Uchiha i Konoha. Zamknij na klucz to, co naprawdę myślisz.
Blog Modern Konoha by Jikukan Ido,
o rodzeństwie Uchiha, oraz ich przygodach.

Kontakt : jikukan.ido@gmail

czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 8 - Niedoinformowanie Kazekage w sprawie Saiguron

     - Co takiego?! To Raikage-sama przysłał nas tylko po to, byśmy służyli za wsparcie dla najsilniejszego
oddziału Konohy z tego pokolenia?! Do tego mamy iść aż do Suny, a potem nie wiadomo gdzie? -
Shisuka prawie wydarła się na Iyazashiego. Jej drużyna właśnie wróciła od Hokage. Gdy usłyszała od swojego zastępcy, jaki był powód wysłania ich do Konohy, mało brakowało, a by zabiła wszystkich
w pobliżu. To ona wyrusza poza wioskę, osłabiając jej ochronę, tylko po to, aby jakiś znienawidzony przez nią Uchiha (nie pomagał fakt, że to brat Abunareia i syn Sasuke, których lubiła), zresztą z wzajemnością,
miał dodatkowe wsparcie! Dodatkowo zbędne, bo czym jest paru sensorów, jeden anty-genjutsu i specjalista w jutsu przyzwania w porównaniu z najszybszą drużyną świata, w której jest sam syn Hokage i Uchiha Itachi, uznawany na świecie za najlepszego członka ANBU Konohy?... Właśnie, każdy wiedział,
że Itachi jest w ANBU i tym się Shisuka pocieszała, bo skoro każdy o tym wie, to znaczy,
że kiepski z niego tajniak, a jedynie dobry shinobi.
- Spokojnie, Shi-chan. Nawet jeśli jesteśmy zbędni, to może się czegoś nauczymy... - Iyazashi odezwał się do Reiki, czytając jej w myślach - Nie wiem, współpracy zespołowej? Bo z tym u nas kiepsko,
sami indywidualiści. Z drugiej strony, możemy na wiele się przydać, a nasza nieobecność w wiosce jej nie zniszczy - "a nawet jeżeli, to żadna strata, trochę z nich zginie" dokończył w myślach. -
Pokarzmy tym z Konohy chociaż to, że potrafimy walczyć, osiągając podobne wyniki - dodał po chwili.
- Jesteśmy zbędni i ty o tym dobrze wiesz - odpowiedziała brunetka, już trochę spokojniej.
- Nie, nie jesteśmy zbędni. Cytując kogoś: "Pilnujcie go, obserwujcie, sprawdźcie, czy ma wolę mistrza,
czy ojca". Pamiętasz te słowa? Jak nie, to przypomnę ci, że powiedział je... no jak mu tam... Szef? Czy jak ty to mówisz, Abunarei-kun... - Iyazashi wyraźnie się dobrze bawił, wypowiadając te słowa. - Jedyne,
co na tę chwilę jest zbędne, to te twoje gadanie. Zaufaj profesjonalistom, udawaj profesjonalistkę, stań się profesjonalistką. Uważaj, za sto metrów ten koleś, co cię tak denerwuje... Pewnie dlatego, że ma lepszą fryzurę od ciebie. Jego drużyna też tam jest - głos szarowłosego Iyazashiego był chłodny, prawie godny Uchihy Sasuke i Abunareia. Gdyby tylko nie ten głupi uśmiech na twarzy, który denerwował Shisukę,
mogła by pomyśleć, że jej zastępca jest członkiem klanu Sharinganowców.
- Bardzo zabawne, E-san, ja jestem profesjonalistką, nie muszę się pod nią podszywać -
powiedziała czarnowłosa, podkreślając słowo "jestem".
- Ta, jasne, a ja jestem klaunem - wtrącił się Dokeshi. W tym samym momencie zobaczyła ruch
warg Iyazashiego, ale nie rozpoznała słów, bo szatyn musiał je zagłuszyć. Gdy dotarła już do bramy Konohy'
Itachi oderwał się od rozmowy z Saiem i ruszył w ich stronę.
- Konnichi'wa - przywitał się krótko Uchiha. - Wybaczcie, ale przypomnę wam, że moje koleżanki i koledzy za wami nie przepadają... poza tobą Dokeshi, ty jesteś normalny. Macie ze sobą bagaże czy coś?
Podróż zajmie nam dwa dni...
- Wszystko mamy w zwojach - odpowiedział Iyazashi.
- A gdzie macie te zwoje? - zapytał Uchiha, rozglądając się z aktywnym Sharinganem w oczach.
- W zwoju. Wyprzedzając kolejne pytania, zwój jest gdzieś, a tylko Dokeshi wie gdzie - odrzekł szarowłosy.
- Możemy już wyruszać? - wtrąciła Reiki, a jej ton sugerował zniecierpliwienie.
- Hokage-sama kazał opuścić wioskę równo o 13:00, a ja nie zamierzam łamać rozkazu i wyruszyć wcześniej - poinformował ją kruczowłosy.
- Ale to tylko dwie minuty, Itachi-san - odezwała się jedna z blondynek. Wyglądała na tak samo zniecierpliwioną jak jej koleżanka z drużyny. Uchiha westchnął.
- Może prywatnie jestem miłą osobą, ale to jest misja. Nie ma żadnego "ale", rozumiecie? Ja tu jestem kapitanem i to ja zdecyduję, kiedy opuścimy mury tej pięknej wioski. Moją decyzją jest natomiast posłuszeństwo Naruto-sama. Rozkaz to rozkaz. - Itachi przestał się na chwilę uśmiechać, ale po chwili lekkie uśmieszek powrócił na jego twarz. Odwrócił się i pojawił się obok Saia.
- Sai-sensei, mam do pana wielką prośbę - zaczął kruczowłosy. - Wyjeżdża pan teraz na konsultacje z Terumi, prawda? Niech pan ją popyta, co wie o Saiguron. Ojciec twierdzi, że to coś zrodziło się na jednej z wysp ich kraju, może coś wiedzą.
- Postaram się, niczego nie obiecuję - odrzekł Sai, układając do pieczęci dłonie. Usłyszał tylko "Arigatou" i zniknął w kłębach dymu.
-Już trzynasta, Itachi - rozległ się dziewczęcy głos. Należał on do członkini oddziału Itachiego,
z maską przedstawiającą Nekomatę.
- Dzięki, Neiko - mruknął kapitan. - Możemy już opuścić wioskę. Wy z Kumo, trzymajcie się z tyłu,
my mamy już opracowany szyk - ogłosił Uchiha i zaczął biec. Obok niego, po lewej, biegł Minato, a za nimi gęsiego reszta drużyny. ANBU z Chmury dołączyli do biegu po chwili, trzymając się początkowo sto metrów w tyle, nie formując żadnego szyku. Wyraźnie z przodu biegł Dokeshi, a Shisuka i Iyazashi na końcu, ale co chwilę w środku zmieniali się pozycjami. Po pewnym czasie odstęp
pomiędzy obywatelami Chmury, a Liścia, powiększył się trzykrotnie, tak, że teraz Uchiha nie widział już nawet Shisuki i Iyazashiego.
- Tak właściwie to dokąd się kierujemy, Itachi? - zapytał kruczowłosego Minato.
- Wioska Piasku. Mamy zlikwidować Sannou Nakaishiego - mruknął Uchiha i rozejrzał się.
Dziewczyny, tj. Neiko, Rin Yamanaka, Yukata Hyuuga i Mizuke Nara, coś szeptały, oddalone od
chłopaków z drużyny o około pięćdziesiąt metrów. Gdy jedna z nich zauważyła Sharingan wpatrujący się w ich kierunku, wszystkie zamilkły. Obok nich biegł długowłosy szatyn, Dokeshi. Jako jedyny ze swojej drużyny miał jako tako dobre kontakty z każdym, co było zapewne spowodowane tym, że nie lubił się kłócić i wszystko zawsze robił tak jak trzeba. Itachi zauważył, że jedyne osoby, których nie widzi, to Shisuka i Iyazashi, po czym rozluźnił trochę chakrę i postanowił sprawdzić, czy są gdzieś w pobliżu. Zatrzymał się dosłownie na sekundę, po czym dotknął podłoża palcem wskazującym. Wyczuł ich czterysta metrów dalej i wznowił bieg, szybko doganiając Minato.
- Za ile będziemy na miejscu i gdzie mamy rozbić obóz? - najwidoczniej czarnowłosy za wiele swojej drużynie nie powiedział przed wyjściem, bo znowu zadano mu pytanie, dotyczące misji.
- Za godzinę... może półtorej, jak będziecie się tak wlec - wyszeptał długowłosy Uchiha. - Musimy dotrzeć niestety aż do terenów dawnego Deszczu i stamtąd odbijemy dopiero na południe. Inaczej byłby problem z zamieszkami na zachodzie kraju... Twój ojciec zdecydowanie nie pilnuje, by nukenini trafili do więzień na dłużej... wszystkim wybacza i teraz ma za swoje - stwierdził Uchiha - Masz karty? - zmienił temat.
Minato skierował rękę do kieszeni, by po chwili ukazać mu pięć talii kart.
- Jak zwykle gotowy. Jak myślisz, zagra ktoś z nami po ostatnim? - schował karty.
- Pewnie tak... nie wszyscy, ale ktoś na pewno - przytaknął jego kolega.
     Po godzinie dotarli do miejsca, gdzie na końcu widnokręgu było widać łąkę. Słońce już zachodziło, chmury miały barwę czerwieni, a w tle było słychać granie świerszczy. Itachi zauważył kilka drzew
na polanie. To miejsce wyglądało dla niego na idealne do rozbicia obozu.
- Stop. Koniec podróży na dziś - mruknął Uchiha i zatrzymał się wraz z Minato. Po chwili dołączyła do nich cała ich drużyna, oraz oddział ANBU Kumo.
- Przerwa, Itachi-kun? W końcu! - odetchnęła Mizuke. Była to o trzy lata starsza od kruczowłosego córka Shikamaru i Temari. Wygląd odziedziczyła po matce, ale charakter po ojcu. Wyglądała na wyczerpaną podróżą.
- Hej, Rin! Co powiesz na... - zaczęła Yukata, ale Itachi nie pozwolił jej skończyć.
- Zagramy zaraz w karty? Minato wziął ze sobą kilka talii. Nieznaczone...
- A my to co, panie Uchiha? Zapomniałeś o nas? - zapytała Shisuka, krzyżując ręce na piersiach i wpatrując się prosto w nagle uaktywniony Sharingan, nie ukazując ani trochę strachu tym, że w każdym momencie doujutsu może zostać na niej użyte.
- Gdzież bym śmiał zapominać o kimś takim jak ty... Więc tak: koniec podróży na dziś. Co w tym niejasnego? Rozbijamy obóz, macie czas wolny. Postawcie te swoje namioty, czy co tam macie... - odrzekł Itachi - Iyazashi-san, Dokeshi-san, wy możecie się do nas dołączyć, jeżeli chcecie. Rozbijemy tylko namioty, rozpalimy ognisko i będziemy grali w karty - poinformował ich. - Hej, Yukata-chan, będziesz grała? - dodał po chwili.
- W sumie, jak nie są znaczone jak ostatnio...Czemu by nie? - stwierdziła. - Co ty na to, Rin? - odwróciła się w stronę koleżanki z drużyny. Młoda Hyuuga miała osiemnaście lat. Była starszą siostrą Nawakiego.  Jej długie, czarne włosy, były spięte w kok z tyłu głowy.
- Niech będzie, tylko bez Byakugana! - wykrzyknęła brązowowłosa kunoichi o piwnych oczach. Była w tym samym wieku co Yukata.
- Nie lubię hazardu i kart - mruknął Iyazashi, odchodząc ze swoją drużyną pod jedno z drzew,
pozostawiając z nimi szatyna.
- Ja lubię każdą rozrywkę, prawie tak jak sen, więc mogę się dołączyć - Dokeshi uśmiechnął się do Uchihy i usiadł na krześle, które pojawiło się pod nim, dosłownie znikąd. - Nieznaczone... jasne -
wyszeptał tak cicho, że nikt go nie usłyszał.
- Ja też się dołączę - odparła Mizuke. -A ty, Neiko?
- Nie, dziękuję. Wolę zostać na straży.
- Neiko, nie daj się prosić! - odezwał się Minato.
- No właśnie, po co masz pilnować nas, skoro ja i Minato tu jesteśmy? - zawtórował mu Uchiha.
- No i mamy pokój - dodał Minato.
- I kto by chciał z nami walczyć? Chyba idiota - uśmiechnął się Itachi.
- Nie ma mowy. Nie gram z wami i kropka. Lepiej, Minato-kun, przyzwij w końcu te zwoje z namiotami,
a ty, Uchiha-san, weź się za ognisko, bo zamarzniemy - rozkazała medic-ninja.
- Chcesz ognia? I opału... Przydałby się Abunarei,, jego by się spaliło... Jego klony... Dobra, już idę -
kruczowłosy zniknął, po minucie pojawiając się z powrotem, kiedy to szatynka stawiała już namiot.
Zapalił przy pomocy Amaterasu trawę, kontrolując płomienie, by wypaliły obszar w kształcie koła o promieniu dwóch metrów. Następnie ugasił czarny ogień i zaczął ustawiać drewno, które przyniósł z lasu.
- Dokeshi, jak możesz, załatw jakieś ławki, a potem podpal to coś... Gdy to zrobisz, możesz przyjść do namiotu mojego i Minato... tam będziemy grali - Uchiha pozostawił szatyna samego, po czym podszedł do Neiko, by pomóc jej w ustawianiu namiotu. Gdy wszystko było gotowe, podszedł do ogniska.
- Za pięć minut zaczynamy grę! - krzyknął, po czym zniżył głos. - Dobra robota, Dokeshi. Wiedziałem, że na ciebie można liczyć. Nie tak jak na pewne oziębłe osoby bez duszy - dodał, wpatrując się w Shisukę.

     Było jeszcze ciemno. Przy ognisku siedział Minato, pilnując, by ogień nie zgasł. Naprzeciwko niego na jednym z foteli, które sobie przywołał, spał Dokeshi. Uzumaki postanowił go nie budzić, mimo, że do wschodu słońca on i szatyn mieli pilnować obozu, na polecenie przewrażliwionej, zdaniem Minato,
Neiko, która stwierdziła, że ktoś musi ich pilnować, a jak oleją jej słowa, złoży stosowny raport...
i drogą losowania padło na nich. "Niech się wyśpi, to i tak nie ma sensu, gdyby ktoś nas chciał zaatakować, widząc ten ogień od razu by wiedział, gdzie szukać" - pomyślał blondyn,
biorąc łyka z białej butelki od Uchihy. Siedział dalej przy ognisku, co jakiś czas znikając i pojawiając się z gałęziami, które dokładał do ogniska, by nie zmarzli. Po kilku godzinach nudów w końcu zauważył,
jak niebo zaczyna być przekrwawione od wschodu, co sugerowało, że niedługo nastanie dzień. Wstał i podszedł do dużego, czerwonego namiotu, który w tej chwili zajmował Uchiha. Zanim wszedł do środka,
stworzył jednego cienistego klona, który zajął się budzeniem drugiego "wartownika".
Stojąc wewnątrz dosyć dużych rozmiarów namiotu, pochylił się nad kruczowłosym i potrząsnął jego ramionami. Efekt był natychmiastowy.
- Co... że już? - wyszeptał Itachi, otwierając oczy i dezaktywując Sharingan, który odruchowo uaktywnił.
- Tak, już. Przygotuj się do wyjścia, bo z taką fryzurą to się chyba nie pokarzesz - mruknął Minato.
Włosy czarnookiego były rozczochrane gorzej niż zwykle, do tego w niektórych miejscach poplątane. Zasłaniały mu prawie całą twarz, tylko lewe oko było widoczne. - Ja idę obudzić resztę, a Dokeshi swoich. Piętnaście minut starczy? - zapytał, jednak nie oczekiwał odpowiedzi, bo opuścił namiot.
Skierował się w stronę drugiego, rozstawionego pięć metrów dalej. Pamiętając, że ma zakaz wchodzenia do tego namiotu, zaczął się zastanawiać, jak obudzić kunoichi, by nie zniszczyć go. Gdy już obmyślił plan, poczuł, jak ktoś go odpycha.
- Tak to się robi. Nie warto się tyle zastanawiać - usłyszał głos Dokeshiego. Ten po prostu, jak gdyby nigdy nic, otworzył namiot i wydarł się. - POBUDKA! SPANIE JEST DLA...  - nie dokończył, bo odleciał nagle na pobliskie drzewo. "Bynajmniej nie mnie się dostało... a on zaraz wstanie" - blondyn wzruszył ramionami i poszedł szykować śniadanie.
     Po zjedzonym posiłku (kiełbaski z ogniska), drużyna z Konohy i zespół z Kumo ruszyli w dalszą drogę. Po godzinie dobiegli już do pustyni. Tym razem zarówno ninja z Liścia, jak i Chmury, biegli blisko siebie, tylko dwójka z nich znowu oddaliła się od reszty drużyny - Shisuka i Iyazashi.
Biegli pięćdziesiąt metrów w tyle, ciągle rozmawiając ze sobą szeptem. Reszta była tak skupiona
na podróży, że nie zwróciła na to, uwagi. Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, w końcu dotarli do Suny. Drużynę powitało dwóch strażników, a po chwili pojawił się przed nimi niski, czarnowłosy ninja, w stroju charakterystycznym dla Suny, tylko bez okrytej materiałem głowy.
- Proszę za mną. Z pewnością jesteście wyczerpani podróżą, tak więc Kazekage-sama daruje sobie spotkanie z wami dzisiaj. Teraz liczy się tylko wypoczynek naszych gości. Wielmożny Gaara zarezerwował dla państwa jeden budynek, z pełnym wyposażeniem. w tym jedzeniem i salą treningową w podziemiach - shinobi wskazał ręką drużynie, że mają za nim iść. Posłuchali go i już po dziesięciu minutach byli na miejscu,
co było spowodowane głównie tym, że wielu ludzi było na ulicach.
- To tutaj - ninja Suny wskazał na duży, dwupiętrowy dom, wykonany z piasku,
jak wszystkie inne w okolicy. - Mamy nadzieję, że będzie wystarczający. Gdyby czegoś brakowało,
proszę dzwonić na numer podany obok czarnego telefonu w salonie - ukłonił się lekko.
- Dziękujemy za wspaniałe lokum - odezwał się Akamu. Shinobi z Suny skinął głową i zniknął w białym dymie.
- No to jak dzielimy pokoje? - zapytał Minato, gdy już wszyscy byli w salonie. W pomieszczeniu znajdowały się trzy kanapy, szklany stół i z tego samego materiału wykonane szafy. Sufit i ściany były tego samego koloru co piasek na pustyni.
- Ja i ty, Minato, zajmiemy drugie piętro, parter jest dla Kumo, a pierwsze piętro dla naszej drużyny - stwierdził Itachi po chwili namysłu.
- Świetnie. Masz jakieś klucze, Uchiha? - zapytała Shisuka.
- Klucze powinny być w drzwiach. Wystarczy do nich podejść - po tych słowach czarnowłosy skierował się w stronę wyjścia. - Wychodzę, muszę coś załatwić - stwierdził, opuszczając dom.
     Wrócił dopiero po godzinie, w ręce trzymając reklamówkę. Zamknął drzwi od domu i przeszedł
do salonu. Na jednym z łóżek spał Dokeshi, a poza tym nikogo w nim nie było. Postanowił to wykorzystać
i bezszelestnie, jak przystało na ninja z klanu Uchiha, dostał się do swojego pokoju i pozostawił
w nim zakupy. Dumny z wykonania trudnej misji - nie dania się przyłapać na tym, że poszedł do wioski tylko po dodatkowy prowiant, stwierdził, że teraz powinien zejść na dół i zwołać wszystkich shinobi i kunoichi,
by o czymś ich powiadomić. Równie bezszelestnie jak wcześniej, dostał się z powrotem do salonu.
- Zbiórka! - zawołał. W ciągu dziesięciu sekund wszyscy zjawili się tuż obok niego, zaś szatyn śpiący na łóżku przewrócił się na drugą stronę, mrużąc oczy i mamrocząc coś pod nosem, co brzmiało jak:
"Głośniej się nie dało? Taki fajny sen miałem...".
- O co chodzi, Itachi? - zapytał Minato, wpatrując się w swoje paznokcie, które miał o dziwo pomalowane czarnym lakierem. Uchiha to zauważył, ale wzruszył ramionami.
- Właśnie, jaki był powód by nasz szanowny pan kapitan przerwał nam, tak ważny dla dobra misji wypoczynek, tudzież trening? - dodała Shisuka, także wpatrując się w stronę paznokci Minato,
nie ukazując żadnych emocji na twarzy, chociaż w głębi serca nabijała się, że zwinęła lakier Abunareiowi i namówiła Iyazashiego na pomalowanie paznokci Minato, gdy ten spał. No, ale skoro blondyn ignorował to,
to co ją to obchodzi... a tak chciała się pokłócić.
- Powód jest niecierpiący zwłoki. Miałem taką zachciankę - wytłumaczył Itachi. - Nie przedłużając, załatwiłem, co chciałem w wiosce i jedyne, co nas tutaj trzyma, to wizyta u kage. Przyjmie mnie jutro
o piętnastej, na parę minut. Dam wam więc jutro dłużej spać. Grafik na jutro wygląda tak:
do 15:15 robicie co chcecie, gdzie chcecie i z kim chcecie, ale o tej godzinie macie być
przy wyjściu z wioski, jasne?
- Hai! - odpowiedzieli wszyscy. No, prawie wszyscy. Dokeshi tylko machnął ręką i wbił twarz w poduszkę,
Iyazashi i Shisuka skinęli głowami, a Minato nadal wpatrywał się w swoje paznokcie z lekkim rozbawieniem.
- Itachi... to nie jest twojego brata? Nie znam nikogo w wiosce, kto by tego używał - zaczął,
pokazując paznokcie kruczowłosemu.
- To twoje, on ma swoją dłoń w Konoha - odpowiedział Itachi, siląc się na obojętny głos.
- Nie o to chodzi! Kto do cholery pomalował mi paznokcie gdy spałem?! O to się pytam! - wykrzyknął Uzumaki.
- Ja raczej nie. Nie było mnie - mruknął obojętnie Uchiha. - Zapytaj tych, co lubią zachowanie w stylu mojego brata.
- Czyli nikt mi nie powie... Nie ważne, i tak się kiedyś tego dowiem... ślady zawsze pozostają, nie ma zbrodni idealnej. Idziesz, Itachi? - blondyn się nagle uspokoił, a bynajmniej próbował, by na to wyglądało.
- Tak, tak... - wyszeptał kruczowłosy i wraz z kolegą wspięli się po schodach.

***

     Słońce nad Konohą już dawno zaszło. W gabinecie Hokage przebywał obecnie sam Naruto.
Siedział przy biurku i czekał na kogoś, co dało się rozpoznać po tym, że stukał palcami w blat i co chwila zerkał albo w stronę okna, albo w stronę drzwi. Nagle ciszę przerwał odgłos kroków na korytarzu.
Po chwili rozległo się pukanie.
- Wejdź, Uchiha - rzucił krótko blondyn. Drzwi lekko się uchyliły i próg pokoju przekroczył
siwowłosy chłopak, ubrany w biały kitel medyka.
- Dobry wieczór, Hokage-sama - powitał się, zajmując miejsce na fotelu naprzeciwko Cienia. - Z jakich powodów Wielmożny Hokage przysyła do szpitala wielce wykwalifikowanych ANBU, by przerywali
mi pracę, do tego niezbyt dobrze płatną? - zapytał cicho. - Właśnie operuję, nie mam osobiście hmmm...
czasu dla pana. Wystarczy, że muszę pozostawać po godzinach, dostając tylko połowę pieniędzy
za godzinę pracy, mimo, że należało by mi się z cztery razy więcej... minimum. Nie wiadomo skąd się nagle wzięło tylu rannych... złamane ręce, żebra, a nawet rany wewnętrzne. Idioci... Mam nadzieję,
że drewniany klon zadowala Waszą Ekscelencję.
- Już skończyłeś się użalać? - Uzumaki bardziej stwierdził, niż zadał pytanie. - Nie za wiele sarkazmu?
- Czyżby Hokage-sama potrafił bez zdolności Kuramy wyczuwać emocje? - Abunarei uśmiechnął się, zarzucając nogę na nogę i wyraźnie czekając na jakieś słowa Naruto. Gdy się ich nie doczekał, położył lewą dłoń na stole. - Ładne, prawda? Zrobiłem klona z detalami - pokazał dwa sygnety nałożone
na białą rękawiczkę, na najmniejszym i serdecznym palcu. Uzumaki chwilę się przypatrywał pierścieniom,
po czym jego twarz przybrała wyraz zdziwienia.
- Skąd je masz? - rzucił krótko.
- Od ojca. Ojciec da mi wszystko za to, co dla niego robię... - wyszeptał Uchiha.
- Co dla niego robisz?
- Jestem przykładnym synem i nie biorę przykładu z pewnego idioty. To wystarczy - mruknął siwowłosy. -
Płaszcze też dostałem, dziesięć sztuk, chodź ojciec ma ich pełno... Najlepsze są te z kapturami.
- Ah tak... Domyślam się, kogo mógł masz na myśli, mówiąc o idiotach... Nie podoba mi się to,
że masz coś, co jest warte więcej, niż pieniądze, bo jest świadectwem po organizacji Akatsuki...
- Czy mama ci nie mówiła, że nie wolno przerywać medykowi pracy? Mów w końcu co chcesz, Hokage,
a potem spadam... Wybacz, ale tradycyjnie wspomnę, że twoje metody rządzenia są do kitu,
a ojca były by jeszcze gorsze...
- ...i twoje były by najlepsze. Znam to. To już chyba setny raz, kiedy jakiś dzieciak mi to mówi,
nawet mój syn, Minato wypomina mi, że powinienem zwiększyć nakład na uczelnie i takie tam...
Teraz jednak panuje pokój i to nie jest potrzebne. Priorytet to pakt z Kusą i stworzenie Wielkiej Wioski...
Przechodząc do rzeczy, jak sprawa z Nawakim?
- Nie mówiłem jeszcze? Dałem mu trochę więcej czasu. Za cztery dni zbiórka i na pewno na niej będzie. Zgodził się... ale nie chcemy tych głupich masek a'la bogowie, jak ma drużyna Itachiego... chcemy normalne, tradycyjne maski ANBU.  - Uchiha podkreślił słowa: "normalne" i "tradycyjne", po czym dodał. - Hokage się zgadza?
- Tak, jasne. Mam jeszcze jedno pytanie: kiedy zamierzasz przeszczepić oczy? -
siwowłosy westchnął i po chwili zastanowienia odparł.
- Od razu jak wróci Kakashi. Czym szybciej tym lepiej... chyba, że namówisz ojca na oddanie mi swoich oczów, lub tych Madary. Będę wdzięczny.
- Za idiotę? Nie ma mowy. Prędzej już namówiłbym go do nauczenia ciebie Edo Tensei, co by było
pewną głupotą, jeszcze byś nie przykładał się do leczenia, czekał na zgon i wskrzeszał - odparł Uzumaki.
- Edo Tensei? Widziałem wiele wspomnień ojca... Szczególnie spodobał mi się moment, kiedy pewna osoba z Edo Tensei nagle stała się żywa... Wiesz - Madara. Dzięki, nie skorzystam, wolę się w to nie bawić.
Nie teraz. Mogę odejść?
- Tak... Tylko że za trzy tygodnie masz misję ze swoją drużyną ANBU, a Drużyna Czwarta nie będzie miała misji przez następne dwa miesiące. Mają trenować. Posyłaj do nich tylko klona. Idź już -
po tych słowach Abunarei od razu opuścił gabinet.

                                                                            ***

                                                   Godzina piętnasta, gabinet Kazekage.

     Gaara i Itachi zajęli już miejsca i rozpoczęła się rozmowa.
- To jak, Kazekage-sama, co z tym nukeninem? Ma pan jakieś informacje? - zapytał spokojnie czarnowłosy.
- Wzywałbym was bez nich? - odpowiedział pytaniem na pytanie Gaara.
- Racja, niewłaściwe pytanie. W takim razie, co Suna pragnie przekazać o poszukiwanym członku organizacji Saiguron?
- Jest stale szpiegowany. To staruszek. Dawny grabarz, teraz też pracuje jako grabarz w wiosce Akina, trzydzieści kilometrów stąd na zachód. Jest czymś w rodzaju eksperymentu, bo tak naprawdę nie
był nigdy ninja, a nagle jego zdolności się ujawniły. Potrafi pobierać cudzą chakrę i to daje mu siłę.
Liczymy na wasze taijutsu, bo ninjutsu w żadnej formie nie działa.
- A co ze zwojem? - Uchiha zadał kolejne pytanie.
- Zwój jest z nim. W nim. Połknął go - wyjaśnił Gaara.
- Ma pan jeszcze jakieś informacje?
- Nie, to wszystko. Powodzenia - Kazekage uśmiechnął się.
- Dziękuję. Do zobaczenia - pożegnał się Itachi.

                                                                          ***

     Nad wioską Akina panowała już noc. Niebo było bezchmurne, wiał mocny, ciepły wiatr z zachodu, przynosząc ze sobą ziarenka piasku. Akina, była to mała osada, której istnienie w takim miejscu, jak środek pustyni było bardzo dziwne, ale jak na warunki Kraju Wiatru dało się je wytłumaczyć. Wioska ta,
wbrew pozorom, nie była jednak w złej sytuacji. Drużyna ANBU Konohy i Kumo przekonała się o tym,
gdy dziesięciu strażników wpuściło ich do środka, zamykając za nimi wielką, żelazną bramę.
Za murami ukrywał się inny świat. Jedynie maski na twarzach  shinobich spowodowały, że nikt nie zobaczył ich ogromnego zdziwienia i wcale nie miało to związku z tym, że zaczęli kroczyć po żyznej glebie,
a dokładniej czarnoziemie. Chodziło o coś innego, o coś, czego nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewałby się na pustyni. Po lewej stronie szerokiej drogi rosło wiele egzotycznych drzew owocowych, były to głównie pomarańcze i banany. Po prawej zaś była tylko woda, sięgająca aż pod mury wioski. Ogromny zbiornik z krystalicznie czystą wodą. "A ponoć kraj wiatru nic nie zyskał na wojnie... widać" pomyślał Iyazashi,
gdy zbliżali się do dużego placu w kształcie koła, jakieś dwa kilometry od bramy. W międzyczasie spotkali tylko paru tragarzy, dźwigających skrzynie z owocami, podążających w kierunku tylko sobie znanym.
Gdy dotarli już do placu o średnicy około dwudziestu metrów, przystanęli na chwilę, by rozejrzeć się
i zadecydować, gdzie iść dalej. Z miejsca, w którym byli, oprócz drogi, którą przyszli było widać jeszcze trzy inne, także nie wyłożone żadnym kamieniem, pokazujące żyzną ziemię, która najwyraźniej była dumą miejscowych. Wzdłuż tych uliczek były wybudowane kamienice o trzech kondygnacjach, każda przylegająca do siebie. W końcu Itachi zauważył to, co było mu teraz potrzebne. Poszedł w kierunku jednej z kamienic,
a ANBU zrobili to za nim. Przed tym budynkiem znajdowała się wbita tablica ogłoszeniowa, na której była również umieszczona mapa osady. Jednak, zanim Uchiha się jej przyjrzał, co innego przykuło jego uwagę.
"Uzumaki Kyuushi, pan grodu Akina, ogłasza, że każdy turysta
proszony jest o nie wchodzenie na ulicę im. Obito Uchihy
(ze względu na brak oznakowań informuje się, że to ta najbliżej akwenu, prowadząca na cmentarz). Złamanie zakazu może spowodować
gorzkie konsekwencje, z karą do 100.000 ryo włącznie. Wstęp tylko dla personelu medycznego, oraz shinobi. Teren monitorowany."
- Hej, Uchiha, powstała ulica na cześć Obito - zauważył odkrywczo Dokeshi. Itachi nie odpowiedział,
próbując sobie przypomnieć, gdzie słyszał o Kyuushim.
- Mnie osobiście zastanawia co innego... Jakim cudem ten nastolatek z Kusy dorobił się takiego miasta i to jeszcze tutaj? Rozumiem, że Kusa zawarła pakt zrzeszeniowy z Ame i włączyła do siebie Numa no Kuni,
 nie mówiąc już o ziemiach zdobytych w ramach odszkodowań od Konohy i Iwy, ale żeby pchać się nawet tutaj? - głos Shisuki  był ledwo słyszalny, gdy to powiedziała.
- Uzumaki Kyuushi ma dwadzieścia cztery lata, nie jest nastolatkiem. Do tego tytułuje się, chodź nie jest to zgodne z definicją tego stanowiska, kage. Kusakage. Dał swojej wiosce więcej niż jego poprzednicy, 
przede wszystkim stabilizację, a teraz ponoć ma dojść do...
- Zamilcz, Akamu, jeżeli chcesz dożyć rana - wtrącił się Minato. - O niczym nie wiesz, jasne?
Nie wtrącaj się, nie przekazuj informacji tajnych, bo może ciebie spotkać niemiły wypadek...
- Dobra, chodźmy. Już wiadomo gdzie - rozkazał Uchiha i skierował się w stronę ulicy, która była zakazana dla turystów. 
     Gdy cmentarz znajdował  się już w polu widzenia ANBU, Itachi odezwał się szeptem do blondyna, 
który spokojnie szedł obok niego.
- Serio z tym niedożywaniem? Gdyby coś wygadał musiałbyś zabić z pół drużyny, nie lepiej by udać, że nic się nie stało?
- Żartowałem. Chodźmy, widzę kogoś przy jednym z niewielu nagrobków - wyszeptał.
Itachi podniósł prawą rękę w górę, po czym wskazał na osobę, o której mówił Minato. 
Nie minęło pięć sekund, a cały zespół z Konohy otoczył tego człowieka. Cisza. Po chwili dołączyła 
drużyna z Kumo. Nadal panowała cisza. Osoba, którą otoczyli, nawet nie zerknęła na nich, tylko dalej czyściła nagrobek.
- Jeszcze nas nie zauważyłeś? - odezwała się kpiącym głosem Shisuka. Usłyszała w odpowiedzi cichy śmiech. - Co cię tak śmieszy? Lepiej powiedz nam, kim jesteś - rozkazała lekko zdenerwowanych tonem.
- Wy, dzieci... - odpowiedział po chwili człowiek, z którym mieli do czynienia. Jego głos był głosem osoby znudzonej życiem. - Dzieci są takie niecierpliwe. Kogo szukacie? Skąd pochodzicie?
- Szukamy Sannou Nakaishiego. Suna - poinformował go Itachi.
- Pracuję tutaj rok i nikogo o tym nazwisku nie poznałem, drogie dzieci - stwierdził pracownik cmentarza 
i wstał, posługując się drewnianą laską. Skierował się powoli w stronę małego domku,
wybudowanego na środku cmentarza.
- Kazekage-sama twierdzi co innego. A tak w ogóle, to ładne miejsce na dom. Cmentarz - mruknął Uchiha.
- Co to za cmentarz? Nagrobki na pokaz. Suna się wszędzie miesza. Te groby prowadzą tylko do tuneli 
pod ziemią. Pochowano tu tylko jedną osobę. O tam - mężczyzna wskazał na jeden z nagrobków.
- Musimy pana przesłuchać - poinformował go posiadacz Sharingana, gdy ten sięgnął po klamkę.
- Proszę, aby pan z nami porozmawiał - dodał Minato.
- Porozmawiam, chłopcy, porozmawiam - zapewnił go mężczyzna. - Tylko zaparzę sobie herbatkę. Postoicie na zewnątrz? Nie lubię ludzi i dlatego pracuję tutaj. Kazekage mało płaci, ale za to 
Uzumaki więcej. Za piętnaście minut do was wyjdę. Tymczasem zastanówcie się nad tym, co chcecie wiedzieć, ułóżcie sobie plan działania, czy co tam robią ninja - mężczyzna otworzył drzwi i znalazł się w środku domu, po czym je zamknął.
- Co teraz robimy, Itachi-kun? - odezwała się jedna z członkiń jego zespołu.
- Yukata-chan, uaktywnij...
- Byakugan!... Nie da się zobaczyć za wiele z tego, co dzieje się wewnątrz. Blokada - poinformowała Uchihę Yukata.
- Rozumiem. Piętnaście minut i wchodzimy sami jak nie wyjdzie - wyszeptał kruczowłosy.
     Czekali. Gdy minął czas, drzwi rozwarły się na oścież. Początkowo światło tak raziło, że nie dało się rozpoznać, kto znajduje się w przejściu. Później dopiero Itachi zauważył, że mężczyzna, z którym wcześniej rozmawiał, był teraz inaczej ubrany. Miał bowiem na sobie bordowy płaszcz, przewiązany czarnym sznurem na wysokości pasa, a dodatkowo spiczasty kaptur zakrywał jego głowę tak samo, jak czarna maska, ukazująca tylko oczy. Te natomiast były wyjątkowe jak na człowieka, zielone jak jasna trawa, a ich źrenice były... Tu pojawił się niestety problem, bo nie było ich. Za to białka były czarne w świetle wydobywającym się z domu.
- Nie przedstawiłem się. Może nie znam Sannou Nakaishiego, ale to o mnie państwu chodzi. Konoha,
nie mylę się, Uchiho? W Suna nie posiadają Sharingana. Widzę, że podpadłem... A moje imię to Idenashi Kagetsu. To ciało to idealna zmyłka, widzę.
- Jesteś z Saiguron i stoisz za zabójstwem wielu ninja? - zapytał spokojnie Itachi.
- Obrona własna. Zresztą, w porównaniu z wami, mordercami z przeklętymi oczami, to i tak nie wiele...
Nie powinno się atakować kogoś, którego winą jest jedynie to, że jest - rzucił obojętnie Kagetsu.
- Saiguron? - dopytywał się kruczowłosy.
- Tak, Itachi. Chętny do nas?
- Skąd wiesz, kim jestem?
- Dedukcja. To proste. Jesteś ty, zdrajca, brat i siostra. Każdy ma jakieś cechy szczególne. Trudne do zgadnięcia? - zapytał znudzonym głosem Idenashi.
- Zwój czwarty, Shi. Oddasz nam go po dobroci? - Itachi nie odpowiedział na pytanie Kagetsu.
- Nie mogę... To moja pokuta z grzechy. Bronić zwoju do śmierci, póki Mędrzec nie poprosi o niego - wyszeptał mężczyzna.
- W takim razie pozostaje... walka - odpowiedział Uchiha.
- Jak znajdziesz zwój, jeżeli wygrasz? Szanse są marne, nie uważasz? Taki lekkomyślny... taki prymitywny... Jak jego klan...
- Poszukam, a kiedyś znajdę. Od czegoś ma się techniki - odparł czarnooki.
- Gadamy dalej, czy w końcu walczymy, dziecko? - zapytał Kagetsu i zniknął. Zjawił się za kruczowłosym. Zamachnął się i... Trafił.

                                                          
Witam wszystkich! Na wstępie chciałbym podziękować Sasame Ka za cudowny szablon. Nawiasem mówiąc,
miał przedstawiać trójkę rodzeństwa i tylko Abunarei ma inny kolor włosów niż w opowiadaniu,
ale to tylko mały szczegół. Wielkie dzięki za szablon, bardzo mi się podoba.

Po drugie, standardowo proszę o komentarze, wasze zdanie bardzo mnie interesuje.

Pozdrawiam,
Ja ne!


2 komentarze:

  1. No więc tak - zacznijmy od pochwał. Bardzo dobrze Ci idzie, jeśli chodzi o samo pisanie. Nie zauważyłam jakichś porażających błędów typu ort., interpunkcja itp. Chociaż na początku było trochę powturzeń, ale szybko przeszło. Świetnie opisujesz miejsca, krajobrazy i wygląd danej osoby, ale mógłbyś trochę popracować nad opisywaniem emocji - brakuje mi tego u Ciebie. Co do samego bloga, niestety nie dane mi jest zobaczenie w całości Twojego nowego szablonu, bo zawsze czytam i komentuję na telefonie komórkowym, więc doceń moj wysiłek i wybacz ewentualne literówki xD Pozostaje mi wierzyć w Twój gust artystyczny i mieć nadzieję że kiedyś zobaczę go w pełnej wersji. Dalej. Bardzo dobrze, że dodajesz czasami obrazki oddające wygląd postaci, sytuacji i zachęcam do przekopywania internetu w celu znalezienia większej ilości takich rzeczy. Wiem, że to bardzo męczące, więc możesz od czasu do czasu sprubować coś narysować. Sama dość sporo rysuję.
    A teraz czas na opiepsz:
    1. Coś co mnie kurewsko irytuje w Twoim blogu - nazywanie nowych postaci imionami bochaterów, którzy np. już nie żyją. Prosty przykład - piszesz że Itachi robi coś tam i coś tam. Wiem, że chodzi o syna Sasuke, ale moje widząc ,,Itachi,, przed oczy wyskakuje mi wizerunek Itachiego ( tego prawdziwego). Co prawda po ośmiu rozdziała widzę już Itachiego ze zdjęcia ( dlatego pisałam że to taki dobry pomysł), ale w Minato widzę już tylko ojca Naruto, nawet Twoje pisanie o byakuganie nie pomaga. Po prostu ojciec Naruto i kropka. Albo Kushina- widzę Kushinę, a tu nagle wyjeżdżasz z tym że ma brązowe włosy.
    2. Polecam pobawić się w zakładki- Bohaterowie, Archiwium bloga, SPAM, o opowiadaniu, o autorze itp.
    3. Nie sądziłam, że kiedyś będę do tego zmuszona, ale ... zdecydowanie PISZ KRÓTSZE NOTKI!!! Lepiej rzeby były krótsze, a za to częściej publikowane, nie uważasz? Pozatym, w niektórych momentach akcja jest tak powolna i nudna, że aż się chce rzucić to wszystko w pizdu. Na razie jesteśmy na misji - aha, wspaniale. Ale pod koniec rozdziału zaczęło się robić interesujiąco.Słowem : KRÓTSZE, CZĘSTSZE, WIĘCEJ AKCJI.
    4. Nie możesz kończyć rozdziału np.,, zmęczeni po walce udali się do swoich pokoi,,. I spać. I do następnego dnia. I w tym momencie wiem, że następny rozdział zacznie się słowami ,, następnego ranka,, albo przy takiej rutynie ,, kilka dni później,,. Rozdział powyrzej jest zakończony bardzo dobrze - aż zaczęłam żałować że skończyłeś. Tak szczerze, to jestem cholernie ciekawa co jest dalej, i myślę, że już najwyższy czas na nowy rozdział.

    Dobra, chyba koniec wyrzywania się na Tobie xD Tak poza tym, to moją ulubioną postacią w Twoim opowiadaniu jest Itachi. Może dlatego, że jest kurewsko podobny do Madary, a w całym anime chyba nie ma nikogo, kogo bym tak bardzo wielbiła. Taki mój prywatny bóg xDD. Pomijajiąc moją mini nowennę uwielbiającą, to postać stworzona przez Ciebie ma całkiem przyjemny charakterek ( mały hazardzista =_= ). Tylko imię mnie dobija :/. Ale zostawmy już tą kwestię imion, już nic z tym nie zrobimy.
    Pozdrawiam serdecznie i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział

    ~Hikari

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam tylko dodać, że choćbyś czasem nie zobaczył mojego komentarza pod postem - nie załamuj się xD Wiedz, że ZAWSZE, systematycznie odwiedzam blogi które mnie zainteresowały. Twój blog do nich należy. Tylko czasami jestem zbyt leniwa, żeby dodać komentarz xD

    ~ Hikari

    OdpowiedzUsuń

layout by Sasame Ka