Uchiha i Konoha. Zamknij na klucz to, co naprawdę myślisz.
Blog Modern Konoha by Jikukan Ido,
o rodzeństwie Uchiha, oraz ich przygodach.

Kontakt : jikukan.ido@gmail

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 9 - Rozpoczęcie akcji

     - Gadamy dalej, czy w końcu walczymy, dziecko? - zapytał Kagetsu i zniknął.
Zjawił się za kruczowłosym. Zamachnął się i... trafił. Trafił w sam środek pleców Itachiego.
Nic się nie stało. Uchiha nadal stał w miejscu. Nie spojrzał nawet na przeciwnika, który wykonał szybkie salto nad nim, pojawiając się na szczycie swojego domku. Nie było widać jego twarzy,
gdyż ukrywała ją maska, za to karooki zdjął swoją <wzór do naśladowania w ANBU, na 100% - dop.aut.>. Ujął ją delikatnie prawą dłonią, zsunął z twarzy, po czym przekazał koledze z drużyny - Minato.
- Tak jak myślałem... - mruknął krótko do blondyna. Widząc pytające spojrzenie, rozwinął swoją wypowiedź. - Nie wysłano nas tutaj ze względu na taijutsu. To cienias. Ja, ty, Shisuka-chan, Abunarei, Nawaki-kun, Neji-kun, twój ojciec, mój ojciec, moja matka, i pewnie parę innych osób, których nie znam... na pewno także każdy jinchuuriki. Każdy z wymienionych by sobie z nim poradził.
Chodzi tylko o posiadanie trzeciego rodzaju chakry, a kolega nie jest w stanie nic zrobić - wyjaśnił. -
Ujmijmy to w ten sposób... teraz moja kolej zabawy, a jak tak mają wyglądać pseudo-ninja z Saiguron,
to na następnej misji twoja kolej. Nawet informacji od niego nie wezmę, to po prostu miernota, a jak oni tacy wszyscy, to więcej zarobimy, nie trafiając na ślad ich siedziby od razu. Jasne?
- Jakim cudem nadal tam stoisz? Potrafię pobrać całą chakrę, nie powinieneś jej mieć! - krzyknął Kagetsu,
a w jego głosie było słychać zdziwienie z nutką strachu. Postanowił grać na czasie, chciał zagadać Uchihę i uderzyć w odpowiednim momencie, tym razem w dogodniejsze miejsce niż kręgosłup. Jego zaletą była szybkość. Czekał tylko na chwilę nieuwagi.
     W momencie, kiedy kruczowłosy podniósł wzrok, wpatrując się w członka Cyklonu jego twarz okazała odrazę, zmieszaną z zaciekawieniem i współczuciem, by po chwili przybrać wesoły wyraz.
Niektórzy tak robią. Uśmiech działa na wszystko. Czasem nawet udaje się nim oszukać samego siebie,
a to właśnie chciał zrobić Itachi. Nie lubił zabijać, ale to musiał robić w ANBU. Gdy po raz pierwszy miał zabić, postanowił sobie, że musi być dumny ze swojej pracy, więc nie będzie wybrzydzał, tylko zabijał z uśmiechem na twarzy. Choćby sztucznym... a nauczył się naprawdę wielu uśmiechów od Saia,
ten to wiedział, jak się uśmiechać w odpowiednich sytuacjach. Drugą rzeczą, która przemawiała za uśmiechaniem się, był swoisty bunt. Nie chciał uchodzić za ponuraka i emo, sądził więc, że uśmiech,
zamiast twarzy bez wyrazu, pomoże o wiele bardziej.
- Już nic od ciebie nie chcę, o nic nie pytam - zwrócił się do oponenta. - Ty, z łaski swojej,
zrób to samo. Powspominaj sobie swoje życie, czy coś w ten deseń. Zostało mało czasu - sharinganowiec przeciągał sylaby w ostatnim zdaniu, dalej się uśmiechając, delikatnie, ale jednak. - Pomyśl, jak żyłeś,
to pomoże się uporać ze śmiercią... zresztą, śmierć i tak nie istnieje... albo jesteś tutaj, albo w
świecie zmarłych, ale nadal żyjesz... ewentualnie siedzisz w Shinigami, ale tego typka tu nie przyzwę, to by było marnotrawstwo... - "i nie potrafię", dokończył w myślach. - Dodam tylko od siebie, że tylko trening może zrobić z kogoś dobrego ninja, osoby bez chakry nie mają jednak na to szans... a miksturki z laboratorium nie pomagają, tylko szkodzą. Chciałeś przeskoczyć dość ważny etap życia shinobi, etap, w którym wielu z nas ginie, no i nie przeskoczyłeś... runąłeś w przepaść. W otchłań - gdy Uchiha wypowiedział te słowa, jego spojrzenie powędrowało gwałtownie na prawo i na lewo, po czym jego wzrok z powrotem zatrzymał się na Kagetsu. - Jesteś już jedną nogą w grobie, a to za sprawą czegoś, czego żaden nie-ninja nie jest w stanie posiąść, a nawet wśród nas jest rzadkością, chwałą wybitnych jednostek, która pozwala walczyć nawet z Sharinganem, w jego każdej postaci i z jego formami ewolucyjnymi, nawet Rinneganem.
Powitaj Tryb Mędrca - światło księżyca oświetliło nagle twarz potomka Sasuke, ujawniając jego pełną formę Sharingana, w której źrenica była wyraźnie zmieniona. Zamiast być zwyczajną kropką w centrum oka, była cienką, pionową szparką. Okolice oczu Itachiego też nie wyglądały normalnie, były ciemniejsze niż zwykle, tak, jakby je pobrudził węglem. Kagetsu tylko wzruszył ramionami, zeskoczył z budynku i szybko zaatakował Uchihę. Za pierwszym razem Itachi uniknął ataku, za drugim razem - gdy pięść przeciwnika skierowana została w kierunku twarzy kruczowłosego, złapał ją, po czym wykonał szybkie kopnięcie nogą. Członek Saiguron wylądował nieprzytomny na nagrobku.
     Obydwie drużyny szybko znalazły się przy ciele. Dokeshi zdejmował z niego płaszcz,
chcąc go przeszukać, gdy zauważył, że z miejsca, gdzie powinna być ręka, płynie sporo krwi, oraz,
że ich oponent ma złamane żebra i dziurę na wylot w klatce piersiowej. W tej samej chwili chłopak zauważył, że wszędzie wokół Kagetsu jest jedna, wielka, mokra plama, a zapach, który docierał do jego nozdrzy, to nie tylko krew. Z trudem powstrzymał się przed zwymiotowaniem i odwrócił się w stronę Uchihy.
- Stwierdzam zgon - mruknął pod nosem. - Ty, Uchiha, brałeś z nim ślub, że masz jego rękę?
Nie uważasz, że wziąłeś to nazbyt dosłownie? - dodał, zwracając się do kruczowłosego.
Ten podszedł do Dokeshiego i wręczył mu ramię Kagetsu.
- Trzymaj, skoro jesteś zazdrosny - po tych słowach zwrócił się szybko do Shisuki, odwracając się plecami do Dokeshiego (gdyby się nie odwrócił tak szybko, zobaczył by, jak szatyn bawi się dłonią Kagetsu, kierując jego środkowy palec w stronę Uchihy, po czym ręka martwej osoby zniknęła).
- Shisuka, przeszukaj tego trupa. Wasza drużyna niech się zajmie znalezieniem zwoju, my idziemy zbadać, czy coś jest pod pewną trumną obok. Inne są zbyt zwyczajne. Minato?
- Byakugan! Tak, jakiś tunel tam jest - odrzekł blondyn.
- To świetnie. My idziemy sprawdzić, co tam jest, a wy się zajmijcie tym czymś - nie czekając na odpowiedź Shisuki czy kogokolwiek innego, odszedł w stronę nagrobka i uszkodził go szybkim atakiem Susanoo,
po czym te zniknęło, a Itachi pokrył ciało Chidori Nagashi. - Wchodzimy - mruknął i w tym samym czasie zszedł w dół ze swoją drużyną po schodach.

     -Iyazashi-kun, Dokeshi-kun, pomóżcie. Akamu-kun i Butetsu-kun... zajmijcie się wiecie czym - rozkazała brunetka, pochylając się nad ciałem i chwytając za żebra, po czym zaczęła je łamać. Akamu i Butetsu automatycznie skierowali wzrok na dwie bliźniaczki z drużyny, Akamu coś wyszeptał każdej osobno do ucha i odeszli. Akamu rzucił jeszcze na pożegnanie tekst w stylu "Za chwilę wracamy", jednak
ani Shisuka, ani Dokeshi, czy też Iyazashi nie słyszeli tego dokładnie, a Sharingana nie mieli,
więc nie stwierdzili, co dokładnie powiedział, tak właściwie to nawet nie zwrócili na to najmniejszej uwagi.
- Dokeshi, zwój i pióro - wyszeptał siwowłosy w momencie, gdy Shisuka wyrwała żołądek Kagetsu,
przy czym lekko syknęła, najwyraźniej uszkadzając sobie skórę.
- Kuso! Cholerna ja! Rękawiczek nie mogłam włożyć - stwierdziła brunetka pod nosem, patrząc na dłoń, którą poparzyła kwasem solnym. Szatyn lekko się uśmiechnął pod nosem, a po sekundzie w jego dłoni pojawił się zwój i... ołówek. Wręczył to Iyazashiemu, który odebrał to lekko mrużąc oczy.
- No co? Zapomniałem o pieczęci na pędzlu... Ołówki są lepsze. Tym ołówkiem zabiłem szczura w nocy, gdy chciał mi zjeść skarpetki. Zabiłeś kiedyś szczura pędzlem? - powiedział na swoje usprawiedliwienie. Siwowłosy shinobi z jego drużyny westchnął.
- To jak, Shi-chan? - zapytał dziewczynę Iyazashi.
- Dobrze. Mam zwój... Chyba to będzie ten... - Shisuka pokazała foliową torebkę, w której był zwój wielkości zapalniczki. Rozerwała ją i wyjęła jego zawartość. Zwój sam się otworzył. - Nawet nie jest zapieczętowany - mruknęła, czytając jego zawartość, której wiele nie było. - Zwój Shi... Małpa, lew, małpa, lew, smok, tygrys, dzik... Nic więcej tu nie ma - stwierdziła, rozwijając zwój, tak, że zobaczyła, że ilość wolnej powierzchni, którą można by zapisać, łatwo dałoby się porównać do dwóch kartek rozmiaru A4. - Mam, jest coś jeszcze... Pieczęcie mają być wymalowane po prawej stronie. Własność Uchiha Madary. Dzień ogłoszenia Hashiramy Shodaime Hokage.
- Co to znaczy, wymalowane? - zapytał Dokeshi.
- A bo ja wszechwiedząca? Zanotowałeś, Iyazashi-kun? - brunetka zwróciła się siwowłosego.
- Zaraz, już otwieram - odpowiedział zastępca Shisuki i otworzył zwój. - Mów.
- Małpa... lew... - kruczowłosa powtórzyła wszystko, co było napisane na zwoju, po czym zapieczętowała go i schowała do kieszeni. - Jak Uchiha wróci, dostanie zwój. Dokeshi, dostarcz wiadomość Abunareiowi. Nie wracaj już, powiemy, że rozbolał cię brzuch i musiałeś wrócić, Uchiha wie, że potrafisz się teleportować. Jak coś, to powiemy też, że siedzisz w Konoha... Iyazashi, gdzie może być teraz Uchiha?
- O drugiej w nocy? - zapytał siwowłosy, zerkając na zegarek i wręczając zwój Dokeshiemu. - O drugiej w nocy jeden z jego drewnianych klonów powinien być gdzieś w okolicach głów Hokage, często tam jest jego klon... Nie pamiętam, by Abunarei dłużej spał w nocy, więc powinien być... Chyba, że zasnął, ale on z tymi swoimi energetykami to za często nie śpi... Chyba z dwie noce na tydzień... Bynajmniej tak było wcześniej, gdy się z nim spotykałem na umówione akcje.
- Słyszysz, Dokeshi? Zajmij się dostarczeniem zwoju - powiedziała brunetka.
- Hai, hai... - mruknął obojętnie szatyn i zniknął.

                                                                            ***

     - Pusto. Minato, jest coś za ścianami? - drużyna z Itachim na czele stała w okrągłym pomieszczeniu,
w którym znajdowały się wyłącznie ławki i szklane butle, ale puste. Nigdzie na ścianach nie było obrazów, ani innych wartościowych przedmiotów, a pochodnie, które były tam zawieszone, nie były potrzebne,
Uchiha robił za wystarczające oświetlenie.
- Nic nie ma - odrzekł szybko blondyn. - Nic nie ma... ale nigdy nie wiadomo... Byakugan nie widzi przez każdą ścianę.
- Masz na myśli ściany w waszej toalecie, tak, Minato? - odezwała się Rin. - Bo jak przez nie widzi...
- Jak nie przyczepisz odpowiedniej notki, to widzi przez każdą ścianę - odrzekł syn Naruto,
na co Yamanaka zaczęła się powoli do niego zbliżać, z zaciśniętymi pięściami.
- No, co? Gdy byłaś u nas nie podglądałem cię. To żenujące, że mnie o to oskarżasz - powiedział Minato,
a twarz Rin złagodniała -ale nie jestem odpowiedzialny za brata. On miał aktywnego byakugana -
dodał cicho pod nosem, tak, że nikt go nie usłyszał. Uchiha zrobił facepalma, gdyż wyczytał to z ruchu warg, ale szybko zamaskował to, kichając.
- Chakra Dokeshiego znikła. Opuścił nas. Idziemy na górę - rozkazał.
- Już się robi, o panie... ale tych schodów tyle przed nami... - westchnęła Hyuuga.
- To tym lepiej - podsumował Itachi.
- Tysiąc pięćset dwadzieścia sześć - odezwał się Minato.
- Co? Tysiąc co? O co ci chodzi? - zapytała Neiko, wchodząc na schody i doganiając Minato, który był już na dziesiątym stopniu.
- Tyle jest tych niepełnowymiarowych schodów - resztę drogi w górę spędzili w milczeniu.
     Gdy już byli na górze, szybko otoczyli drużynę z Kumo (Butetsu, Akamu i bliźniaczki już wrócili).
ANBU Konohy założyli maski, przemówił Itachi.
- Gdzie zniknął Dokeshi-kun? - zapytał spokojnie, bez uczuciowo. Shisuka spojrzała się z odrazą na rozprute ciało, po czym przeniosła wzrok na Uchihę, zmieniając mimikę twarzy, tak, że wyglądała na ucieszoną obecnością bruneta (w co ten nie uwierzył).
- Dokeshi-kun jest w Konoha, rozbolał go brzuch, a nie chciało mu się prosić ciebie o zgodę na opuszczenie oddziału, której by nie uzyskał, nie chciało mu się nic, po prostu powiedział, że zjawi się w Konoha i tam na nas poczeka, bo trochę to potrwa, zanim tam dotrzemy - usprawiedliwił kolegę Iyazashi.
Odpowiedział mu Minato.
- Oby miał dobre usprawiedliwienie...
- ...bo jak nie... - przerwał mu Itachi.
- Chrzań się Uchiha, nie masz komu grozić. Spal to truchło i zjeżdżamy z tej wioski - przerwała mu Shisuka. W tym momencie ciekawiła ją reakcja bruneta na takie bezceremonialne potraktowanie i
obrazę jego godności.
- Shisuka... - odezwał się długowłosy szeptem.
- Żadna Shisuka. Zaraz trzecia w nocy. Śpiąca jestem, a jak jestem śpiąca, to jest źle. Miej to na uwadze, Uchiha, chyba, że chcesz się obudzić z czarną twarzą. Idziemy już? - przerwała mu ponownie brunetka. Zaległa chwila ciszy, podczas której Butetsu zaczął chichotać, ale przestał, gdy zauważył wzrok Itachiego, jego Mangekyou Sharingana.
- Enton: Kagutsuchi! - wyszeptał syn Sasuke i ciało leżące pod ich nogami zaczęło płonąć.
Wszyscy się temu przyglądali w spokoju, Iyazashi z widoczną ulgą. Gdy ciało spłonęło, odezwał się Uchiha.
- No to chodźmy...
- Do mojego kolegi, mieszka blisko - przerwał mu Akamu. - To tylko dziesięć kilometrów na północ stąd, jest tam dosyć ładne jeziorko i parę domków, w lesie. Biegiem będzie to... parę minut.
- Chrzanić bieg. Kamui! - Itachi i dwie drużyny się teleportowali, na początek do jego wymiaru.
- Niczego nie tłumaczę, nie mam ochoty. Ile to miało być od tamtego miejsca, w którym byliśmy?
Na pewno na północ? To ważne, nie byłem, to nie wiem dokładnie.
- Azymut 5 stopni, ok.9,5 kilometra - odpowiedział Akamu.
- Niech będzie. Ty ponosisz ryzyko, gdzie wylądujemy. Kamui! - zniknęli.

     - Aaaaaaaaaaaaaaaaa!!! Zimno!!! - krzyknęła jedna z blondynek, której Itachi nie potrafił zidentyfikować. Sam stał na wodzie... Przecież wyrzucił ich dwa metry nad powierzchnią,
mogli użyć chakry...
- Tak jak mówiłeś, Akamu-san. Jezioro. Miłej kąpieli. Ja idę do brzegu - stwierdził Uchiha i wraz z Hyuugą poszli w kierunku domków, pozostawiając resztę mokrych w wodzie. - Nie narzekajcie, trwa lato.
Jak dojdziecie do nas, Akamu, pomożesz nam dogadać się z tym twoim kolegą.

***

     Dokeshi zjawił się u podnóża góry, na której wyrzeźbiono twarze każdego z kolejnych Hokage.
Rozejrzał się dookoła. We wszystkich domach światła były zgaszone, ulice były puste. Utkwił wzrok na zbudowanej z marmuru głowie Uzumakiego Naruto. Skrzywił się lekko, gdy zauważył jego uśmiech.
- Hmm... Trochę mnie wyrzuciło. Miałem lądować na szczycie - mruknął pod nosem i ponownie zniknął,
pojawiając się tam, gdzie chciał. - No, tak lepiej - dodał, obserwując Konohę pogrążoną w ciemnościach. Po chwili usłyszał głos, docierający do niego z każdej strony.
- Co chciałeś, Dokeshi-san? Nie powinno cię tu być.
- Ciebie też - szatyn zaczął się rozglądać. -Gdzie jesteś? Wyjdziesz? Mam ważny przekaz.
- Technika?
- Część techniki. Gdzie jesteś? - ponowił zapytanie długowłosy.
- Eh... Dobrze więc. Sprawa wygląda tak... Spadłeś nam jak z nieba, no cóż, los nam sprzyja.
Ty do mnie mówisz o konkretach, to ja tobie też konkretami będę mózg zaśmiecał. Krótko i na temat:
czekam przy Żelaznej Bramie Uchiha. Wykonasz misję, którą ci zlecę - na te słowa Dokeshi zniknął i pojawił się tuż przed bramą. Po minucie czekania otworzył ją Uchiha, ubrany jak aptekarz.
- Witam, Dokeshi-san. Gdzie zwój? - Abunarei na powitanie wyciągnął rękę, oczekując, że dostanie przedmiot. Szatyn szybko mu go dał, a siwowłosy go schował. - Wejdziesz?
- Czego byś chciał? - zapytał szatyn, przyjmując zaproszenie. Uchiha odpowiedział dopiero, gdy byl już w drewnianej budce, chwilę po tym, jak otworzył kamienny właz.
- Osobiście nie chcę od ciebie niczego. On chce od nas tego... i nie mamy wyboru. Ty masz, ale ja,
Maguro i Orochi nie... Planuję noc pełną atrakcji. Dam tobie wybór. Bierzesz udział w imprezce, lub nie. Planowaliśmy na jutro, ale skoro jesteś dzisiaj... Już i prawie wszystko gotowe. - Uchiha spojrzał się prosto w oczy Dokeshiemu, nie uaktywniając przy tym Sharingana. Czarne oczy patrzały w trochę jaśniejsze, ciemno-zielone, które wyglądały, jakby szatyn nie wiedział, o co chodzi.
- Co masz na myśli?
- Zejdź na dół. Korytarze są oświetlone. Maguro ci wyjaśni. Ja nie mam do tego głowy. W skrócie powiem tylko tyle, że krew się poleje. Krew ANBU... idź. Ja idę obrabować ojca - po tych słowach Uchiha opuścił drewniany budynek.
- Hmm... Będzie ciekawie. Cóż to wymyśliłeś, szefuńcio? - po tych słowach, wypowiedzianych szeptem,
Dokeshi zszedł na dół. Tunel faktycznie był oświetlony, tak jak mówił siwowłosy.
Gdzieś w oddali widać było niebieskie światło. Gdy szatyn do niego doszedł, ukazało mu się otwarte wejście do pokoju, a w wejściu stał Maguro z kartkami, które czytał.
- Witam, Maguro-senpai, Orochi-senpai - powitał się Dokeshi. Czerwonowłosy, który siedział w fotelu,
tak jak brat czytając jakieś notatki, nawet nie zwrócił uwagi na przybycie gościa, natomiast jego starszy brat odezwał się.
- Po co od razu senpai? Jesteśmy równoprawnymi ludźmi, w tym samym wieku i w ogóle - uśmiechnął się do zielonookiego. - Właź, zajmuj miejsce. Gdzie Abu-kun?
- Nie powiedział, gdzie poszedł - mruknął Dokeshi, siadając w fotelu.
- Zgodziłeś się? - zapytał się Orochi.
- Tak. Tylko nie wiem na co - stwierdził szybko szatyn, układając ręce na kolanach. - To jak,
objaśnicie mi? Poza tym, że będzie trochę krwi, to nic nie wiem.
- Trochę? - Maguro zaczął się śmiać. - Trochę? - spojrzał dziwnym wzrokiem na Orochiego i Dokeshiego. - Nie no, weź mnie walnij, Orochi... Nie mogę przestać... się śmiać.
- Nie trzeba mi powtarzać - mruknął ozięble Jounin, podchodząc do brata i uderzając go w twarz, tak,
że po chwili zaczęła mu cieknąć krew z nosa, a dodatkowo go zamroczyło. Po tym czynie spokojnie usiadł z powrotem w fotelu, dalej studiując notatki.
     Gdy Maguro już doszedł do siebie, wyjął ze spodni chusteczkę i wytarł nią krew z twarzy,
 po czym zwrócił się do Orochiego.
- Nie musiałeś tak mocno! Chciałeś mi nos złamać!
- Stul pysk, bo pół wioski cię usłyszy, a tego nie chcemy - odpowiedział spokojnie młodszy z rodzeństwa.
- Nie usłyszą!!! Mogę się tu drzeć do woli! - po paru krzykach, które miały być dowodem, lub po prostu Houzukiego za mało gardło bolało, ściszył ton. - Mimo wszystko, dzięki. Wolę, żeby mnie twarz bolała,
niż wnętrzności. Śmiech nie jest fajny.
- Nie ma za co. W każdej chwili mogę ci coś połamać, jeśli poprosisz. Mamy medyka od siedmiu boleści, złoży cię z powrotem - mruknął czerwonowłosy, nie odklejając wzroku od kartek.
Maguro przeciągle westchnął, po czym zwrócił się do Dokeshiego.
- Parę litrów się poleje... Nie chcesz wiedzieć, co Abu-kun planuje zrobić z bramą A... - podszedł do stołu i chwycił parę kartek, po czym wręczył je Dokeshiemu. - To twoja działka ofiar -
szatyn przyjął kartki i zaczął czytać. Aburame, Shikewa. Inuzuka, Kawarama... Kolejne nazwiska i kolejne osoby z konoszańskich rodzin. Na ostatniej kartce, wąskim druczkiem, było napisane:
Dane są własnością ANBU Konohagakure. Tajne.
- Skąd to macie? - szatyn zwrócił się do Maguro.
- Abu-kun załatwił. Prościzna. Umieścili dane na twardym dysku w gabinecie Hokage, dwa miesiące roboty, hasła i wszystko poszło. Będzie się działo, co nie? Ciekawi mnie reakcja Hokage...
- Ilu razem?
- 96 osób. Każdą poznałem osobiście, większość jest irytująca jak Itachi.
- Powód?
- Osłabienie wioski. Nie mogą nas ścigać, jak ją opuścimy... To ma być rola parki Itachi-Minato.
- Pułapka?
- Nie za wiele tych pytań? - do pokoju wszedł Abunarei. Dalej miał na sobie białe ubrania,
co kontrastowało z czarnym ubiorem braci Houzukich i strojem ANBU Dokeshiego, ale dodatkowo na oczach miał ciemne okulary przeciwsłoneczne, co biorąc pod uwagę porę dnia, było dziwne.
Okazał to też Dokeshi, patrząc się na Uchihę jak na idiotę. Co więcej, zauważył, że lewy rękaw Abunareia jest pokryty krwią.
- Już zacząłeś? Bez nas? - Maguro wyglądał na obrażonego.
- Nie, to od oka. Zabrałem wszystkie i zapieczętowałem. Broń... też jest zabrana. Cacka pseudo-Mędrca, większość zbrojowni... No, trochę tego jest. Po kunaiu macie? - siwowłosy zwrócił się do zebranych.
- Co to za shinobi bez podstawowej broni? - zadrwił Dokeshi.
- To świetnie. Teraz tak... Za chwilę będzie trzecia. Czas operacyjny do czwartej. Do czwartej i
ani sekundy dłużej. O czwartej pojawiacie się przed bramą A, podziwiać moje dzieło i po dalsze rozkazy - w tym momencie Uchiha wpatrywał się w Dokeshiego. - Dokeshi, ty bierzesz teraz wschód i zachód,
masz adresy, plan wioski jest na stole, możesz sobie wziąć, pełno egzemplarzy się wala... Maguro południe - Houzuki skinął głową - a Orochi północ. Ja zajmę się robotą przy domku Hokage, czyli w centrum.
O czwartej przy bramie A... 2:59 - Uchiha spojrzał na zegarek. - Ruszamy - Orochi i Maguro opuścili pokój, pozostawiając wszelkie papiery.
- Dokeshi, lepiej weź ten plan i nazwiska... Nie zapamiętałeś - mruknął Uchiha, stojąc przy drzwiach.
- Hai - przytaknął chłopak i chwytając kilka kartek opuścił pokój. - Nie idziesz? - zapytał, widząc, że siwowłosy dalej stoi w drzwiach.
- Oh, idę. Zapieczętuję tylko pokój i idę. Przecież nie chcemy, by ktoś się tu dostał. Idź sam i... powodzenia. Pamiętaj, że to mordercy, dostaną to, co dają.

Witam!
Oto rozdział dziewiąty. Od razu uprzedzam, że w dziesiątym... No, nie będę spojlerował. A chciałem już to zrobić.
Co do rozwoju akcji, jeżeli ktoś uważał jak dotąd, że wolno się rozwijała w poprzednich rozdziałach, to może być pewny,
że w kolejnych będzie się więcej działo, choć nie wszystkie będą długie (jak np. eksperymentalny rozdział 11 - dlaczego eksperymentalny,
to podczas lektury zauważycie).
Pozostaje mi liczyć na jakiś komentarze odnośnie tego rozdziału, no nie wiem, może ktoś sądzi, że coś za krótko opisałem? 
Bo potrafię się rozpisać, więc gdybyście wymagali, by pewnego rodzaju sceny były dłuższe, a nie takie, jak je opisałem, to można napisać.
Pozdrawiam,
Do następnego!

5 komentarzy:

  1. Z tej strony autor, Jikukan Ido.
    Informacja dla osób, które to czytają.
    Przede wszystkim proszę o komentarze,
    gdyż w bez nich jest ciężko,
    a świat smutny staje się.
    Naprawdę, przydałyby się jakiekolwiek rady, gdyż nie sądzę, bym pisał w bardzo dobry sposób, a samemu siebie trudno ocenić. Naprawdę, prosiłbym o rady w każdej kategorii, a także o opis wrażeń,
    jakie macie po przeczytanie tekstu,
    który tworzę.

    Z powodów technicznych (zepsuty laptop) next rozdział pojawi się zapewne w dniach pomiędzy w 26-28.03. Na obecną chwilę ukończyłem jakieś 25%, tak na oko. Niebawem zamierzam także wziąć się za poprawkę tekstu z poprzednich rozdziałów, przy czym przekaz nie ulegnie zmianie.

    Kolejne rozdziały będę się starał dodawać tak, by w jednym miesiącu był dodany minimum jeden rozdział.


    Mam nadzieję, że zasługuję na minimum jeden komentarzyk od was...
    Jeżeli nie... cytując kogośtam z Wesela i zmieniając ?zaimek?... został mi ino sznur.


    PS. Mam do was dodatkową prośbę. Od jakiegoś roku uczę się, w miarę możliwości, języka japońskiego (podstawy mam opanowane na tyle, by móc za dwa lata zapisać się do SJO w Sopocie na język japoński), czytam także różne książki o Japonii (o religii i kulturze w różnych aspektach). Innymi słowy, zamieniam się w otaku (albo już nim jestem).
    O co mi chodzi? Od paru miesięcy słucham muzyki takich zespołów jak Flow i Ikimono Gakari (znane m.in. z openingów do Naruto). Oprócz tego słucham także utworów Eddiego Ratha (Hidan, Tobirama, Madara vs. Tobi, Tsunade, Konan, Obito bijuu, Madara, Akatsuki, Itachi to moje ulubione... Dla nieznających tego autora,
    śpiewa on głównie o postaciach z Naruto,
    świetnie oddał np.charakter Hidana "Blood, think I'll have me some",
    czy Madary "Bow down to the sensei Madara", lub Tobiego "All I need is one eye and my kekkei genkai"). Chciałbym was prosić o wymienienie jakiś fajnych japońskich zespołów, o ile ktoś z was słucha muzyki w tym języku. Każdy polecony zespół sprawdzę.

    Pozdrawiam gorąco wszystkie czytelniczki (i czytelników, o ile są) xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! a właśnie pisałam komentarz i Ty też napisałeś ;D HAHAHA. Ale synchronizacja. Mam w ogóle pytanie, teraz mi się przypomniało. Czy mogę Twój blog polecić na moim? Dodam Cię do linków i w ogóle,bo naprawdę podoba mi się Twoje opowiadanie a chyba mało osób o nim wie, a naprawdę warto je czytać:)

      Usuń
    2. Zespoły:
      -Nano (piosenka No pain, No game ustawiłam sobie na dzwonek, tak mi się podoba:))
      -Yui (polecam piosenkę Again)
      -ONE OK ROCK
      -Linked horizon
      -cinema staff

      Usuń
  2. Ja czytam, Ja czytam, spokojnie:)
    Co do błędów, to naprawdę jest ogromna poprawa niż w pierwszych rozdziałach.I cieszy mnie to,że rozdziały są dużo dłuższe:D Nie wyłapałam niczego, czego mogłabym się doczepić.W porównaniu do mnie trzymasz fabułę i przyjemnie się czyta. Ja gubię wątki albo zaczynam mnóstwo naraz i później się głowię jak to wszystko połączyć.
    Rozumiem też to, jakie jest irytujące gdy nikt nie komentuje naszych wypocin. Zawsze miło wiedzieć jak ktoś czyta i ocenia nasze opowiadanie. Trzymam kciuki i czekam na kolejne notki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam za to, że jeszcze nie dodałem rozdziału. Niestety komp dalej padnięty.
    Być może w przyszłym tygodniu będzie już naprawiony, a wtedy szybko dokończę rozdział i go opublikuję,

    OdpowiedzUsuń

layout by Sasame Ka