Uchiha i Konoha. Zamknij na klucz to, co naprawdę myślisz.
Blog Modern Konoha by Jikukan Ido,
o rodzeństwie Uchiha, oraz ich przygodach.

Kontakt : jikukan.ido@gmail

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 5 - Koniec egzaminu

     Powoli zbierało się na ulewę. Powietrze stało się gęstsze, było duszno. Wiatr zaczął mocno wiać, wyginając drzewa. Na ich liściach zjawiły się już pierwsze kropelki. Zwierzęta zaczęły się chować do swoich nor i dziupli, z wyjątkiem ślimaków, których to pojawiało się coraz więcej. Póki co zaledwie kropiło,
ale było pewne, że na tym się nie skończy.
     Wzdłuż rzeki szedł sobie spokojnie białowłosy chłopak z charakterystycznymi zębami wyglądającymi jak te wampira. Podrzucał kunaia w górę, a gdy ten spadał, łapał go. Był pochłonięty rozmową z chłopakiem o rudych włosach, który był od niego wyższy o głowę. Pogrążyli się w wymianie komentarzy na temat ostatnio stoczonej walki. Tuż za tą dwójką kroczyła jeszcze jedna osoba, wyższa od białowłosego,
ale niższa od rudowłosego. Była ubrany w czarny płaszcz, na głowę miała zarzucony kaptur, spod którego opadały długie, czarne włosy sięgające do pasa, o lekko fioletowym odcieniu. Na dłoniach miała czarne,
skórzane rękawiczki. W prawej ręce trzymał pięćdziesięcio centymetrowy sztylet,
który płonął mimo deszczu.
- Jeszcze nie jest gotowe. - szepnęła sam do siebie zakapturzona postać, obserwując swoimi
białymi oczyma broń. Trenowała teraz najwyraźniej nad jakimś nowym jutsu, ale niestety nie osiągnęła planowanych rezultatów.
     Rozpadało się jeszcze mocniej. Teraz było wyraźnie słychać, jak wielkie krople deszczu uderzają o podłoże. Trójka kompanów dalej spokojnie kroczyła wzdłuż rzeki, a białowłosy się jeszcze bardziej ożywił.
- Wykryto nas. Już idą. - Poinformował chłopak idący z tyłu. Jego koledzy zatrzymali się. W tym samym momencie na niebie zjawił się pierwszy piorun. Błyskawica uderzyła gdzieś blisko, toteż prawie natychmiast
było słychać grzmot. Nagle przed trójką shinobi zjawiła się Drużyna Pierwsza.
     Abunarei i Kuratsuki szybko wyrwali się z uścisku Nejiego. Od przeciwnej drużyny dzieliło ich
pięć metrów. Drużyna z siwowłosym na czele podeszła bliżej, by podać dłonie przeciwnikom.
Tylko najcichszy z nich nie zgodził się wykonać tego prostego gestu. Po krótkim powitaniu zaczęło się.
- Wybraliśmy was na naszych przeciwników. Proponujemy walkę jeden na jednego. Wygrani mogą odejść i nie zostaną zaatakowani przez innych wygranych. Co wy na to? - odezwał się Uzumaki.
- Ok, Neji, ale ja walczę z tobą - odezwał się rudowłosy.
- To świetnie. Gotowi? Tsuko, ty powalczysz z kolegą z podwórka, Neji z Shinrim, a ja
pobawię się z Nawakim - powiedział Abunarei.
     Zza Maguro wyszedł czarnowłosy. Uaktywnił Byakugana i spojrzał nim w oczy Uchihy, unosząc przy
tym głowę. Ten jak na zawołanie włączył Sharingana. Gdy tylko pojedynki Shinri vs Neji i Maguro vs Kuratsuki się zaczęły, Abunarei rzucił na Hyuugę genjutsu. Pokazał mu jak w trawie leży jego ciało,
pozbawione rąk i nóg, z powbijanymi kunaiami w tułów. Szybko zmienił obraz. Teraz całe pole walki rozpływało się, jakby było z plasteliny i panowałby upalny dzień. Tylko jeden element był ciągle taki sam - dwa Sharingany umieszczone na niebie.
     Dwieście metrów dalej, poza genjutsu, toczyła się walka brązowowłosego z rudowłosym.
Walczyli na drzewach, co chwilę przeskakując z czubka jednego na drugi, a w powietrzu zderzając się.
Był to pojedynek głównie na taijutsu. Niewątpliwie chwilowo Shinri miał przewagę, ale to tylko dlatego,
że Uzumaki nie miał aktywnego Byakugana i nie stosował techniki czasoprzestrzennej.
     Druga walka toczona była przy użyciu ninjutsu. Pięćdziesiąt metrów dalej od Nawakiego i Abunareia.
Obecnie białowłosy stał na środku rzeki, a woda, która go otoczyła, przybrała kształt bliżej nieokreślony. Wielkość monstrum, które powstało, stale rosła, a poziom wody w rzece opadał. Niedługo znowu będzie taki sam, bo lało jak z cebra, co powodowało szybkie uzupełnienie wody. Dziesięć metrów od powstałej bestii stała w lekkim rozkroku kruczowłosa Uchiha, formując chakrę w dłoni.
Jej plan był prosty, aczkolwiek wiedziała, że może się bardzo zmęczyć - planowała trafiać prądem Maguro, aż w końcu go unieruchomi. Niestety zrealizowanie planu utrudniało jej to, że Houzuki był dosyć wytrzymały,
a do tego nie pozwalał jej się zbliżyć, formując z wody  kunaie, które w niezliczonej ilości wylatywały w stronę dziewczyny. Mimo wszystko Uchiha była pewna zwycięstwa, jedyne czego nie była pewna, to stanu, w jakim będzie po pojedynku.
     Po chwili iluzja, którą rzucił na Nawakiego Abunarei, zniknęła. Uchiha szybko odskoczył na
pobliskie drzewo, stojąc na nim równolegle do ziemi i obserwując Hyuugę, który dochodził do siebie.
Gdy już odzyskał panowanie nad swoim ciałem, a trwało to zdumiewająco krótko, warknął cicho.
- Pobawisz się ze mną, Uchiha? Ty? Mój klan jest silniejszy... Nie jesteś swoim bratem by
dyktować warunki, a ja nie mam zamiaru wierzyć w plotki o tobie. - Zdjął kaptur, poprawił włosy, wiążąc je z tyłu w kitek. Teraz było widać dokładnie jego twarz, identyczną z twarzą dziadka, ale bardzo opaloną. Jego skóra wyglądała, jakby niedawno opuścił solarium. Kontrastowało to z siwowłosym, który był
bardzo blady, głównie dlatego, że większość dnia spędzał w Świątyni Nakano, studiując zwoje z technikami i zastanawiając się nad ukrytym sensem tablicy, która pozostawił klanowi Uchiha Rikkudou Sennin.
Tylko czasami Uchiha wychodził z domu, rzadko na misje, głównie by potrenować z siostrą,
gdyż brat często opuszczał wioskę, najczęściej podróżując do Kirigakure lub Sunagakure,
gdzie reprezentował wioskę i klan. Abunarei był tylko w jednej wiosce ninja, a mianowicie Amegakure.
- Jesteś ślepy. Może jesteś Hyuugą, ale biel twoich oczu nie wskazuje na Byakugan, ale brak wzroku.
Jeżeli krążą o mnie plotki, zawierają część prawdy. Dobre kłamstwo to odpowiednia kompozycja fałszu,
prawdy i tego, co ludzie chcą usłyszeć. Mówisz, że twój klan jest silniejszy, tak? Dzisiaj się przekonasz, jak bardzo jesteś w błędzie - odpowiedział spokojnie Uchiha. -Pamiętasz egzamin na chunnina?
- Tak, bo co? - odpowiedział Nawaki. Uchiha uśmiechnął się do Hyuugi. Nie wesoło.
Był to uśmiech fałszywy, w którym ukrywało się szyderstwo.
- A więc nie zaprzeczysz, że szybko pokonałem przeciwników? - zapytał siwowłosy.
- W finale mieliśmy remis, Uchiha. Tym razem to ja odniosę zwycięstwo. Mój...
- Mój klan to, mój klan tamto. Bo zamierzałeś znowu użyć tego słówka? - Abunarei przerwał Hyuudze, papugując jego ton głosu. Po chwili odezwał się innym tonem. Głosem, w którym czaiła się groźba. -
Naucz się... że... to nie wioska jest dla klanu, a klan dla niej. Nie patrz na innych ze względu
na pochodzenie, a przyjrzyj się ich zdolnościom. Duma z klanu jest zaletą, ale nie powinno temu towarzyszyć szydzenie z innych, a zamiast tego obrona dobrego imienia klanu. Zresztą, Uchiha Madara był z mojego klanu - w głosie siwowłosego dało się usłyszeć nutkę dumy.
     W tym momencie Huuga zaczął się wolno cofać do tyłu, po czym wykonał salto do tyłu,
używając techniki Uwolnienie Wiatru - Pociski Próżniowe. Abunarei z łatwością wszystkich uniknął, zapadając się pod ziemię. Wyskoczył tuz za Nawakim, próbując go trafić w plecy kusanagi, które wyjął.
Niestety Hyuuga szybko odskoczył.
 "Na początek muszę poznać jego możliwości, zanim wytoczę asy z rękawa. Zabawmy się" -
pomyślał Uchiha. Wyjął kunaie i wypuścił tuzin w powietrze. Po chwili dorzucił trzynasty, który nadał kierunek pozostałym, tak, by trafiły w czarnowłosego z różnych stron. Gdy kunaie były już trz metry od celu,
podzieliły się, z każdego powstało 10 noży. Nawaki zawirował i ani jeden go nie trafił.
Teraz z kolei Hyuuga podbiegł do Uchihy, chcąc zastosować technikę miękkiej pięści. I jemu się nie udało. Gdy był w zasięgu siwowłosego, ten szybkim kopnięciem w brzuch spowodował, że białooki odleciał dwadzieścia metrów, wypluwając przy tym sporo krwi. Udało mu się odpowiednio obrócić w powietrzu,
dzięki czemu nie upadł, tylko zgrabnie wylądował na ziemi. Przetarł usta ręką, po czym przy użyciu jednej dłoni uformował pieczęć i z jego ust wyleciał słup ognia, zamieniając się w pięć kul o średnicy pół metra,
które leciały w stronę Uchihy.
- Housenka no jutsu, tak? Spalę to, co tam ukryłeś - powiedział do Hyuugi Uchiha, tworząc gigantyczną kulę ognia o średnicy dziesięciu metrów, która poleciała w stronę Hyuugi, pokonując jego atak.
- Nikt nie pokona mnie w walce sztuką ognia, Nawaki - szepnął Uchiha, zjawiając się tuż za białookim - Nikt. Możesz być sobie największym geniuszem, możesz douczać się u Itachiego, ale to nie zmieni faktu,
że ja posługuję się ogniem lepiej od ojca, a nawet od Madary. Wy wszyscy używacie rąk do
tworzenia pieczęci, a wasza chakra nie jest w pełni wykorzystywana. Nikt nie kontroluje jej tak jak ja. -
Siwowłosy zaczął formować skalpel medyka w lewej dłoni. Nagle jego prawa ręka stała się bezwładna.
- Masz szczęście, Nawaki. Ręka znowu mi szwankuje. Może gdy będę walczył jedną ręką, to sobie
lepiej poradzisz - mruknął Uchiha. Gdy tylko skończył mówić, Nawaki odwrócił się na pięcie krzycząc :
- Miękka pięść! 64 uderzenia! - Abunarei z zawrotną prędkością bronił się ręką, w której miał
uformowaną chakrę. Najwyraźniej miał już do czynienia z tą techniką, co biorąc pod uwagę, że jego sensei była matką Nawakiego nie zdziwiło go, aczkolwiek zastanawiał się, dlaczego nie uszkodził mu chociaż przepływu chakry w dłoni?
Białooki zaczynał tracić panowanie na sobą. Siwowłosy poczuł u niego nagły wzrost chakry.
Gdy już skończył się bronić, powiedział :
- Moją sensei jest twoja matka, Nawaki. Znam twoją technikę doskonale mimo, że moje oczy nie pokazują chakry w ten sposób, co twoje. Mógłbym nawet zaatakować ciebie tą samą techniką, ale to już
by była porażka, co nie? - jego głos był obojętny - Pokaż coś silnego, nie takie słabe sztuczki.-
Odbiegł szybko od Nawakiego. Zauważył, że jego powieki przybrały pomarańczowy kolor.
Uchiha zamrugał, by się upewnić, że się nie przewidział, jednak miał dobry wzrok.
"To by tłumaczyło ten nagły przyrost chakry. Heh, ja nawet nie użyłem
ani jednego porządnego jutsu, a ten już szykuje..."  - rozmyślał Abunarei, gdy...
- Fuuton : Rasenshuriken! - usłyszał głos Nawakiego, a w jego stronę został rzucony ogromny Rasenshuriken. Uśmiechnął się. Przyłożył do ziemi rękę.
- Mokuton : Mokujouheki! - Z lewej i prawej strony pojawiły się drewniane filary...
Szybko połączyły się z sobą tworząc kopułę nad Uchihą, z którą zderzył się Rasenshuriken, osłaniając w ten sposób Abunareia; lecz gdyby nie ich grubość, to pewnie Rasengan by się przebił, bo udało się mu zrobić małą dziurkę, przez którą Uchiha widział, co się dzieje na zewnątrz. Po uderzeniu kopuła się rozdzieliła i korzenie schowały się pod ziemię.
- A więc, Hyuuga, Hokage pomógł ci w zostaniu mędrcem? Czyli jednak potrafisz trochę
kontrolować chakrę. Nie będę ci pokazywał czegoś podobnego, nie lubię naśladować w walce, więc po prostu... - z obojętnego tonu Uchiha nagle zaczął się śmiać. - A jednak słabiutko z kontrolą... Widziałeś się w lustrze? Masz jakieś krosty... Zamieniamy się w żabkę?  - siwowłosy nie powstrzymał się od śmiechu, który trwał parę sekund i nagle ucichł. Zniknął. Pojawił się za Hyuugą. Jego ton był lodowaty.
- Możesz wyczuć chakrę? Nie będę więc tłumił swojej. Zaczynamy zabawę. Potrwa krótko. Masz szczęście, że musisz przeżyć. Zresztą, szkoda by cię zabijać. - Mówiąc to Uchiha wyjął katanę i szybkim ruchem zamachnął się na Nawakiego.
Hyuuga odskoczył, ale stracił kilka włosów. Ciemnowłosy przeszedł szybko do ataku i
zamachnął się na Abunareia. Ten po raz kolejny kopnął go, tym razem trafiając w bark.
Coś chrupnęło i Nawaki lekko stęknął.
"To ma być Tryb Mędrca? Zabawne..." - pomyślał siwowłosy.
     Białooki szybko nastawił sobie kości. Uchiha chwycił lewą ręką Hyuugę i odrzucił go. Nawaki przeleciał przez rzekę, trafiając w drzewo, po którym się osunął. Znowu plunął krwią. Zdziwiła go siła oponenta.
Siwowłosy szedł spokojnie w stronę Hyuugi, obecnie będąc na środku rzeki. Nawaki wstał. Zauważył,
że w środku Uchihy toczy się dziwny bój - dwa rodzaje chakry walczyły ze sobą...
Abunarei zjawił się obok Hyuugi. Ręką, w której kumulował zieloną chakrę, dotknął rękę białookiego,
a ta stała się bezwładna.
"Teraz będzie sprawiedliwiej..." - pomyślał szarowłosy. Postanowił szybko odskoczyć, ale tym razem dostał od Hyuugi z pięści w twarz. Tak go to zaskoczyło, że Nawaki trafił go drugi raz, zanim Uchiha kucnął,
podhaczył bruneta, by ten stracił równowagę, po czym wykopał go w powietrze. Skoczył za nim i
oplótł go bandażami. Następnie zaczął wraz z Nawakim wirować, spadając w dół. Ciemnowłosy nadal miał aktywny Tryb Mędrca, mimo to Uchiha nie zwracał na to uwagi. Gdy byli już blisko ziemi,
Abunarei odskoczył, a Hyuuga walnął z impetem w glebę, robiąc w niej dół. Siwowłosy się od niego odwrócił i ruszył w stronę rzeki. Nagle zauważył, dzięki Sharinganowi, jak obrywa
wielkim Rasenshurikenem. Zapadł się pod ziemię, a nad jego głową przeleciało to jutsu.
Wyskoczył przed Nawakim, który od razu to zauważył. Uchiha postanowił biegać w kółko z zawrotną prędkością, by Hyuuga nie mógł za nim nadąrzyć. Co chwila wypuszczał z rąk kunaie, które mknęły w stronę białookiego, który wirował i odbijał je. Nagle siwowłosy wyskoczył w powietrze, pikując w stronę Nawakiego. W dłoni trzymał katanę naładowaną błyskawicą. Hyuuga w odpowiedzi na to pokrył swój sztylet ogniem, wycelował w Uchihę i... trafił, przebijając brzuch siwowłosego.
     Polała się krew. Abunarei wypuścił z dłoni broń i zaczął krztusić się krwią. Brunet podszedł do niego z miną wyrażającą wyższość.
- I jak? Boli? Nie masz czasu by mnie pokonać... wylew krwi następuje za szybko...-
syn Sasuke rzucił na niego tylko spojrzenie pełne radości.
- To ja... tu jestem... medykiem  - powiedział z trudnością. W tym samym momencie jego lewe oko zamknęło się, a ciało zaczęło powoli znikać. Hyuuga  ruszył spokojnie w stronę dębu rosnącego
nad wodą. Zdezaktywował Tryb Mędrca i Byakugana. Był już w połowie drogi, gdy...
- A ty dokąd się wybierasz, Hyuuga? - rozległ się głos siwowłosego. - Jeszcze z tobą nie skończyłem. Właśnie doświadczyłeś jednej z naszych technik klanowych. Marnotrawstwo, ale sobie zobaczyłeś, jak znikam. - Nawaki aktywował z powrotem Byakugan, ale nie był w stanie wejść w Sage Mode. Nagle przed nim pojawił się Abunarei, o dziwo wyglądający na kogoś w pełni zdrowego.
- Jak to możliwe, że jesteś w tak dobrym stanie? - zapytał zdziwiony Hyuuga. - Zatrułem miecz substancją paraliżującą, nie powinieneś móc się ruszać - wyjaśnił.
- Najwyraźniej nic nie wiesz o moich oczach. - Mruknął cicho Abunarei. - A teraz wybacz, twój czas na atakowanie właśnie się skończył. Nie uaktywniaj Byakugana przez następny miesiąc... taka rada na koniec.-
Mówiąc to Uchiha zaczął szybko wymachiwać kataną. Po chwili przed nim leżał Hyuuga,
pozbawiony stóp i dłoni. Siwowłosy stworzył cztery klony i każdy zajął się szybkim tamowaniem ran.
Działo się to tak szybko, że Nawaki poczuł tylko ból i nagle przestało boleć.
- Już nie boli, co? W szpitalu ci przyszyją...  - zaczął łagodnie Abunarei. W jego głosie było słychać
wyraźny smutek, jednak każdy, kto go znał, wiedział, że to raczej udawane. - Udowadniałem tobie,
jaki to słaby jesteś teraz w porównaniu ze mną, a ty dalej byłeś tak pewny siebie. A teraz spojrzenie w oko,
na pamiątkę... - mówiąc to Uchiha rzucił na niego genjutsu. Nawaki wrzasnął.

                                                                          W genjutsu :
     W ciało Hyuugi wbijają się pale. Podchodzi do niego Uchiha, wbijając mu w głowę miecz, po którym spływa czarny strumień... Z głowy bruneta wylewa się czarna substancja.
- A teraz słuchaj, Hyuuga Nawaki - rozległ się echem głos Uchihy. - Nie będę już prawił tobie morałów, nie warto. W Księżycowym Świecie czas płynie inaczej... bynajmniej w moim i tym mojego ojca. Teraz spędzisz tutaj dziesięć dni. Dwieście czterdzieści godzin. 
W rzeczywistości miną trzy sekundy. Przez cały ten czas twoja dusza będzie przebijana tymi palami, które czujesz. Przez cały ten czas będziesz miał wbity ten miecz w głowę. 
Zaczynam blokować twojego Byakugana. Obudzisz się w szpitalu. Nie uaktywnisz doujutsu przez trzydzieści jeden dni, nawet, jeżeli będziesz miał wspomagacze. Jeżeli to zrobisz, każde użycie pozbawi twój Byakugan 10% widoczności, czyli po dziesięciu użyciach oślepniesz. Daję ci czas na rozmyślanie nad swoim życiem. Ja będę milczał. - Uchiha się już więcej nie odezwał.

     Nadal toczyły się jeszcze dwie walki. Gdy Neji zauważył koniec walki Nawakiego z Abunareiem, teleportował się za Shinrim, trafiając go w głowę i powodując u niego stratę przytomności.
Rudowłosy zaczął spadać, ale Uzumaki go złapał i położył na ziemi, po czym zjawił się obok Uchihy.
Walka Kuratsuki z Maguro trwała dłużej, toczyła się jeszcze pięć minut. W końcu kruczowłosej udało się unieruchomić Hozukiego, była jednak bardzo wyczerpana. Zdezaktywowała Sharingana i powolnym krokiem ruszyła w stronę kolegów z drużyny.
     W tym samym momencie obok Abunareia i Nejiego zjawili się Minato i Sasuke.
Starszy brat Nejiego trzymał w ręku notes.
- To był twój plan, Abunarei? Pokonałbyś go bez tego. Nie musiałeś go tak ranić. I po co te genjutsu... ? - zaczął spokojnie Sasuke.
- No właśnie, Abunarei, na co ci to było?  - Minato był lekko podenerwowany. Kuratsuki w końcu udało się dojść do grupki shinobich. Spojrzała na szatyna, a następnie na siwowłosego. Dziwił ją spokój brata.
"Przecież ojciec obiecał mu, że jak jeszcze raz kogoś z wioski potnie na kawałki, to sprawi, że Abunarei zostanie kapitanem jakiejś drużyny... A mój brat nie lubi prowadzić drużyn... woli trenować.
Czemu zarówno on, jak i ojciec są tacy spokojni?" - rozmyślała kruczowłosa.
- Zasłużył sobie na to... Taki mały szok... Zwłaszcza, że sam nie był lepszy, też mnie przebił. Ten szok...
może wpłynąć pozytywnie na jego zachowanie, gdy tylko się obudzi, zobaczycie zmianę - odpowiedział siwowłosy do ojca i Minato.
- Kapitanie Sasuke, znam Nawakiego... To nie jest miły chłopak, ale nie zasłużył na coś takiego.
Gdyby pański syn nie był medykiem, to bym proponował jakąś większą karę...  Jednakże on zna się
na medycynie, więc jak powiedział, że się obudzi, a do niego, że go naprawią, to tak będzie. Tylko niech kapitan ochroni go przed złością tej wybuchowej... - powiedział Minato.
- Pilnuj słów, jakich używasz, Minato. Ta wybuchowa to moja żona - przerwał mu Sasuke.
- Przepraszam, kapitanie.- Uzumaki lekko się ukłonił - Mam rozkaz zapisywać każde jutsu w protokole,
nie licząc genjutsu, których nie muszę klasyfikować. Jednakże... To co użył Abunarei nie było genjutsu,
tylko ninjutsu/doujutsu, wnioskując po tym, że pański syn stracił Sharingana. Tak więc co zanotować?
- Izanagi. Technika zakazana w klanie Uchiha. Miał moje przyzwolenie.Nic więcej nie pisz,
nie opisuj działania - po tych słowach Sasuke skierował się do syna. - Abunarei, gdzie masz
zapasowe oko? Jaki jest stan Nejiego?
- Izanagi... Abunarei, czemu nie powiedziałeś? - krzyknęła kruczowłosa.
- Moku Bunshin no Jutsu! - z ciała Abunareia wyszedł jego drewniany klon, formując chakrę
medyka w dłoniach. Klon sięgnął za pazuchę oryginały, wyjmując słoiczek i wyciągając oko.
- Klon będzie miał lepsze pole widzenia. Mógłbym zrobić to sam, ale nie chcę czegoś uszkodzić - szarowłosy całkowicie zignorował siostrę. Wyciągnął sobie lewe oko, a gdy je miał w dłoni, zmiażdżył je i pociekła krew. Klon przeszczepił Sharingana i zniknął.
- Abunarei... nigdy więcej nie rób tego przy mnie - wycedził cicho Neji. Uchiha cicho westchnął.
"Przy tobie raczej już tego nie zrobię." - pomyślał.
Minato uważnie mu się przyglądał, pewnie chcąc uchwycić podobieństwa do Itachiego.
- Jak poskładają Nawakiego, to będzie wszystko dobrze. Niech tylko przebudzi go ktoś na poziomie matki,
lepiej po poskładaniu, inaczej będzie go to bolało, a tak ma znieczulenie gratis. Hyuuga nie będzie mógł używać doujutsu przez miesiąc po przebudzeniu, ale o tym go już poinformowałem w genjutsu, więc nie ma co sobie zawracać głowy. Zna konsekwencje aktywacji Byakugana, więc na 99% tego nie zrobi - powiedział spokojnie Abunarei.
- Minato, zawołaj Naiko, niech zaniesie Hyuugę do szpitala. Tylko niech nie informuje Sakury,
co się jemu stało, najlepiej niech wprowadzi go do Ino, aby ta poskładała Hyuugę...
Niech jej tylko przekaże, że nie ma póki co ujawniać pacjenta mojej żonie - rozkazał Sasuke.
- Hai, Sasuke-sama - odpowiedział Minato i złożył ręce w pieczęć, znikając w dymie.
- Ojcze, w domu chcę z tobą porozmawiać o moim dalszym rozwoju - powiedział do Sasuke Abunarei.
- Hai. Wasza drużyna pokonała sześć osób, kolejną walkę mogliby stoczyć tylko Neji i ty, bo widzę, że Kuratsuki się wyczerpała.  Pewnie i tak byście jej chronili... Nie pozostaje mi więc nic innego, jak rozkazać wam teleportację do wieży. Poza wami zostały tylko cztery osoby, które teraz walczą - rzekł kruczowłosy.
- Hai! - odpowiedziała drużyna Hanabi. Abunarei złapał za rękę siostrę, po czym przenieśli się do wieży.
     Pojawili się obok Naruto.
- A wy co tu robicie? - zapytał Hokage. - Egzamin trwa.
- Sasuke-senpai kazał nam teleportować się tutaj. Pokonaliśmy po dwie osoby - odpowiedział mu Neji.
- Sasuke miał się do was nie odzywać, coście narobili? - Naruto próbował się dowiedzieć czegoś więcej.
- To moja wina - zaczął Abunarei. - Poodcinałem ręce i stopy Nawakiemu, użyłem Izanagi, rzuciłem na niego Tsukuyomi... niekoniecznie w tej kolejności. Hyuuga jednak żyje, więc niech się Hokage nie martwi.
Hokage wyrządził mi większą szkodę, niż ja jemu. - Naruto na chwilkę zatkało. W tym czasie Neji odszedł od grupy i przywołał sobie ramen, które zaczął spożywać. Przywódca shinobich Konohy chwilę spoglądał na niego, nie ukrywając chęci na skosztowanie swojej ulubionej potrawy. Kuratsuki patrzyła z pogardą na
uzależnionych od ramen Uzumakich. Po chwili blondyn się otrząsnął.
- Moje działania mają na celu wyłącznie dobro, zarówno wioski, jak i świata shinobi, oraz klanów zamieszkujących go. To co tobie zrobiłem nie jest złe. W końcu żyjesz, to ciebie tylko wzmocni.
Sam sobie wyrządziłeś większą szkodę. Wystarczy spojrzeć na twoją prawą rękę. Znowu bezwładna.
Użyłeś Izanagi i Tsukuyomi? Widzę, że masz parę oczu.. Kiedy właściwie nabyłeś Mangekyou? -
słowa wypowiadane przez Naruto były skierowane do Abunareia, a ton Hokage był naprawdę miły.
- Mam dwoje oczu, bo z rana usunąłem prawdziwe, zastąpiłem Sharinganem kogoś innego,
a gdy stracił moc, znowu wszczepiłem własny. Mangekyou Sharingan mam od misji, która odbyła się pół roku temu, na którą posłałeś Drużynę Pierwszą i Szóstą. Od mojej ostatniej misji poza wioską.
Od śmierci Mizugetsu. Hanabi-sensei, Kuratsuki i Neji wiedzą o moich oczach. Niedługo powiem ojcu - odpowiedział spokojnie Abunarei.
- Jakie masz techniki? - zapytał Uzumaki.
- W kolejności obudzenia będą to : Amaterasu, Tsukujomi, Kotoamatsukami i Susanoo -
odrzekł siwowłosy. - Dzięki tej ręce, którą Hokage uważa za szkodę dla mojego ciała mogę użyć tej trzeciej techniki dwa razy na dzień. Sprawdzałem na wężach.
- Na wężach? - powtórzył Naruto.
- Hanabi-sama powiedziała, że nie wolno mi używać tej techniki na ludziach. Godzi ona w ich wolność,
a każdy powinien mieć prawo do decydowania o sobie. Przynajmniej taki był jej argument. Jako, że ją szanuję, usłuchałem jej - odpowiedział Uchiha.
     Naruto westchnął. Spojrzał w stronę syna, który zajadał się ramenem, ale szybko odwrócił wzrok od tego ponurego widoku. Ponurego, bo to on powinien teraz zajmować miejsce Nejiego.
- Możesz pokazać mi swoje techniki? Mam na myśli Amaterasu i Susanoo... - zaczął blondyn.
- Nie - odpowiedział spokojnie Uchiha.
- Dlaczego nie? - zapytał Naruto, a jego głos powoli stawał się mniej opanowany - Przecież jako Hokage...
- Nie - przerwał mu siwowłosy. - Dlaczego nie? A może dlatego, że użyłem dzisiaj kilku Chidori,
paru silnych technik, Izanagi, Tsukuyomi... Przy czym przez długi czas utrzymywałem cudzego Sharingana w stanie zdezaktywowanym. Nie mam już tyle chakry, by pokazać pełnię moich możliwości,
a dodatkowo sądzę, że najlepiej by było je pokazać gdzieś z daleka od wioski.
- Przecież możesz... - zaczął Naruto.
- Nie mam zamiaru korzystać z bonusów. Nie jestem tobą, ani moim ojcem, by korzystać z cudzej chakry, Naruto-senpai. Nie w takiej odrażającej postaci - "w pełnej to co innego" Abunarei znowu przerwał Naruto.
- O czym wy mówicie? Jakiej cudzej chakry? Nic nie zauważyłam... - wtrąciła się  kruczowłosa.
- Nieważne. - Uzumaki machnął ręką; maskując szybko rozczarowanie, które okazało się na jego twarzy. - Jak chcesz wiedzieć, to popytaj ojca lub brata, albo Sakurę... chociaż oni też może nie powiedzą, bo twój brat nalegał.
- Świetnie! Jak zwykle ja nic o niczym nie wiem, kiedy reszta jest dobrze poinformowana! - Kuratsuki założyła ręce na piersi i opuściła Naruto i brata, idąc w stronę Nejiego.
- Abunarei, opiszesz mi je chociaż? - zapytał Naruto. Najwyraźniej zaczynał się już nudzić.
Uchiha chwilę się namyślał.
- Jestem świetny w genjutsu Sharingana. Z ninjutsu gorzej. Moje Amaterasu jest lepsze od tego,
co miał wujek, którego nigdy nie poznałem. Potrafię je tłumić, zmieniać jego kształt też.
Chociaż robię to trochę wolniej od ojca i Itachiego, przez co zbytnio go nie lubię. Moje Susanoo potrafi stworzyć szkielet, który nawet jest pokryty mięśniami. Jest pomarańczowe, z wiadomych powodów... Posiada Zwierciadło Yata. Uzumaki wyglądał na zaciekawionego tym, co usłyszał.
- Z tak świetnym genjutsu, tak dobrą ochroną i z takimi zdolnościami jesteś naprawdę dobrym shinobi. Jednak... - Naruto się chwilę zastanawiał nad kolejnymi słowami - twoje zachowanie mimo wszystko
jest nieodpowiednie. Powinieneś popracować nad tym. Nie wolno się wiecznie użalać. - Uzumaki ściszył głos i pochylił się nad Uchihą -Słuchaj, jesteś naprawdę silny. To co dostałeś, jest oznaką zaufania.Weź to pod uwagę... I to nie jest odrażająca chakra. Zapamiętaj. - mówiąc to Uzumaki odszedł od Uchihy, który milcząc wpatrywał się w niebo`zastanawiając się nad słowami Hokage.
     Abunarei nie rozumiał, dlaczego ktoś, kogo obrażał, był dla niego taki miły. W ogóle nie pojmował tego entuzjazmu i stylu bycie Uzumakiego. Czym więcej czasu spędzał z Hokage, tym bardziej widział różnice pomiędzy nim, a jego synami.
     Neji... Był takim samym entuzjastą jak Naruto. Jednak jego zachowanie nigdy nie potrafiło wpływać na innych w taki sam sposób. Tak właściwie to zachowaniem chyba bardziej przypominał Kibę.
     Minato... odziedziczył po ojcu dwie cechy. Te, które Uchiha uważał za negatywne. Jego gadulstwo i "zafascynowanie" płcią przeciwną. Dobrze, że reszta cech starszego brata Nejiego pozwalała mu mimo wszystko wypaść przed Abunareiem lepiej niż Neji.
     Mimo wszystko Uchiha naprawdę tęsknił za unikatowym charakterem Mizugetsu. Houzuki był najlepszym przyjacielem siwowłosego nie bez powodu. Spędzali ze sobą naprawdę wiele czasu. Białowłosy potrafił go zawsze rozśmieszyć, był duszą towarzystwa. Dodatkowo na misjach był niezastąpiony.
Miał zdecydowanie pozytywny wpływ na Uchihę. Podczas, gdy większość ludzi w wiosce plotkowała o jego klanie i jego udziale w ostatniej wojnie, Houzuki potrafił zawsze pocieszyć Abunareia.
Kiedy żył, Abunareiowi było bliżej w zachowaniu do Nejiego, niż do dzisiejszego siwowłosego. A minęło tylko pół roku.
     "Abu-kun, jutro są..." mówił Mizugetsu.
Błysk ostrza. Twarz białowłosego, podobna do Suigetsu, nadal się uśmiecha, mimo tego, co się właśnie stało. Głowa bezwładnie opada na ziemię.  Nadal się uśmiecha. Tak jak morderca. 
Abunarei nikogo nie wyczuł. Pokonali wszystkich.. Skąd on się tu wziął?! Coś w siwowłosym pękło. Wybuchł ze złości... i smutku. Złowrogi shinobi się zaśmiał, śmiech toczył się po całym lesie.
"Czemu ludzie giną w taka ładną pogodę?" zapytał sam siebie Abunarei patrząc na 
bezchmurne niebo."Po co w ogóle giną? To bez sensu." Gdzieś w oddali usłyszał wołanie siostry,
sen sei i Nejiego. Nie widzieli go? Z Byakuganem? Musiał wpaść w pułapkę. Jego ciało pokryła pomarańczowa chakra. Po raz pierwszy i ostatni w życiu. Obiecał to sobie. Wrzasnął. Rzucił się na wroga, rozszarpując go gołymi rękoma. Złapał się za głowę.
"Nie, to nie miało tak być! Co ja zrobiłem?! Śmierć nie jest za to co on zrobił odpowiednią karą. Powinien zostać uwięziony na zawsze." Podszedł do ciała Hozukiego, który niczego 
się nie spodziewał, gdy go zabito, w innym wypadku skorzystałby z wodnej techniki swojego klanu.
Uklęknął, podniósł jego głowę i za pomocą medycznego ninjutsu przymocował ją do szyi.
Spojrzał na porozrzucane szczątki mordercy, a one zapłonęły czarnym ogniem. Poczuł ból i zemdlał.
     Gdy się obudził, był już innym człowiekiem. Tak jakby stał się ofiarą jednego z jutsu - Koto Amatsukami. Odtąd jego osobowość stała się bardziej zimna. Odtąd cieszył się z zadawania bólu, za każdą urazę klanu Uchiha sprawiał, że ten, kto tego dokonał, trafiał do szpitala na parę miesięcy, tylko niektórzy wychodzili szybciej. Wszyscy w wiosce go podziwiali... a jednocześnie się go bali. Z tym drugim
prawie wszyscy, bo były wyjątki. Abunarei właśnie nad tym rozmyślał. Dziwiło go to, że mimo wielu skarg,
które na niego złożono do biura hokage, Naruto był skłonny uwierzyć, że w tym co zrobił Nawakiemu był jakiś głębszy sens. Oczywiście, że był, ale po tym co siwowłosy robił, kto by mu ufał w takim wypadku?
I czemu Uzumaki jest taki spokojny? Dlaczego powiedział mu tylko, że ma nad sobą popracować?
Czasami zastanawiał się, czy w Naruto kryje się jakaś większa mądrość, czy to tylko objaw ignorancji,
lub też naiwności. Mimo wszystko ta atmosfera towarzysząca Hokage... Była taka podobna do tej przy Mizugetsu... ale to była raczej ignorancja. Nikt nie może być taki jak Mizugetsu.
     Błysk i głośny dźwięk błyskawicy obudził z rozmyślań Uchihę. Daleko na niebie zobaczył
smoka z piorunów. Usłyszał głos Nejiego :
- Kuratsuki-chan,  niedługo się chyba tutaj pojawią. Ci, którzy zdali. Ciekawe, komu się powiodło?
- Pewnie Rekishiemu... Co do reszty nie mam pewności - odpowiedziała mu kruczowłosa.
     Gdy minęło pół godziny,  dołączyła do nich czwórka shinobich. Byli to Sasuke, Minato, a za nimi dwójka zakapturzonych postaci.
- No, w końcu. - powiedział Abunarei - Ile można czekać na przybycie paru ninja w to miejsce? -
Nikt mu nie odpowiedział. Postacie w kapturze zdjęły je. Pierwszą z nich, zgodnie z tym,
co mówiła kruczowłosa, był Nara Rekishi, syn Shikamaru i Temari. Była to idealna kopia ojca
w każdym calu.
-Hej wam! - powitał się ze wszystkimi. Skinęli do niego głową.
     Drugą postacią, ku zdziwieniu Kuratsuki i Nejiego był czerwonowłosy chłopak. On także był
synem Suigetsu, ale jego twarz była łagodniejsza. Różnił go także kolor oczu - były czerwone, po matce.
Zignorował wszystkich. Minato podszedł do ojca, oddając mu notes. Ten poprosił Sasuke o
ogłoszenie wyników. Uchiha od razu przemówił :
- Dzisiejszy egzamin przeszedł bez większych komplikacji. Tylko jedna osoba wpadła w moją pułapkę, ale na jej szczęście potrafiła zamienić się w wodę - spojrzał na czerwonowłosego. - Od dzisiaj wasza piątka, czyli Uchiha Abunarei, Uchiha Kuratsuki, Uzumaki Neji, Nara Rekishi i Houzuki Orochi, jest Jouninami.
Ty, synu, dostaniesz drużynę, za karę. Coś dodasz, Naruto? - Sasuke uśmiechnął się tajemniczo
do Uzumakiego. Na jego twarzy też widniał ten sam uśmiech.
- Drużynę ANBU. Wcielam was wszystkich do ANBU, a ty Abunarei, zostaniesz jej kapitanem.
Niestety drużynę genninów też dostaniesz - odrzekł Naruto.
- Hai - powiedział ponuro siwowłosy.
- Jutro o dwunastej wasza piątka w moim gabinecie. Ty, Abunarei, zjawisz się wcześniej...
masz być na dziesiątą - powiedział Naruto, znikając.
To samo zrobili jego synowie.
- Niedługo będę w domu, odprowadzę ich. Mam sprawę do matki Orochiego - poinformował swoje dzieci Sasuke, opuszczając wieżę wraz z Rekishim i Orochim. Rodzeństwo Uchiha wzięło przykład z Uzumakich,
Abunarei chwycił za rękę osłabioną siostrę i przeniósł się z nią do domu.

Konbanwa!
Tak, tym razem na czerwono, o! Taki mam humor jakiś.. Dałbym jeszcze niebieski, ale nie chce wam mieszać w głowach.
Można powiedzieć, że w tym rozdziale dzieje się więcej niż w ostatnim... To nie oznacza, że w każdym kolejnym będzie się tyle działo, co to, to nie!
Co by tu wytłumaczyć... Wspomnę o Maguro i Orochim Houzukim. Krótko mówiąc, jest to rodzeństwo, dzieci Karin i Suigetsu. 
Jeden wychowywany przez matkę, drugi przez ojca (tak, jestem wredny i ich rozdzieliłem, z nudów). Różnią się praktycznie we wszystkim,
taki Orochi jest raczej ponury i lubi bić Maguro, a ten drugi natomiast jest wesołym sadystą, a nawet masochistą... Oprócz rodziców łączy ich kilka zainteresowań, których nie powinni mieć, oraz osoba Abunareia, którą obydwoje lubią (przy czym to Orochi z tej trójki jest najmniej ludzki, nie Abunarei).
Różni ich między innymi kolor włosów - Maguro ma białe, Orochi czerwone, oraz oczu - Maguro ma turkusowe, a Orochi czerwone.
Nie są bliżniakami. Maguro jest starszy o 11 miesięcy (i są z tego samego rocznika, co do urodzin, to ta wiedza nie jest póki potrzebna, 
więc ją wam oszczędzę).
Co do Nawakiego Hyuugi - on w gruncie rzeczy jest bardzo podobny do Abunareia, tylko ma pecha pochodzenia z klanu Hyuuga, a nie Uchiha.
W drugiej serii będzie nawet dosyć ważną postacią, jednym z najsilniejszych Jouninów w Konoha. O ich podobieństwie może świadczyć m.in. podejście do cudzego bólu - obydwoje z niego szydzą, trochę inaczej, ale jednak.
Dobra, kończę, bo zaraz napiszę za dużo! :) Proszę o jakieś komentarze, o ile macie czas. Jakie, to już wiecie.
Ja ne!

7 komentarzy:

  1. Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam trochę blogów do nadrobienia i stopniowo wszystko czytam. :)
    Rozdział mi się podobał, faktycznie, nie było go przez jakiś czas, no ale wszystko zrozumiałe. :3
    Abunarei jest bardzo ciekawą postacią, ogólnie podziwiam, że stworzyłeś tak wielu nowych bohaterów o tak fajnych cechach. Brawo! ;D
    Tak mi się teraz przypomniało, że pisałeś o szabloniarni. Znam dwie, robią na prawdę fantastyczne szablony, zostawię ci link:
    dusza-anayi.blogspot.com
    http://akemii-in-wonderland.blogspot.co.uk/
    Mam nadzieję, że się przyda. :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz :) i za tak wspaniały doping :)

    Nowy rozdziałpojawi się pewnie jutro,
    bo uż jestem blisko skończenia go...
    Zmieniiłem trochę wielkość rozdziałów,
    więc teraz są dłuższe, niż te pierwsze, chodź do takich jakie publikuje Akemi to będzie im jeszcze daleko.
    W kolejnym rozdziale ciąg dalszy poznawania postaci... Niestety zanim będzie się działo,
    trzeba coś o każdej postaci napisać...

    Równolegle do tego opowiadania piszę już część drugą, ale za nim do niej dojdę,
    to jeszcze wiele rozdziałów opublikuję w części pierwszej.

    Co do szablonu, złożyłem zamówienie na ministerstwo-szablonów.blogspot.com...
    Mam nadzieję, że jak się zmieni wygląd bloga, to uda mi się pozyskać parę innych osób,
    które zechcą komentować. Dziękuję jednak za linki, jak szablon z tamtej strony mi się nie spodoba,
    to zajżę w pierwszej kolejności do Akami - skoro wszyscy chwalą jej szablony to musi być świetna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział. :3
    Mam nadzieję, że się spodoba.
    sasuke-i-erin.blog.pl
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję :) Ja swój opublikuję jutro, wtedy ciebie też poinformuję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za zaproszenie, na 100% zajrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Akcja się rozkręca, Abunarei mnie zaskakuje jest taki...mroczny^^ i radziłabym popracować nad błędami ortograficznymi, bo naliczyłam ich całkiem sporo. Więcej niż w poprzednich rozdziałach. Dobra, lecę czytać kolejny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Abunarei ma być mroczny :) Nie bez powodu takie imię posiadł. To jedna z mhoczniejszych postaci, jaką wymyśliłem... lecz chyba Orochimaru nie podbije.. pfuu! Nie pobije. W przenośni.

    Co do błędów ortograficznych - gdy mam czas, a nie mam weny, staram się je poprawiać. Usunąłem też parę powtórzeń. Na razie pierwsze pięć rozdziałów zedytowane, jutro chyba wezmę się za resztę. Akurat musiał mi się transfer skończyć, więc jest problem... Mam bardzo ograniczoną prędkość, aż do dziesiątego... Zastanawiałem się jeszcze nad zakładką "Postacie", lecz do tego dobry transfer jest koniecznością.

    OdpowiedzUsuń

layout by Sasame Ka