło. Tego było za wiele na przypadek. A może nie? Najwyraźniej nie domknął okna. Tak bynajmniej myślał. W razie czego postanowił zapalić światło w pokoju. Nikogo wewnątrz nie było. Z powrotem zamknął okno. Chciał już iść do łóżka, ale nagle zauważył kartkę na szafce nocnej. Z pewnością wcześniej jej tam nie było. A może była, tylko tak się śpieszył, że jej nie zauważył, gdy kładł się spać? Pamiętał, że był wtedy wyczerpany.
Postanowił jednak przeczytać jej treść.

Gdybyś nie miał mi tego za złe, możesz pojawić się dwa kilometry na wprost od bramy E.
W innym wypadku możesz się domyślić swojego położenia. Prześpij się z tym. 12:00.

Czego nie ma mieć za złe? Toshiro wyraźnie nie rozumiał przesłania tej wiadomości. Prychnął po raz kolejny. Pewnie jakiś głupi kawał. Nie rozpoznał pisma, było jakieś koślawe. Tak, to na pewno jakiś dzieciak. Jutro zapyta Shikamaru-sama, czy ktoś u niego był. Zgasił światło i spróbował z powrotem zasnąć..

POSESJA KLANU HYUUGA, 3:45

     Ta sama postać, która wydawała się młodemu Senju zjawą, właśnie przekroczyła bramę 
do dworu klanu Hyuuga. Podeszła szybko do drewnianego podestu, by zdjąć swoje geta
(sandały z drewnianymi "klockami"), po czym podeszła do drzwi. Uchyliły się bezgłośnie. Weszła do środka. Szybko namierzyła schody i ruszyła w ich kierunku, starając robić się to jak najciszej -
była na terenie Hyuuga i nie chciałalekceważyć ich zdolności namierzania innych, a jeden niepożądany dźwięk mógł zaważyć na dobru misji. Stanęła na pierwszym piętrze przed czarnymi w ciemnościach drzwiami. Nigdy tu nie była i nie wiedziała, jakie są za dnia. Mogły być nawet brązowe, co było by bardzo prawdopodobne. Miała to gdzieś. Najważniejsze było to, że Hyuuga to kretyni, podpisujący swoje drzwi. Nic więcej nie miało znaczenia.
Biała farba była widoczna na tle ciemnych drzwi.
Napis głosił :

POKÓJ HYUUGI NAWAKIEGO. 
NIE WCHODZIĆ BEZ WYRAŹNEGO POZWOLENIA.

     Tak, i jeszcze czego? Nie będzie się pytał, bo cały dom pobudzi. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął grzebać w kieszeniach. Strzykawka? Jest. Chusteczka nasączona chloroformem? Jest. Czego więcej chcieć od życia? Przekroczył próg pokoju i szybko zjawił się przed śpiącym Hyuugą. Już nie dbał o to, czy go obudzi - byleby reszta domu się nie obudziła, nie chciał ich zabijać. Bo co to da? Taka śmierć bez sensu byłaby... no, bez sensu. Tak, to było oczywiste. Bez powodu to można kogoś pociąć, ale zabić? Musiałby być potworem, by odbierać życie od tak. Przecież od tego są inni ludzie...
     Chwycił mocno Nawakiego. Tak jak myślał, ten obudził się. Na całe szczęście w tym momencie wkroczyła do akcji chusteczka. Chloroform też pomógł. Po chwili Hyuuga był nieprzytomny, a w domu nadal było cicho - dobry znak. Uchiha wyjął więc strzykawkę i wbił igłę w szyję Nawakiego, doprowadzając do jego tętnicy czerwonej barwy płyn. Reakcja organizmu była dlań przezabawna, bowiem zaczęły się pojawiać na nim jakieś czarne znaczki, a wkrótce - Pieczęć Nieba.
Tak, dokładnie o to mu chodziło. Zostało jeszcze tylko jedno. Wyjął strzykawkę i dotknął palcem miejsca, w które wcześniej wbił igłę. Jakaś ciemna masa zaczęła pojawiać się na szyi Hyuugi,
ale po chwili znikała, tak jakby wsiąkała w jego skórę. 
No, trochę to zajęło. Ponad minutę. Ciekawe, czy Madarze też zajęło tyle czasu... Nieważne.
Liczy się efekt, a czegoś takiego ten staruch nie osiągnął... Oby Maguro załatwił dobre ciało...
Abunarei zamknął drzwi od wewnątrz, po czym utworzył lewą dłonią pieczęć i zniknął.

BRAMA A. 3:57

     - Jak myślisz, długo mu to jeszcze zajmie? To ja miałem najwięcej roboty, a już jestem. - Dokeshi nie był najwyraźniej zadowolony z czekania na kogoś. Opierał się o bramę z głową skierowaną ku ziemi.
- Nie narzekaj. On ma o wiele więcej roboty, niż myślisz - odparł szybko Orochi, rozglądając się dookoła.
- A tak właściwie, Maguro, na co ci to ciało? - Dokeshi postanowił zacząć rozmowę z drugim bratem bliźniakiem. Wskazał na dużych rozmiarów masę leżącą pod ich nogami.
- Hihi... - zaśmiał się Houzuki. Nic więcej nie powiedział. Znowu zaległa cisza, ale tylko na chwilę.
- Już jestem. - Obok trójki shinobi pojawił się Abunarei. Pierwsze, co zrobił, to przewrócił ciało nogą,
tak, by zobaczyć twarz osoby, którą Maguro zabił. To, co zobaczył, nie spodobało mu się, ale po chwili milczenia zdecydował się to olać.
- Nie kojarzę, by na naszej liście był ktokolwiek poza ludźmi z wywiadu ANBU - zaczął. - Tym bardziej, by była tam głowa klanu Akimichi, Akimichi Chouji - skierował wzrok na Maguro, który wyglądał na lekko zakłopotanego. Przełknął ślinę i zaczął się tłumaczyć.
- No bo widzisz, Abu-kun... Ten koleś mnie przyłapał na tym, jak zabiłem Choumę... Sam wiesz,
że gdybym szybko nie zareagował, to by zaraz pół wioski się obudziło. Jak nie cała.
- Niech ci będzie, nie wnikam w to. - Uchiha stworzył pieczęć i obok niego pojawił się jeden
drewniany klon. Następnie pochylił się nad Akimichim, by wyrwać jego serce. Polała się krew, ale na nim tej nocy to już nie robiło wrażenia. Obydwie ręce miał od niej brudne, nie mówiąc o części ubrań. W momencie, kiedy podszedł do bramy i zaczął tworzyć na niej napisy, wycierając o nią serce, jego klon chwycił ciało i pobiegł w stronę środka wioski.
- Co ten klon robi? - zapytał Maguro, przypatrując się napisowi, który stworzył Uchiha.
- Poprawia twoją robotę - odparł siwowłosy. - Położy tamto ciało obok ciała Choumy i zamknie pokój, o ile tego nie zrobiłeś. Sprawdzi też, czy wszyscy w pokoju śpią, a jak nie, to ich uśpi, a nie ZABIJE.
- Nie musiałeś...
- Dokeshi, trzymaj - Abunarei rzucił w kierunku ANBU z Kumogakure jakąś czarną, małą skrzynkę.
Ten ją złapał i wytrzeszczył oczy.
- Skąd to masz? To Iyazashiego.
- Nie, to moje. Iyazashi ma podobną - wytłumaczył karooki. - Równo o czwartej dwadzieścia pięć otworzysz to i wykonasz Kuchiyose na tym, co znajdziesz wewnątrz. Teleportujesz się wtedy
do Iyazashiego. Tam zrobisz coś, by Minato i Itachi pojawili się w części lasu należącej do klanu Nara. Nazmyślasz, że zwiałem, czy coś. Musisz dopilnować, by trafili tam, a nie do wioski...
- Jak ja mam to niby zrobić? Nie bądź zabawny!
- To proste. Powiesz, że widziałeś, jak uciekam z Maguro z wioski i że słyszałeś, jak mówiłem, że będę obozował w Lesie Narów, ale tylko do piątej rano. Powiesz, że to działo się, gdzieś koło drugiej. Że się teleportowałem wraz z nim i sprawdziłeś, i tam byłem. Łapiesz? Sprawisz, by uwierzyli, że nie ma czasu do stracenia, a na pewno przybędą. Patrz Itachiemu w oczy, nawet, gdyby miał aktywne Mangekyou - nie użyje genjutsu. Gdy oni znikną, powiesz Iyazashiemu, że Wise ma się przenieść do bazy Iwa-Ichi, a on rozpoczyna misję pod kryptonimem Cyklon. Wiesz, gdzie jest Iwa-Ichi, tak jak każdy z Wise. Przeniesiesz ich tam... Tylko niech Shisuka napisze do Raikage, by się nie niepokoił o was. Część z was będzie potrzebna mi jeszcze w Kumo... Orochimaru-sama już tam na nas czeka. Zrozumiałeś?
- Hai - mruknął Dokeshi.
- To do jutra. Gdzieś koło pierwszej się spotkamy. Będę z nowymi. - Abunarei odwrócił się, a za nim Orochi i Maguro. Bracia tylko machnęli ręką w kierunku Dokeshiego i po chwili całej trójki nie
było już widać. Szatyn westchnął i położył się koło muru, zerkając na zegarek. Pięć po czwartej.

***

     Huk przewróconej szafki. Po chwili w pokoju pojawił się Iyazashi, w krótkich spodenkach i
bez koszulki. Wpatrywał się przez chwilę w ciemną masę pod swoimi nogami, po czym wyciągnął
ku niej rękę, a ta ją chwyciła i wstała. Od razu przeszedł do rzeczy.
- No co tam, Abu... Dokeshi? - zapytał na powitanie. Szatyn się otrzepał, po czym spojrzał się na szarowłosego.
- Wise ma się przenieść do Iwa-Ichi w chwili, kiedy Uzumaki i Uchiha znikną. Zaraz ich namówię,
by to zrobili. Ty masz rozpocząć szpiegowanie Saiguron, misja pod kryptonimem Cyklon, jak mniemam, na tym polega. Abunarei, Maguro i Dokeshi poza wioską. Ponad dziewięćdziesiąt ofiar. W Iwa-Ichi czeka Orochimaru. Przeniosę tam wszystkich, gdy oni pójdą ich ścigać. Wszystkich z Wise, oprócz ciebie. Ubierz się i wykonaj misję. Ja idę nałgać - po tych słowach Dokeshi wyszedł z pokoju Iyazashiego.

***

     W tym samym czasie grupa złożona z Abunareia, Maguro i Orochiego przemierzała las. Parę minut temu zboczyli ze ścieżki, teraz szli już spokojnie. Uchiha był skoncentrowany, co chwila się rozglądał, szczególną uwagę zwracając na drzewa. Zdarzało się nawet, że niektóre dotykał ręką, jakby szykując czegoś wyrytego w ich korze. W końcu zauważył to, czego szukał. Mała polankę pomiędzy drzewami. Był pewny, że to o nią chodziło. Dla pewności jednak postanowił lekko pobudzić swoją chakrę. Wyczuł coś pod ziemią. To na pewno był on.  Co prawda wyglądało na to, że osoba, która była zakopana, była porządnie osłabiona, ale na szczęście żyła. No cóż, nie miała chyba za wielkiego wyboru... Niestety okazało się, że pobudzenie chakry nie było najlepszym pomysłem. Wśród drzew zaczęły się pojawiać zwierzęta, a dokładniej daniele. Siwowłosy był pewien, że nie będą przyjaźnie nastawione. A tak mu zależało na zrobieniu tego po cichu.... Nie miał zamiaru bawić się w polowanie, więc gdy tylko zauważył, że zwierzęta zaczynają na niego szarżować, najwyraźniej wyczuwając jego intencje... Nawiasem mówiąc zawsze interesowało go, jak to jest, że zwierzęta wyczuwają chakrę, a niektóre i intencje... To nie było normalne. Wielu ludzi ma ograniczone zdolności sensoryczne, a tu nagle jakiś zwierzak od tak potrafi za nich wykonać kawał dobrej roboty...
     Dwójka Houzukich zareagowała od razu, wyjmując miecze. Uchiha jednak miał inny plan.
Zanim zwierzęta zdążyły do niego dobiec, postanowił się pobawić zabawką, którą sobie pożyczył.
Tak więc zamiast użyć chidori czy miecza, postanowił, że wyrzuci siebie i kolegów w powietrze.
Nie chciało mu się jednak iść na rękę grawitacji, więc w końcu użył oka. Razem z Houzukimi zawisł nad polaną, będąc wyżej niż najwyższe drzewa lasu. Zwierzęta wpatrywały się w jego kierunku i nie zamierzały się rozbiec, tak, jakby uznały to miejsce za święte i opuszczenie jego nie wchodziło w grę.
- Abu-kun, co chcesz zrobić? - zapytał Maguro, patrząc się w dół i zastanawiając się nad tym,
czy śniadanie, które zje, będzie dobre. Jakoś tak nie mógł się zbytnio skupić na tym, co robili,
wolał pomyśleć o czymś miłym. Niestety źle wybrał obiekt swoich rozważań, bo nagle dostał zawrotów głowy i zwymiotował, trafiając jedno ze zwierząt. Uśmiechnął się pod nosem. - Rób to, co masz robić i odłóż mnie na dół. Lęk wysokości mam... gdy nie mam się czego trzymać - zaśmiał się nerwowo.
Uchiha tylko uniósł brwi do góry.
- Niech więc będzie - wyszeptał. Jak to robił ojciec? Zadał sobie pytanie w myślach. Ah... Tak to szło. Postanowił zejść trochę niżej. Wraz z kolegami zaczął spadać, by zatrzymać się na wysokości czterech metrów. Rozłożył ręce. -Spokojnie, wszystko pod kontrolą - mruknął. -Nie odlecicie... A jak tak, zamieńcie się w wodę. Pierwszy raz to robię... Shinra Tensei. - Po tych słowach Uchihy zwierzęta i drzewa zaczęły latać w różnych kierunkach. Szczególnie widowiskowe były momenty, kiedy niektóre ze zwierząt trafiały o korzenie drzew, lub te zderzały się ze sobą. Opadli na ziemię. Naokoło nie było nic widać.
     Odgłosy zderzania się drzew z ziemią było słychać ze wszystkich kierunków. Gdy kurz opadł, nie było naokoło żadnych zwierząt i miejsce było gotowe do walki, którą zamierzał stoczyć z bratem. Dotknął palcem pieczęci na ramieniu, przywołując plecak. Wyjął z niego cztery płaszcze w czerwone chmurki. Wręczył po jednym Maguro i Orochiemu. - Włóżcie to na siebie. W tym zrobimy lepsze wrażenie na Hidanie... i jest czyste. - Po tych słowach od razu zrzucił z siebie białe ubrania, czarną koszulkę i zaczął odwiązywać bandaż z prawej ręki. Gdy to zrobił, okazało się, że całe ramię ma czarne, co kontrastowało z resztą bladej ręki. Wziął się za bandaż, którym wcześniej obwiązał korpus. Nałożył płaszcz, nie zapinając go. Idealnie było widać w tym momencie pieczęć na jego brzuchu. Jako, że płaszcz był trochę przydługi, wyjął kunai i odciął rękawy, oraz skrócił go o dwadzieścia centymetrów u dołu. Teraz sięgał mu do połowy piszczeli.
Rozejrzał się. Bracia Houzuki byli już dawno przebrani. W ich wypadku nie trzeba było skracać ubrań, dostali odpowiedni rozmiar. Uchiha pomyślał, że jego płaszcz musiał należeć wcześniej do Kisame, tylko on był taki wysoki... Siwowłosy miał natomiast tylko metr sześćdziesiąt cztery, co uważał, jak na swoje czternaście lat - a właściwie trzynaście i pół, bo urodził się ostatniego dnia roku  - za dosyć dobry wynik. Chociaż na rówieśników mógł patrzeć z góry, a dla niego było to ważne.
W końcu był Uchihą, nie znosił żadnej formy wywyższania się innych.  W tej chwili pomyślał o ojcu. Ciekawe, jak on znosi to, że Naruto jest od niego wyższy o wysokość szklanki? Pewnie udaje, że go to nie rusza, ale wewnątrz się wpienia, bo nie może spojrzeć na niego z góry.
- Przebrani?- zapytał Abunarei. -To dobrze. Ty, Maguro, masz Raiton i Suiton, a ty, Orochi, Suiton i Doton - siwowłosy spojrzał się pod swoje stopy. - Pod nami znajduje się przestępca rangi S, którego chciałbym u nas. Głupi nie jesteście. Wiecie, który ma robotę. Ja idę się przejść... Wyczułem brata. Wykopcie go i niezależnie od tego, jak zareaguje, pamiętajcie, że jest osłabiony. Czeka na niego pokój w Iwa-Ichi, a co do Orochimaru... przekażcie mu, że będę koło szesnastej i się rozliczymy. - Uchiha zaczął biec w kierunku, z którego dochodziła do niego chakra Itachiego i Minato.

***  

     - Co to za wybuch?! - krzyknął Itachi. W oddali widział latające drzewa. Był pewny, że mu się nie przewidziało. Następnie huk i głucha cisza.
- To twój brat. Jest w samym centrum tego bałaganu. Z Orochim... i Maguro - odpowiedział szybko Minato, dalej biegnąc w tamtym kierunku.
- Za ile tam będziemy? Jaka to odległość?
- Dwie minuty, Dalej nie rozumiem, dlaczego nie użyjesz tej teleportacji po raz kolejny - Uzumaki na chwilę przystanął.
- Co jest? Czemu nie biegniesz?
- A ty, czemu nie przeniesiesz nas tam?
- Szykuje się sparing. Po dobroci nie wróci. Z tego co mówił Dokeshi tak wynika. Oszczędzam chakrę jak tylko mogę. A ty?
- Nie biegnę, bo nie trzeba. Abunarei sam się do nas zbliża - wyjaśnił blondyn, uśmiechając się. -
Jak myślisz, dlaczego? - zwrócił się do Itachiego.
- Na pewno się rozmyślił...
- Nie, to nie to. Bracia zostali na miejscu.
- To może myśli, że nas zatrzyma? Musimy ich wszystkich sprowadzić z powrotem. Osoby objęte zakazem opuszczania wioski nie powinny się wychylać. Zająłbyś się Houzukimi?
- Tu napotykamy kolejny problem. Abunarei stworzył przed chwilą klony. Dwudziestka.
Zresztą, chyba czujesz chakrę... Te klony otoczyły braci... Tak jakby była dla niego ważna ich obrona... Postawił barierę i straciłem widoczność... Eh, jednak musimy zająć się na początek nim. Tylko cztery klony utrzymują barierę. Z szesnastką mokubunshinów sobie tak łatwo nie poradzę. Tak właściwie to nie jestem pewien, czy do nas biegnie oryginał i dlaczego reszta się rozpierzchła,
lecz do nas się nie zbliża...
- Zostaw to mnie. Już się nim zajmę. Bo co on może? Jest przecież wolniejszy...
- Najwyraźniej sporo. Patrz może na to, co na nas biegnie - Uzumaki wskazał na postać, która się pojawiła na horyzoncie. Nic dalej nie zobaczył, bo nagle znikła, tak samo jak stojący obok niego Itachi.
     Z kolei Uchiha zauważył wszystko dokładnie. W spowolnionym tempie, dzięki Sharinganowi. W jego stronę biegł jego brat, pokryty pomarańczową chakrą, taką samą jak każdy jinchuuriki, gdy bestia przejmuje władzę. W tym wypadku jednak nie było widać żadnych ogonów, a dodatkowo widać było białą chakrę, wydobywającą się z ciała Abunareia. Jego ubiór, a w szczególności płaszcz Akatsuki, w ogóle go nie dziwił - od razu pomyślał, że jego brat wziął to sobie z Nakano, którą ojciec przerobił na graciarnię. W tym momencie zaczął się zastanawiać, czy siwowłosy wziął coś jeszcze. Nie miał jednak zbyt wiele czasu na to, by się namyślić, gdyż jego brat wyskoczył szybko w powietrze, a on postanowił zrobić to samo. Chciał zaatakować brata techniką taijutsu, wiedząc, że ma przewagę, lecz nie wyszło. Trafił na niewidzialną ścianę, niewidzialną w chmurze pyłu, który unosił się na wysokości, na której się znajdowali. Dzięki Sharinganowi wiedział jednak doskonale, że to, z czym się zderzył, było najzwyczajniejszym w świecie Zwierciadłem Yata.
A więc tak się bronisz... Ciekawe. Ninjutsu, ani taijutsu przed to nie przejdzie... To spróbuj tego.
Itachi wyjął szybko kunai i rzucił go w stronę Abunareia. Minato nie był w stanie nadążyć za przemieszczającymi się w powietrzu braćmi. Nie był w stanie też ich zobaczyć. Stał w miejscu jak kołek...
Kunai trafił młodszego Uchihę... A dokładniej udało mu się go drasnąć na tyle dobrze, by spadły mu okulary.
Punkt dla mnie! No, to skoro zadziałało, to ta tarcza jest do przejścia. Oj, długo nie pobalujesz...
Zaraz... To Rinnegan? Rozumiem. I to zakosił. Trzeba mieć tupet... Ciekawe jak się będzie tłumaczył.
Starszy z rodzeństwa szybko wylądował na ziemi i znowu się odbił w stronę brata, który nie miał zamiaru poddać się grawitacji, skoro nie musiał. Gdy miał się zetknąć z tarczą brata, przeniósł swoje ciało do innego wymiaru na ułamek sekundy, przenikając przez tarczę i rozcinając bratu łuk brwiowy, powiekę, oko i część policzka. 
I po Rinneganie. Dwa zero, szczylu. I kto tu jest górą? Co? Nie słyszę...
Dla upewnienia się, czy w drugim oku Abunarei też ma Rinnegana przyjrzał się jego twarzy, gdy obydwoje zaczęli spadać. Nawet nie chciał go już atakować, zaraz go zwiąże i po kłopocie. Siwowłosy zasłaniał pół twarzy lewą dłonią, spod której kapało sporo krwi, która spadała wolniej od nich. Miał aktywnego Mangekyou. Spadli na dół, obydwoje kumulując chakrę w stopach, by zderzenie nie było bolesne. Młodszy z braci uśmiechnął się w kierunku starszego i w końcu się odezwał.
- Ty mi chyba nie dasz spokoju, Itachi. Jak byłem mały, zabierałeś zabawki i teraz to samo...
Szkoda Rinnegana, będę musiał dać coś innego w zamian... A, i jeszcze jedno. Zdajesz sobie sprawę, że zawaliłeś? No, chyba, że sądzisz, iż o tej porze powinien być wschód Słońca... A nawet jeżeli, to gdzieś ci wsiąkł Minato. Jak sądzisz? Co to? Zresztą, o zdanie nie pytam. Biorę, co muszę i tyle.
- Genjutsu? Blefujesz. Minato pewnie pobiegł do Maguro i Orochiego, a ja zaraz cię zwinę.
- Dawaj - Abunarei zdjął rękę z twarzy. Nie było śladu po ranie. - To jak?
- Nie wierzę ci - Itachi skierował się w stronę brata, próbując go zaatakować, ten jednak rozpłynął się...

*** 

     Itachi upadł, a Abunarei odsłonił twarz, patrząc się na Minato, który był w lekkim szoku. Cała twarz siwowłosego była we krwi, ale rany już nie było - wyglądała, jakby się zabliźniła, a nie jakby medyk ją uleczył. W ręku Uchihy tkwiła jakaś dziwna, owalna masa, którą zmiażdżył, tak, że czerwony płyn prześlizgnął się mu między palcami, wraz z małymi grudkami. Abunarei trzymał, wyjątkowo w prawej ręce, kunai, który jednak szybko znalazł się w lewej. Pochylił się nad bratem i już wyciągał w jego kierunku rękę, kiedy Minato postanowił działać. Odbił się jednak od Zwierciadła Yata. Nic sobie nie robiąc z chwilowej porażki, wyjął z rękawa pełno nożów kunai i zaczął je miotać w różnych kierunkach, na co Uchiha pokręcił z dezaprobatą głową. Czy oni nie potrafią się poddać kiedy trzeba. Byłby spokój i mniej ran. Z shinobi, którzy się bawią w shinobi, zamiast nimi być, zawsze są problemy... a może problem tkwił w programie wyrównania szans? Kolejny problem, który Abunarei odnotował w głowie. Będzie trzeba to przemyśleć...
     Tak jak się spodziewał, kunaie były pokryte pieczęciami. Minato miał zamiar dzięki temu szybko znaleźć się obok niego i... zabrać Itachiego. O nie! Na to mu nie pozwoli. Za pierwszym razem odepchnął Minato, używając taijutsu, ale ten szybko się pojawił z powrotem. Tym razem wpadł na lepszy pomysł. Uaktywnił Susanoo. Co prawda ma słabsze od Itachiego, ale ten padł od Tsukuyomi, a wątpił, by Uzumaki mógł się przed tym ochronić lub, co gorsza, przebić to. Postanowił jednak nie atakować. Po prostu chwycił szybko Itachiego i wchłonął pod osłonę swojego Susanoo.
- Senpou: Fuuton Rasenshuriken! - gdy Uchiha to usłyszał, zaczął się w duchu śmiać. Co oni mają z tymi Rasenganami? Czy to jedyna dobra technika? Jednemu idiocie się pofarciło i Rasengan był jego znakiem rozpoznawczym... ale ile można? Siwowłosy skierował wzrok w stronę blondyna, który już rzucił w jego stronę podrasowaną Wirującą Sferę. Trochę go uszczęśliwiło chociaż jedno - Minato nie wyglądał w Trybie Pustelniczym tak samo jak Nawaki, a to już duży postęp. Poza innego koloru powiekami, i innymi źrenicami, nie było widać symptomów wejścia w tryb. Aż szkoda psuć zabawę, ale się śpieszy. Czas to pieniądz, a obiecał być jak najszybciej. Jego Susanoo wystrzeliło pocisk z kuszy w kierunku długowłosego. Jak się spodziewał, chybił. Obronił się przed Rasenshurikenem za pomocą Zwierciadła, po czym posłał w kierunku Uzumakiego dużą kulę ognia. Została sparowana wodą. No cóż, trzeba to zrealizować inaczej.
- Tsukuyomi - wyszeptał, wykorzystując moment, w którym Minato był blisko i wybiegając z Susanoo, by spojrzeć mu w oko. W obydwa w końcu jednym nie spojrzy. Nie prosto... I kolejny padł jak mucha. A trzeba było zrobić klona... Byłoby więcej frajdy. Klona pewnie nie było, bo Uzumaki mógł uznać, że to nic by nie pomogło, skoro Sharingan rozpoznaje podróbki. Zdecydowanie za dużo myślał. Jego strata.

***
     - Obudzisz się w nad ranem, aniki - rozległ się stłumiony głos ze wszystkich stron. -
Zostaniecie przywiązani do siebie. Masz zdolności sensoryczne, to jakoś wrócicie do wioski. Czeka was niemała niespodzianka. Minato też tak trafiłem. W Nakano macie parę na zapas. A teraz, by było ciekawiej, nie będziesz torturowany w iluzji, tylko sobie pobędziesz. I nic więcej - po tych słowach nastała ciemność, której Itachi nie mógł przejrzeć w żaden sposób i nastała cisza. Poczuł jedynie, że ma zakneblowane usta, choć skoro była to tylko iluzja, wychodzi na to, że jego brat zrobił wszystko, by nie mógł się w niej odezwać, nic nie słyszał, nic nie widział i nie mógł się poruszać, a co najgorsze, nie czuł własnego ciała, poza tymi ustami. Innymi słowy, zrobił wszystko, by Itachi poczuł się jak ostatnia osoba we Wszechświecie.

***

     Pozostawił ich związane ciała na jednym z wysokich pni. Odwołał klony. Nie miał już zbytnio czasu na to, by zobaczyć, jak ten Hidan wygląda, pogadać z nim... a chciał. Wykonał technikę Kuchiyose no Jutsu.
Pojawił się przed nim dużych rozmiarów ślimak.
- Czego chcesz, Abunarei? - rozległ się niezbyt miły, zimny głos, nie pasujący do mięczaka, którym był jego posiadacz.
- Tatsuya, zabierz mnie do Suiyou. Wiesz, przywołanie wsteczne i pojawienie się tam.
- Już się robi, ale chcę wolny miesiąc. Nie chce mi się dla ciebie pracować co chwila.
Już i tak mnie nadwerężasz, karząc się rozdzielać i szpiegować. Wskakuj - Uchiha podszedł do mięczaka i został przez niego pochłonięty. Rozległy się dwa huki i wokół siwowłosego pojawiło się wiele ślimaków, które się rozpierzchły, by następnie znowu się połączyć w jedną całość.  - Suiyou tuż obok. Znikam. -
Po słowach ślimaka rozległ się jeszcze jeden huk, pojawiło się trochę białego dymu i nie było już po nim śladu.
     Do nozdrzy siwowłosego dotarł zapach soli. Usłyszał szum fal. Rozejrzał się. Na chwilę przykląkł na jednym z kolan i rozłożył przed sobą zwój. Położył na nim dwa słoiki, w każdym pływało po dwoje oczu.
Dotknął zwoju i słoiki zostały w nim zapieczętowane. Zwinął go, po czym skierował się w stronę plaży.
Szedł spokojnie dziesięć minut, głównie przez wydmy, od czasu do czasu mijając osobne drzewko,
lub skałę. Gdy postawił bosą stopę w wodzie, zaczął się rozpędzać, biegnąc wzdłuż linii brzegowej,
by następnie,  biorąc wcześniej głęboki wdech, zanurkować. Dwadzieścia metrów od brzegu, będąc na głębokości blisko pięciu metrów, zaczął odgarniać piach naprzeciwko skały z wyrytą na niej muszlą.
Po chwili miał już w dłoni uchwyt, który chwycił i pociągnął. Skała się przesunęła na bok, ukazując ciemny tunel, średnicy około metra, oraz kolejny uchwyt, tym razem jakiś metr od wejścia do rury.
Uchiha wpłynął do środka, tyłem, po czym znowu pociągnął za uchwyt. Skała zasłoniła otwór,
nastała ciemność. Siwowłosy poczuł jak płynie, niesiony przez wodę. Po chwili wypadł na miękki dywan.
     Stała przed nim dziewczyna o długich, białych włosach, rozpuszczonych i sięgających kolan. Miała jasne,
turkusowe tęczówki. Ubrana była w niebieskie jeansy, miała na sobie także błękitną koszulkę, na którą zarzuciła jasną, jeansową, rozpiętą bluzę. Na stopach miała wysokie, błękitne glany, z językiem wyłożonym na zewnątrz. Wpatrywała się w Abunareia z lekkim zdziwieniem i jednocześnie ulgą. Ten wstał i zdjął z siebie mokry płaszcz. Dziewczyna jeszcze intensywniejszym wzrokiem zaczęła się w niego wpatrywać.
- Cześć, Namida-chan - przywitał się, lekko się uśmiechając. - Ubrania sobie załatwię, potrzebuję pokój.
- Cz-cześć... Abunarei-kun. Co tutaj robisz o tak wczesnej porze?
- Odwiedzam cię, dawno cię nie widziałem... I chciałem sprawdzić postępy. Na ósmą rano mogłabyś wszystkich zebrać przed salą treningową? Zrobiłbym selekcję.
- Jasne, Abunarei-kun. Tylko wiesz... Dużo nas nie ma...
- To najwyżej będzie mniej - mruknął Uchiha. - Spokojnie, pomożemy tobie. Jak zginie kilku to
żadna strata... Skoro w inwazji weźmie udział całe Wise i Ashita - siwowłosy na chwilę przerwał, po czym znowu się odezwał. - To jak, zaprowadzić mnie do pokoju? - zapytał spokojnym, łagodnym głosem.
- Tak, jasne... Chodź za mną. - Namida wskazała ruszyła korytarzem, oświetlanym światłem świetlówek.
Ściany korytarza były wykonane ze stali, raz na pięć metrów było widać w nich żelazne drzwi.
Skręcili w lewo i po przejściu dziesięciu metrów Namida otworzyła pierwsze z drzwi, po czym przeszła przez nie, a za nią Abunarei. Okazało się, że znaleźli się na kolejnym korytarzu, pełnym drzwi.
Suiyou było podwodnym bunkrem.

Witam po małym problemie technicznym! 
Jak widać, już po kłopocie i udało mi się dokończyć rozdział, za co chwała wszystkim bogom, 
złym i dobrym :)
Nie jestem pewien, czy wszystko wyszło tak jak chciałem, ale mam nadzieję,
że chociaż widać poprawę w pisaniu w stosunku do poprzednich rozdziałów.
Sam osobiście uważam, że idzie mi coraz lepiej, ale zależy mi też na poznaniu waszej opinii. Zarówno pozytywne, jak i negatywne komentarze mile widziane.
Pozdrawiam wszystkich i do następnego :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

layout by Sasame Ka