Uchiha i Konoha. Zamknij na klucz to, co naprawdę myślisz.
Blog Modern Konoha by Jikukan Ido,
o rodzeństwie Uchiha, oraz ich przygodach.

Kontakt : jikukan.ido@gmail

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 6 - Dwa inne treningi

     Abunarei wraz z siostrą pojawili się w pokoju chłopaka. Młoda Uchiha chciała go jak
najszybciej opuścić, by odpocząć u siebie. Gdy siwowłosy podchodził do szafki, ona była już przy drzwiach.
- Chotto matte, imoto* - rozległ się cichy, ale stanowczy głos Abunareia.  Kruczowłosa zatrzymała się, trzymając dłoń na klamce.
- Ile to potrwa? O co ci chodzi? - zapytała, nie odwracając się do brata. Usłyszała dźwięk wlewanej wody 
do metalowego naczynia, a chwile później odgłos wrzucenia do wody jakiejś musującej substancji.
- Chotto matte ne** - odpowiedział siwowłosy. - Podejdź tu.
Dziewczyna  cicho westchnęła i odwróciła się do brata.
- O co chodzi? - zapytała ponownie, nie ukrywając zniecierpliwienia.
- Nie tak prędko.- odparł siwowłosy. Uśmiechnął się do niej delikatnie, po czym dosypał żółty proszek  do misy z wodą. - Usiądź. - Wskazał na krzesło obok stołu. Dziewczyna odsunęła mebel i usiadła na nim. Przyglądała się temu, co właśnie robił jej brat. Gdy już chciała po raz kolejny zadać mu pytanie, czego od niej chce, ten udzielił odpowiedzi, gdy otwierała usta.
- Czy to nie jest oczywiste, imoto? Mam siostrę, która zamiast opracować jakąś porządną taktykę,
na wszystko używa siły. To twój nowy rekord, prawda? - odwrócił na chwilę wzrok od misy,
do której co chwila wrzucał nowe ingrediencje, by spojrzeć Sharinganem w czarne tęczówki siostry.
Jego głos był cichy, spokojny. Czuć było w nim nutkę troski, ale przede wszystkim rozbawienie. 
- Sześć. Sześć Chidori. Nie powinnaś się tak przemęczać, mogłaś zginąć. Było użyć Kirin i było by po sprawie... Maguro już raz przetrwał w tej formie tą technikę. Pewnie nie użyłaś tego jutsu,
bo ojciec miał je użyć pod koniec egzaminu, nie mylę się? - zapytał Abunarei. 
W odpowiedzi dziewczyna lekko skinęła głową. Siwowłosy ciągnął dalej, ciągle wpatrując się w oczy siostry. 
- Pewnie sobie teraz myślisz, że ja nie jestem lepszy, bo też użyłem dziś wielokrotnie silnych technik... Pamiętaj, że mój zapas chakry różni się od waszego... mam jej nawet więcej niż ojciec. 
Tylko Itachi ma podobną ilość. Chciałbym, byś była jutro w pełni sił, dlatego zaraz coś tobie dam.
Będziesz musiała to wypić. Ten eliksir, czy jak wolisz, to świństwo... pomoże twojemu organizmowi
szybciej produkować energię, bez skutków ubocznych. Za parę minut będziesz mogła już spokojnie biegać,
a za godzinę będziesz w pełni wypoczęta - mówiąc to siwowłosy dolał do misy kolejny  składnik,
jakąś zielona ciecz, po czym podniósł misę i lekko zamieszał powstały wywar.
- Jesteś pewien, że nie będzie żadnych skutków ubocznych? - zapytała kruczowłosa, niechętnie
patrząc na lekarstwo. W tej chwili Abunarei podszedł do szafy, by wyjąć z niej kieliszek, następnie  napełnił go ciemną substancją, przypominającą barwą kawę i wręczył naczynie siostrze.
- Nie ma żadnych powikłań. Poczujesz tylko ciepło i mrowienie rozchodzące się po całym ciele...
Smakować też powinno. Niektórzy mówią, że gorzki lek najlepiej leczy, ale ja jestem zdania,
że po coś wymyślono substancje ulepszające smak. To, co masz wypić, jest słodko-kwaśne,
inaczej się niestety nie dało. Śmiało, wypij, a poczujesz się lepiej... - Uchiha uśmiechem zachęcił siostrę do 
połknięcia cieczy.
- Arigatou - powiedziała kruczowłosa, wypijając substancję. - Faktycznie nie jest takie złe.
- Nie ma za co. Podziękuj mamie, to ona mnie tego nauczyła... Ja tylko zmieniłem smak.
Gdy poczujesz się na siłach, możesz iść do siebie. Póki co jeszcze chwilkę posiedź, a ja dam ci coś jeszcze... - Siwowłosy sięgnął tym razem do szafy po butelkę po sake, w których często
przechowywał lekarstwa, po czym przelał zawartość misy do środka.
Uchiha zakorkował ją i odstawił na stół. Wyjął z saya (pochwy) zakrwawiona katanę i rzucił ją wraz z pochwą na podłogę, po czym podszedł do ściany i chwycił jeden z pustych zwojów.
Rozłożył go na stole, by zapieczętować butelkę w nim, następnie położył zwój na kolanach siostry.
- To dla ciebie, imoto. Za każdym razem, gdy będziesz miała tyle chakry, co po dzisiejszym egzaminie,
wypij około czterdzieści mililtrów. Gdy się tobie skończy, powiedz, najlepiej matce, a jeżeli będzie okazja, to mnie. Szybko mogę dorobić kolejne porcje.Chciałabyś jakieś tabletki na sen, czy też pigułki wzmacniające?
- Arigato, aniki****, ale nie potrzebuję żadnych tabletek. Pigułek wzmacniających też nie, takie środki nie są godne klanu Uchiha - odpowiedziała jeszcze zmęczonym głosem Kuratsuki.
Medyk odpowiedział jej, nadal z uśmiechem na twarzy:
- Wiesz, że nie lubię nikogo do niczego zmuszać. Powiem tylko, że pigułki wzmacniające nie są złe,
a przy twoim stylu walki są wręcz wskazane. Mimo wszystko nie chcesz ich? Mam jabłkowe,
to twój ulubiony smak - siwowłosy próbował zachęcić siostrę.
- Nie chce ich. Dziękuję za nadzwyczajną troskę, której nikt inny chyba nie doświadczył z twojej strony,
ale nie potrzebuję ich - dziewczyna była nieugięta.
- A więc dobrze - odpowiedział Abunarei, robiąc zrezygnowaną minę, która po chwili została zastąpiona przez obojętny wyraz twarzy. - W takim razie będę brał te pigułki na każdą misję, może się przydadzą. Nejiemu też ich trochę wcisnę. Pilnuj jednak lepiej swojego jedzenia, bo może coś mi spaść.
Załóż Pieczęć Boga Piorunów na ten zwój, który ci dałem. W razie wyczerpującej walki przywołasz go, zanim się ona rozpocznie.Nie będę ciebie leczył podczas walk. Moja pomoc to ostateczność.
Chcę zachować jak najwięcej chakry.
- Tylko się ważysz dotknąć mojego jedzenia, a tak ci utrudnię życie, że będziesz tego żałował - kruczowłosa zrobiła groźną minę. - Powiesz mi, o co chodziło z tymi bonusami w rozmowie z Naruto? - dodała łagodnie.
- Powiem tylko tyle, że Hokage-sama podaje się za kogoś, kim nie jest. O nic więcej nie pytaj,
nie udzielę odpowiedzi. Nie teraz... A co do uprzykrzania życia, nie masz na to szans - odpowiedział chłodno siwowłosy.
- Ale dlaczego ukrywasz takie rzeczy przede mną, kiedy Itachi wie? Myślałam, że jesteśmy bliżej ze sobą, niż z nim, więc ja też powinnam wiedzieć - młoda Uchiha nie dawała za wygraną, starając się coś wyciągnąć od brata. On zdezaktywował Sharingan
- Bliżej? Genetycznie tak. Spędzamy też razem więcej czasu. To nie ja mu wygadałem, tylko ojciec.
Koniec rozmowy. Jesteś kunoichi, wiesz, co powinnaś zrobić. Po coś masz ten tytuł Jounina. -
Kruczowłosa wstała i opuściła pokój, rzucając na odchodnym "Sayonara."
     Abunarei zaczął znowu napełniać jedną z mis wodą, którą wypluwał z ust. Gdy naczynie było pełne, podniósł z podłogi klingę i sayę. Zajął się czyszczeniem broni, która leżała teraz na stole.
Nadal miał uszkodzoną prawą rękę, toteż pracę wykonywał tylko lewą. Zamoczył katanę w wodzie i lekko przesuwał palcami po plamach krwi.  Gdy już była czysta, zajął się czyszczeniem sayi.
"Będzie trzeba jak najszybciej zając się treningiem nad prawą ręką... Musi przestać mnie zawodzić" -
pomyślał siwowłosy, zerkając na bezwładną kończynę. Spróbował ją poruszyć, ale jedyne,
co się stało, to lekkie drgnięcie palców. "Ruch powraca... jeszcze tylko parę godzin...
Może ci gennini pomogą mi rozruszać dłoń? Zobaczymy, za dwa dni zaczynam" - skomentował w myślach wynik próby. Zostawił czystą broń z pochwą na stole, po czym opuścił pokój.
Zamknął drzwi i założył na nie barierę. Zadowolony zszedł na dół.
    W kuchni zajrzał do lodówki i wyjął miskę z pomidorami koktajlowymi, po czym skierował się
do salonu. Usiadł przy stole, czekając na ojca i zajadając się owocami. Gdy już zjadł połowę,
do domu wszedł Sasuke. Abunarei od razu rozpoznał, że to klon. Gdy starszy Uchiha był blisko syna,
odezwał się.
- Chciałeś ze mną rozmawiać?
- Tak, ojcze. Wolałbym jednak z oryginałem, jak się da - mruknął cicho siwowłosy.
- Jestem u matki i uświadamiam ją, że już dostałeś karę. Dzisiaj nocujesz u Naruto. Jutro z rana poślij drewnianego klona do domu, niech się Sakura na nim wyżyje... Zanim pójdziesz do Uzumakiego,
zajdź do Suigetsu, ma dla ciebie prezent... Gdzie chcesz ze mną rozmawiać?
- Jak można, chodźmy do Itachiego - odpowiedział Abunarei. Ruszyli na piętro.
Siwowłosy zapukał do czarnych drzwi naprzeciwko jego pokoju.
- Wejdźcie, bracie, ojcze - usłyszał głos starszego brata. Pchnął drzwi i znalazł się w pokoju.
Panował w nim bałagan, a bynajmniej tak uważał Abunarei.
     Pokój był utrzymany w ciemnych barwach. Posiadał granatowe ściany.
Po jednej stronie znajdowały się szafy, a po drugiej nie było praktycznie żadnych mebli. Po lewej stronie znajdował się rząd wysokich czarnych szaf, sięgających aż pod sufit. Były zdobione małymi herbami Uchiha, poustawiane od wejścia, aż do okna. Tylko środka ściany nie zakrywały meble - stało tam łóżko Itachiego,
ułożone prostopadle do niej. Prawa ściana była zdobiona malunkiem przedstawiającym herb Uchiiha i płomienie. Pod oknem stała Samehada, nagroda, którą Itachi dostał za udział w ważnej misji dla Wioski Chmury od Killera B - obecnego Raikage. Oczywiście mówił co innego, gdyż nie chciał się przyznać
przed rodzeństwem, skąd ma ten miecz. Suigetsu namawiał go już wielokrotnie do oddania tej zabawki w posiadanie Houzukiego, jednak zakończyło się to ugodą, wedle której Itachi rozgłaszał, że to seledynowłosy dał mu ten miecz. Obok tej broni leżało Kusanagi, które kiedyś należało do jego ojca.
Tuż obok wejścia do pokoju, po prawej stronie, stało biurko, nad którym wisiała gablotka,
wykonana z czarnego szkła, by nie było widać zawartości. Na biurku walało się pełno kartek A4,
niektóre czyste, ale większość z nich stanowiły szkice. Stos z czystymi kartkami miał wysokość około
dziesięciu centymetrów, zaś ten ze szkicami - aż czterdzieści.  Na jego szczycie leżała kartka przedstawiająca Kirigakurę z lotu ptaka - tak bynajmniej była podpisana. Na biurku znajdowało się też pełno ołówków, farby i pędzle. Pod nim leżało kilka wiaderek farby olejnej, o różnych kolorach.
Podłoga była poplamiona w wielu miejscach, nawet w centrum pokoju.
Leżało na niej kilka shurikenów i kartek. Okna na środku pokoju zostały zasłonięte granatowymi zasłonami z symbolami Konohy i Kraju Ognia.
     Itachi leżał w łóżku z obandażowaną twarzą, skierowaną w stronę sufitu. Znajdowało się tam największe dzieło długowłosego Uchihy, tj. obraz przedstawiający górę, w której były wykute głowy Hokage. 
Gdy Sasuke i Abunarei usiedli obok Itachiego, pierwszy odezwał się młodszy z nich. - Bracie, jak się czujesz? - jego głos był obojętny.
- Jeszcze nie mogę używać oczu. Został mi tydzień odpoczynku - odpowiedział smutno brunet.
- To da się skrócić. Mama tobie nie mówiła, bo to bolesne - poinformował go siwowłosy.
- Co masz na myśli? - zapytali równocześnie starsi Uchiha.
- Jestem w posiadaniu składników, które by doprowadziły do szybszego łączenia się Sharinganów.
Tylko, że ból będzie ogromny, tak jakby wyciąć mięso i posypać solą, a do tego będzie trwał pół doby -
powiedział spokojnie Abunarei. Długowłosy brunet usiadł na łóżku i skierował głowę w stronę brata.
- Mówisz, że ma boleć dwanaście godzin i będzie po wszystkim, tak? Będę mógł wtedy wyruszyć na misję za dwa dni... - zaczął długowłosy.
- Tak, będziesz mógł - potwierdził siwowłosy.
- To ja się na to piszę - powiedział wesoło starszy z rodzeństwa.
- To moje zdanie już się nie liczy? Może lepiej będzie, jak będziesz odpoczywał? Ja odpoczywałem po przeszczepie - odezwał się Sasuke.
- Ojcze, to ma być jego decyzja. Jak ma zostać głową klanu, skoro nie pozwalasz mu
o sobie decydować? - zapytał Abunarei. Najstarszy z Uchihów nie odpowiedział. Zaległa cisza, którą po minucie przerwał Itachi.
- A więc postanowione. Załatw to już za chwilę - powiedział.
- Dobrze, gdy wyjdę z domu, mój klon się tym zajmie - odpowiedział siwowłosy i w tym momencie
z jego pleców zaczął wychodzić jego drewniany odpowiednik. Gdy był już uformowany, opuścił pokój.
- O czym jeszcze chcesz rozmawiać? - zapytał Abunareia jego ojciec. Siwowłosy wstał.
- Chciałem tylko poinformować, że to genjutsu, którego użyłem na Nawakim, to był rodzaj Tsukuyomi, połączony z pieczętowaniem Byakugana. Mangekyou mam od śmierci Mizugetsu. Chciałem poprosić o
oko Obito - poinformował Uchihów na jednym wydechu Abunarei.
Najstarszy z nich przez chwilę przyglądał się swojemu synowi, za to Itachi znowu się położył i
cicho westchnął.
- Kto wie o twoich oczach? Dlaczego nam nie powiedziałeś tak długo? - zapytał Sasuke.
- Neji, Kuratsuki, Hanabi, Maguro, Naruto, Suigetsu. Nic nie mówiłem, bo nie miałem zamiaru oddawać swoich oczów dla przyszłej głowy klanu, a powinienem tak postąpić. Za to Itachi nie chciał brać oka Obito i
Kakashiego-sama, ze względu na chęć zdobycia oczów pradziadka  - odpowiedział Abunarei. - To jak z tym okiem Obito?
- Rozumiem. Sharingan znajdziesz w Świątyni Nakano, razem z innymi - poinformował go Sasuke.
 Abunarei wyglądał na lekko ucieszonego.
"Dołączę do kolekcji dwa jutsu czasoprzestrzenne...Ciekawe, czy uda mi się rozwinąć trzecią zdolność... było by siedem technik, a to szczęśliwa liczba" - pomyślał siwowłosy.
- Ojcze, czy jest tam też... - próbował zapytać, ale mu przerwano.
- Tych oczu nie dostaniesz. Sam próbowałem do tego namówić ojca i nic - wtrącił ponuro Itachi.
- Naruto się nie zgodził - rzekł najstarszy z nich.
- A więc dobrze. Oby Naruto-senpai dobrze się spisał z pozyskaniem oka od Kakashiego-sama.
Ja już wychodzę do Suigetsu, tylko się przebiorę - odezwał się siwowłosy i opuścił pokój.

                                                                           ***
      Tymczasem w mieszkaniu Hatake odbywała się rozmowa pomiędzy nim, a jego uczniem.
Obydwoje stali na środku pokoju, w którym panował niesłychany bałagan. 
- Kakashi-sensei, Abunarei na pewno ma już jedno. Decyzja należy do ciebie. - Naruto starał się 
namówić swojego mistrza.  Nie mogąc wytrzymać w bezruchu, zaczął kręcić się po pokoju.
Jego mistrz natomiast stał w miejscu wyraźnie wyluzowany, co chwila rzucając
ukradkowe spojrzenia na książkę, która leżała na jego łóżku.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Nie lepiej załatwić to inaczej? - zapytał Kakashi. Naruto przystanął przy nim. 
- Jasne, mistrzu. - Hokage uśmiechnął się do senseia  - Abunarei nie może oślepnąć. Jego marzeniem jest zostać największym medykiem w historii i kage. A to ostatnie Mangekyou... - Kakashi milczał. -
- To jak, Kakashi-sensei? Można liczyć na twoja pomoc? - zapytał Naruto. Hatake zamknął oko,
które było widoczne. 
- Sharingan jest doujutsu Uchihów. Tak właściwie to długo z niego korzystałem... jestem już stary...
Niech będzie, ale co ze mną? - odpowiedział Hatake.
- Nic złego się nie stanie. Dostaniesz inny Sharingan, jeżeli chcesz... Itachi z Minato przynieśli ich pełno -
zapewniał siwowłosego blondyn radosnym głosem.
- Dobra. Chciałeś coś jeszcze, Naruto? Właśnie czytam jedną z twoich książek. Prawie taka jak te Jiraiyi...
Chyba trochę gorsza - jako dowód wskazał niebieską książkę leżącą na łóżku. Naruto zerknął w tym kierunku, lekko się zarumienił i powiedział:
- Ktoś to czyta? Drugi tom, tak? - wyjął z kieszeni białą kartkę. - Moim zdaniu seria jest na równi z tą Jiraiyi-sensei... nawet są w niej niektóre jego pomysły, Kakashi-sensei - blondyn wręczył kartkę mistrzowi,
który sposępniał. - Masz misję, wraz z Gaiem, Shino, Suigetsu i Karin... Niestety był potrzebny w miarę dobry medyk, dlatego wybrałem ją... Houzuki zna cel misji. Ty zostajesz kapitanem. Udacie się do Kraju Wody w poszukiwaniu zwoju. To część większej całości, jest na świecie kilka takich zwojów,
wszystkie są autorstwa Madary. Mamy jeden z siedmiu zwojów, musimy zebrać je wszystkie i ochronić...
- Dlaczego Karin? Nie mógłby zamiast niej być Abunarei lub Ino? - zapytał Hatake.
- Abunarei ma pełno roboty, a Ino się nie zgodziła. Tak więc wybór był oczywisty. Wyruszacie za dwa tygodnie... lub dwa dni... muszę znaleźć grafik - mruknął Naruto. Kakashi westchnął i przyjrzał się informacjom na kartce. Wpatrywał się w nie z pół minuty.
- Ta dziwna technika... To naprawdę wynalazek... Uchiha Madary? - wyszeptał szarowłosy.
- Tak. Jeżeli by się dostała w niepowołane ręce, w ręce kogoś z ogromną mocą... Mógłby przywrócić go
do życia, a bynajmniej duszę, która by pewnie opętała ciało użytkownika techniki. 
- Dlaczego posyłasz na tak ważną misję nas? Nie mogłeś wysłać Sasuke lub ANBU?  - zapytał Kakashi.
Naruto wyglądał na obrażonego.
- Bo ci ufam, mistrzu... - odpowiedział niepewnie.
- Iiiiiiiii?  - Blondyn westchnął i machnął z rezygnacją rękoma.
- Nie było już nikogo wolnego na ten termin. Za dwa dni wyrusza kolejna drużyna ANBU,
która skieruje się do Suny, by zdobyć więcej informacji i prawdopodobnie jeden ze zwojów  - wytłumaczył blondyn. - Ja już idę, Kakashi-sensei, dzisiaj Abunarei do nas wpada na noc no i Hinata robi ramen...
- Co tym razem przeskrobał Uchiha? - Kakashi usiadł już na łóżku i zaczął przewracać kartki w książce,
którą wcześniej czytał. Naruto był już przy oknie, które było otwarte, ale odwrócił się i udzielił odpowiedzi.
- Poszatkował Nawakiego, rzucił na niego Tsukuyomi, do tego użył Izanagi w walce, ale wszystko
już w porządku... Zatamował krwawienie, a niedawno złożyli Hyuugę do kupy.
- Izanagi? Czego Sasuke uczy dzieci? Tak nie wolno! Pogadam sobie z nim, gdy skończę czytać.
- Chyba przesadzasz, mistrzu. Wszystko już w porządku. Izanagi to ich technika klanowa,
maja prawo ją znać...
- Może przypomnieć ci, kto jest obecnie w posiadaniu zwoju z Edo Tensei? Co jeżeli i tej techniki nauczył się Abunarei?
- Prosiłem Sasuke, by schował ten zwój w bezpieczne miejsce i nikomu nie pokazywał. O zwoju wiemy tylko ja, ty, Suigetsu i Jugo. - Hatake nie odpowiedział, zaczął czytać książkę. Blondyn na pożegnanie machnął ręką i wyskoczył przez okno. Ruszył uliczkami Konohy do swojego domu, podziwiając wygląd wioski.
     Niedawno przestało padać. Na drogach było teraz pełno wody, a na ulicach nie było śladu ludzi.
Naruto, ubrany w oficjalny strój Hokage, chodził po ścieżce slalomem, próbując omijać wodę.
Gdy był już blisko domu, zobaczył kałużę gigantycznych rozmiarów. Przystanął, zastanawiając się, jak ją ominąć. Był tak skupiony, że nie zauważył zbliżającej się postaci w czarnym płaszczu z herbem Uchiha na plecach i wielkim mieczem w ręku. Osoba zbliżała się od tyłu do Naruto, a w momencie wymijania...
- Polecam użyć chakry, a nie czekać na deszcz, Hokage-sama - mruknął siwowłosy Uchiha,
najzwyczajniej w świecie przy pomocy chakry przechodząc po wodzie. Przekroczył bramę do wielkiego 
białego domu z herbem Uzumakich na drzwiach. Blondyn stał przez chwilę w osłupieniu,
a po chwili zjawił się tuż obok niego. Uchiha zapukał do drzwi.
- Właśnie miałem użyć chakry, Abunarei. Co tak wcześnie? Co to za miecz? - Naruto odezwał się do Uchihy.
- Jak bym nie znał Hokage-sama, to bym uwierzył - odpowiedział chłodno siwowłosy,
nie odwracając głowy od drzwi - Ten miecz to Homatsu. Dostałem go przed chwilką od Suigetsu. 
- To Houzuki rozdaje miecze? - zapytał blondyn.
- Tak, ma jeszcze cztery. Jeden dał mi, drugi Kuratsuki jakieś dwie godziny temu... - Abunarei odpowiedział,
nadal wpatrując się w drzwi. - Nie jestem jednak pewien, czy to coś jest przydatne.
- Jak to ma jeszcze cztery? Przecież miał tylko pięć...
- Po prostu. Wytłumaczę później - powiedział siwowłosy, gdy Hinata otworzyła drzwi,
zapraszając do środka. Uchiha zdjął płaszcz i powiesił na wieszaku, a następnie wszedł do salonu i usiadł na czerwonej kanapie, obok Minato. Podali sobie ręce na powitanie i zapadło milczenie. Na fotelu naprzeciwko nich usiadł Naruto, patrząc na dwójkę nastolatków. Oni też się na niego patrzyli, w dosyć dziwny sposób.
Blondyn zamrugał i wymamrotał :
- O co wam chodzi? Coś nie tak?
- Nie, ależ skąd. To ja może też pójdę się ubrać tak jak ty, tato, oraz założę nakrycie głowy. Do kolacji w sam raz - odpowiedział sarkastycznie Minato, a Abunarei się lekko uśmiechnął. Naruto wstał i poszedł się przebrać. 
- Czy to był sarkazm? Neji nigdy tak nie mówi... Wasza siostra tez taka jest? - zapytał Uchiha długowłosego blondyna. 
- Neji to Neji, ja to ja. Nie, Kushina to prawie to samo, co ojciec i brat, w miniaturze... Nie do zniesienia. 
Teraz siedzi z tyłu domu i trenuje rzuty kunaiem, nie może się doczekać jutrzejszego dnia... - odpowiedział Minato. 
- Zaczynam powoli ciebie lubić... Wyglądasz na dojrzalszego od brata. Co za dzień mamy jutro? -
zapytał Abunarei. Minato zrobił zdziwioną minę.
- To nie wiesz? Jutro ci co zdali Akademię, będą przydzielani do drużyn...  Ojciec skazał mnie na przekazanie im, do jakich drużyny będą należeć. Jutro o piętnastej - dodał posępnym tonem blondyn.
- I jak, wiesz, jakie będą zespoły?  - siwowłosego wyraźnie ciekawił ten temat.
- Dowiem się na dziesięć minut przed spotkaniem z nimi... - zamilkł w tym samym momencie, gdy do pokoju wrócił jego ojciec, już przebrany i usiadł w swoim ulubionym fotelu. Od kanapy, na której siedzieli jounini,
oddzielał go stół ze szklanym blatem. Z miejsca, w którym siedział Naruto, idealnie było widać obraz w telewizorze. Minato chwycił pilota i wyłączył go. Po chwili do pomieszczenia wbiegł zdyszany Neji.
- Ile razy mam ci powtarzać, że nie biega się po domu? - Hokage zrobił groźną minę, co mu średnio wyszło.
- Już dobrze, przepraszam. Miałem ciężki trening i... - szatyn przerwał, zauważając Abunareia. - Co ty tu robisz, Abunarei-kun? - zapytał kolegę z drużyny, siadając obok niego. Teraz Uchiha siedział pomiędzy dwoma braćmi Uzumaki. Spojrzał się pytającym wzrokiem na Nejiego.
- Świetne powitanie. Genialne... Pomyślmy, co ja tutaj robię? Mam dzisiaj tutaj nocować, a póki co to sobie siedzę. - Uzumaki chciał coś odpowiedzieć siwowłosemu, ale się nie odezwał.
Do pokoju weszła Hinata, a obok niej jej najmłodsza córka.  Miała taki sam kształt twarzy jak matka, a jej długie, rozpuszczone, czarne włosy sięgały do pasa. Miała na sobie czarną koszulkę, tego samego koloru krótkie spodenki, które sięgały jej prawie do kolan, oraz ciemno-granatową koszulę. Na jej czole dumnie prezentowała się opaska ninja Konohy. Stała obok matki i wpatrywała się w Abunareia, tak, jakby było w nim coś bardzo ciekawego.
- Może umyjecie ręce? W szczególności ty, Neji - pani domu spojrzała się na wyczerpanego syna. - 
Kolacje podaję za kwadrans, może byś wziął prysznic? Co sobie o tobie pomyśli Abunarei, gdy siądziesz do stołu cały umorusany błotem i przepocony? - Neji chciał odpowiedzieć coś matce, ale zauważył,
ze ojciec się w niego wpatruje. Za to Uchiha wstał i poszedł do kuchni, umyć ręce.
- Znam go tak dobrze, że już nic nie pogorszy mojego zdania o nim, Hinata-sama - szepnął, mijając panią Uzumaki. 
- I ty przeciwko mnie? Dobra, już idę... - westchnął Uzumaki, najwyraźniej słysząc
co powiedział siwowłosy. Ociągając się, opuścił pokój, kierując się w stronę łazienki,
która była z tyłu domu, na parterze.
Po chwili Abunarei był już z powrotem w salonie i chwycił swój miecz.
- Gdzie mogę to odłożyć? - wskazał na przedmiot, który miał w rękach.
- Daj go mnie. Zaniosę go na górę - Minato wstał i wyciągnął ręce po miecz. Uchiha szybko mu go wręczył,
mówiąc cicho "Dziękuję", a długowłosy kiwnął głową i wyszedł z pokoju, tymi samymi drzwiami,
co wcześniej Neji. Siwowłosy usiadł znowu przy stole, a Naruto wstał z fotela, wracając po chwili z dwoma dosyć wygodnymi krzesłami, które postawił obok naprzeciwko kanapy, by starczało miejsca dla każdego. Sam usiadł obok Abunareia, po jego lewej stronie. Po minucie dołączyli do nich Minato z Kushiną.
Blondyn usiadł po lewej stronie ojca i teraz kanapa była już zajęta, a czarnowłosa naprzeciwko niego,
na jednym z krzeseł, które przyniósł jej ojciec. Minato i jego siostra pogrążyli się w rozmowie na temat bycia ninja i różnych ciekawych misji. Siwowłosy nawet nie udawał, że słucha, w przeciwieństwie do Naruto,
zamiast tego wyjął kunaia, którego rączka była owinięta kartką z pieczęcią i zaczął po podrzucać i łapać.
Bawił się tak przez dziesięć minut, aż do pokoju wszedł Neji, ubrany w czarny dres ze spiralą na plechach.
Szatyn podszedł do Abunareia i gdy ten znowu podrzucał kunai, dotknął go palcem ze skumulowaną chakrą.
Nóż przeleciał połowę pokoju i trafił w sam środek tarczy, która wisiała na ścianie. Uzumaki szybko pojawił się koło kunaia, po czym wyjął go i podszedł do stołu, kładąc go obok Uchihy i siadając naprzeciwko niego.
Siwowłosy tylko przewrócił oczami, w których przez chwilę było widać charakterystyczny dla niego wzór Mangekyou Sharingana.
- Musisz się tak popisywać? - zapytał ozięble, zabierając kunai i chowając go.
- Nie jesteś lepszy. Właśnie się chwalisz swoimi oczami - żachnął się Neji. Uchiha zdezaktywował doujutsu.
Nie zdążył nic powiedzieć, bo oto do pokoju weszła Hinata, a właściwie dwie, wliczając w to klona. Ustawiły dużą tacę na stole, a następnie klon zajął się ustawianiem naczyń i sztućców. 
Po tym, co zauważył Abunarei, był pewny, że pod pokrywką, która zakrywała zawartość tacy był ramen.
Hinata poszła na chwilkę do kuchni, wracając jeszcze z miską z owocami, oraz talerzem z tostami,
po czym usiadła pomiędzy Nejim i Kushiną, na fotelu, który zajmował wcześniej Naruto.
Wszyscy powiedzieli sobie smacznego i zaczęli jeść. Abunarei zjadł tylko trochę ramen,
bo nie przepadał za nim, za to zjadł parę tostów i kilka gruszek.
- No więc skąd Suigetsu ma nowy miecz? - zapytał Naruto.
- Suigetsu-senpai wygrał Kubikiribouchou od Hatake Kakashiego-sama - mruknął Uchiha,
sięgając po tosta i biorąc kęs.
- Jak to wygrał? W jaki sposób? - dopytywał się blondyn.
- Jesteś tego pewny, Naruto-san, że mam to powiedzieć? - siwowłosy zapytał Hokage.
- Czemu nie? Opowiedz, jak do tego doszło - Uzumaki udzielił odpowiedzi. Każdy czekał na
słowa Abunareia. Ten dokończył jeść tosta i przemówił.
- Kakashi i Suigetsu o coś się założyli. Chodziło o treść w twojej pierwszej książce, rozdział dwudziesty, wersy od trzeciego do dziesiątego czyli to jak... -Uchiha urwał, widząc spojrzenie Kushiny i Hinaty - Zresztą, kto czytał, ten wie, o co chodzi... - Abunarei po tych słowach podziękował za kolację i
odszedł od stołu, by umyć ręce, a następnie trafić do pokoju, w którym miał spać. Był to dosyć jasny pokój
z białymi ścianami, które się siwowłosemu nie podobały. Naprzeciwko wejścia umieszczono łóżko,
a pod oknem, które było po prawej stronie pokoju, stała komoda, na której Minato położył Homatsu. 
Przez okno było widać uliczki Konohy. Uchiha zdjął sandały, które położył pod łóżko, oraz kamizelkę ochronną, którą odłożył obok miecza, po czym położył się na łóżku, wpatrując się w okno i obserwując ruch chmur aktywnym Sharinganem. Nie udało mu się długo odpocząć, bo po chwili ktoś zapukał do drzwi i w pokoju zjawili się bracia Uzumaki. Starszy z nich usiadł obok syna Sasuke, a młodszy podszedł do komody,
sięgając po miecz. Abunarei tylko się spojrzał na nich i dalej obserwował pogodę.
- Nie ruszaj, bo odpalisz wybuchowe notki - poinformował brata blondyn, popisując się znajomością broni. Szatyn automatycznie odłożył Homatsu na miejsce, po czym usiadł na parapecie.
- Czego chcecie? Jeżeli to coś głupiego, to sobie darujcie - wyszeptał chłodno siwowłosy.
- Izanagi. Wytłumaczysz to nam? - odpowiedział blondyn. - I dlaczego tak daleko odrzuciłeś Nawakiego? -
Uchiha patrzał na niego jak na kretyna.
- Bo jestem silny? Dobrze panuję nad chakrą? To chyba oczywiste... - powiedział.
- Czyli to nie była ta chakra? - zapytał długowłosy.
- Masz przecież Byakugana, to dobrze wiesz.- Uchiha odwrócił się plecami do Uzumakich.
- Hej! Izanagi! Wytłumaczysz nam to? - Neji prawie krzyknął.
- Dobra, ale potem dajcie mi spokój - odpowiedział Abunarei. - To, co powiedział przy was mój ojciec i czego się domyślił Minato, pominę. Mówiąc krótko, znając tą technikę i posiadając Sharingana,
można każde niekorzystne zdarzenie wymazać i zastąpić je innym. To tak, jakbyś dostał drugą szansę,
gdy zginiesz próbując zrobić coś za pierwszym razem. Problem jest jedynie z limitem, gdyż w zależności od różnych czynników, których wam nie podam, ma się inny czas od aktywacji techniki na jej wykorzystanie... Tak naprawdę Nawaki mnie nie trafił. Jutro mam ciężki dzień, więc jak możecie, idźcie sobie - szatyn i blondyn nie wyglądali na w pełni usatysfakcjonowanych ta odpowiedzią, ale opuścili pokój bez słowa.
Pół godziny później Uchiha wstał i utworzył drewnianego klona, którego wysłał po ubrania do 
swojego pokoju. Zniknął i pojawił się po chwili, mając w ręku siatkę z ubraniami na jutro.
Odłożył ją i zaczął być wchłaniany przez oryginał. Ciemnooki opuścił pokój, by zejść do łazienki.
Po kwadransie wrócił odświeżony i położył się spać.
     Następnego dnia Abunarei wstał o piątej rano. Pierwsze co zrobił, to odsunął zasłony.
Na zewnątrz było jasno, do tego zapowiadał się dosyć ładny, bezchmurny dzień. Uchiha poszedł 
wziąć prysznic, a z łazienki wyszedł już w pełni ubrany. Miał na sobie czarną koszulkę, z herbem Uchiha po bokach rękawów, kamizelkę ninja, oraz czarne, krótkie spodenki i drewniane sandały. Do tego na plecy miał założoną broń, którą był jego miecz - Homatsu. Wszedł do kuchni.
- Co tak wcześnie? Gdzie wychodzisz? - zapytał go Minato. Abunarei otworzył okno i wyskoczył przez nie.
- Zamkniesz okno? Idę do Nawakiego, mam niecałą godzinę zanim w szpitalu pojawi się matka. Chcę sobie z nim zamienić słówko - ciemnooki odwrócił się do blondyna, po czym wskoczył na dach.
Skacząc z jednego na drugi, dotarł aż do szpitala, gdzie używając chakry wskoczył na jedną ze ścian i zaczął szukać odpowiedniego okna. Gdy je znalazł, lekko pchnął, a samo się otworzyło, po czym wskoczył do sali.
Zamykając okno obudził Nawakiego, który zaczął się szybko rozglądać po pomieszczeniu, szukając źródła hałasu. Zauważył Uchihę i jego źrenice rozszerzyły się.
- C-co ty tu robisz? - zapytał jeszcze zaspanym głosem brunet.
- Jestem z ofertą - odpowiedział tajemniczo Abunarei, akcentując ostatnie słowo.
Usiadł na wolnym łóżku obok Hyuugi.
- Czego ty ode mnie chcesz? Udowodniłeś co chciałeś - ciemnowłosy usiadł i zaczął się nad 
czymś zastanawiać. Widać było, że nie jest pewny co powiedzieć, co chwile otwierał usta, 
po czym je zamykał, gdy spostrzegał wzrok Uchihy, który się w niego wpatrywał, nie ujawniając
żadnych uczuć. Po pięciu minutach w końcu się odezwał, w dosyć nienaturalny sposób, wypluwając na szybko słowa, które ułożył w dosyć długim czasie.
- Rozumiem już, dlaczego matka mówiła, że wasz klan jest silniejszy od naszego. Wy i Senju. Wasz klan się teraz odbudowuje, Senju ma jeszcze ponoć szansę. Nasz klan za to stacza się na dno... Uzumaki mają Byakugana. Co z moich treningów, w których się tak namęczyłem, skoro przychodzi taki Uchiha jak ty,
i nawet Tryb Mędrca nie robi na nim wrażenia... To co mówiłeś o Byakuganie to prawda?
- Tak. Nie możesz jeszcze dosyć długo go uaktywniać. Co do waszego doujutsu u Uzumakich,
nie ma o co się martwić, dalsze pokolenia mają coraz mniejsze szanse na posiadanie go. Do tego nakładacie im pieczęć, jak bocznej gałęzi... Chyba tylko Minato jej nie ma... Twój Sage Mode nie był w pełni dobry, 
bo nie potrafisz jeszcze w pełni posiąść równowagi pomiędzy chakrami Yin, Yang i Naturalną - powiedział Abunarei dosyć chłodnym tonem. - Itachi próbował zostać senninem, należał w końcu do drużyny Hokage. Udało mu się, opanował to tak jak Nanadaime Hokage. Ty pewnie masz za mało chakry.
- Itachi jest silny prawda? Uczył mnie Katonu. Na prośbę dziadka Hiashiego, ale jednak... Wuj go polecił - mruknął Nawaki.
- Tak. Coś tam potrafi - odpowiedział krótko siwowłosy. - Przyszedłem do ciebie w ważnej sprawie.
- Chcę, abyś został członkiem mojej drużyny ANBU - kontynuował. - Jeszcze nie wiem, 
czym będziemy się zajmowali. Daj znać do jutra, wtedy tu przyjdę. W składzie mamy Orochiego, Rekishiego, Kuratsuki, Nejiego i mnie. W zamian za twoje dojście, postaram się nauczyć ciebie paru technik... może spróbujemy połączyć Rasengan z jakąś ciekawszą naturą chakry lub dwoma... 
Nie wiem, ile masz tych natur, ale widzę, że masz chociarz wiatr i ogień, więc możesz stać się kimś silnym. - Nawaki wpatrywał się ze zdziwieniem na Uchihę, a ten złożył ręce w pieczęć i zniknął.
     Pojawił się w pokoju, w którym nocował. Pozbierał wszystkie swoje rzeczy do siatki i położył się 
na łóżku, czekając do szóstej. Wtedy teleportował się do swojego pokoju, po czym odłożył siatkę w kąt.
Zdjął Homatsu i schował na jednej z szafek, tak by nie był widoczny. Rozejrzał się po pokoju, 
nie znajdując oznak, by był w nim ktoś poza nim, po czym wyjął z jednej z półek kilka specjalnych kunai,
wyglądających jak te Yondaime Hokage, schował je za pazuchę, a sam znowu złożył pieczęć w rękach i znalazł się na szczycie Budynku Administracyjnego Konohy. Dziwiło go, że nikt nie zdjął jeszcze pieczęci, którą zostawił na tym dachu, najwyraźniej nikt jej nie zauważył.
"Teraz najtrudniejsze - dostać się do archiwum i zebrać informacje" - pomyślał Abunarei,
uaktywniając swój Mangekyou Sharingan. "W sumie i bez tego sobie poradzę, ale można się 
lekko zabawić."
Mangekyou Sharingan Abunareia
     Dziesięć minut później. 
Archiwum wioski.
  Uchiha wyjmuje kilka zwojów z jednego z wielu regałów ze zwojami i książkami. Chowa je za pazuchę. Sięgnął po kolejny, zatytułowany "Dane o Akatsuki". Rozwinął go i zaczął czytać. "Dosyć precyzyjne te dane. Nawet namiary na miejsce pochówku Hidana mają" - skomentował znalezisko w myślach siwowłosy. Zwinął zwój i schował go, w odróżnieniu od innych, do torebki z shurikenami, którą miał przypiętą do pasa. "To by było na tyle... kiepska ta ochrona... Genjutsu podziałało chyba idealnie... Nie zauważyli nawet, że są pod jego wpływem. Czy shinobi zapominają, że obok ninjutsu i taijutsu jest też genjutsu? Jacyś nieprzyzwyczajeni..." - pomyślał Abunarei i opuścił archiwum. Postanowił poczekać na Naruto przed jego gabinetem, 
gdzie był już po minucie i usiadł na jednej z ławek, które Hokage kazał ustawić pod ścianą. Po jakimś czasie przed gabinet przyszło dwóch zamaskowanych członków ANBU. Uchiha zerknął na zegar wiszący na ścianie naprzeciwko niego. Wskazywał on 7:32. "Miałem dużo czasu na włamanie się do środka. W jego gabinecie są ważniejsze informacje niż te w archiwum. Czy Uzumaki nie ma wrogów, że zostawia gabinet bez warty na tak długo? Nie, zaraz... To oni się spóźnili... Zmiana warty jest o szóstej..." - siwowłosy zerknął w stronę nowo przybyłych shinobi. Uśmiechnął się lekko, prawie niezauważalnie. Jeden z ANBU zauważył, jak Uchiha się na nich patrzy.
- Na co czekasz, Abunarei-kun? - głos tej osoby wskazywał na to, że była to kunoichi. Uchiha od razu rozpoznał ją.
- Pewnie na HO-KA-GE, Inuzuka. To on ma tu swój gabinet. W dodatku słabo strzeżony - odpowiedział chłodno. Drugi członek ANBU odwrócił się w stronę Uchihy. Inuzuka szybko odezwała się ponownie.
- Ma za ochronę nas. To wystarczy. Siedzimy tu co dzień od samego rana do...
- Nie rozśmieszaj mnie. Ty i ten Aburame to marna ochrona, szczególnie, jak taka niezdyscyplinowana... Macie rozkaz tu stać, to nie opuszcza się stanowiska, by na lody pójść... - przerwał jej Abunarei. 
Po chwili kontynuował, ciszej, wyraźnie wymawiając każde słowo. - Ciekawe, co by o tym 
powiedział Hokage, gdyby się dowiedział... - po czym wrócił do standardowego tonu godnego Uchihy. - Zamilcz, bo się dowiemy, co by powiedział.
- To groźba? - cichy męski głos rozległ się po korytarzu.
- Zazwyczaj grożąc mam w ręku katanę - westchnął siwowłosy. - Tak, to coś w tym stylu, tylko że póki co łagodniejsza wersja. Taka zabawa, bym rzekł. Zajmij się pracą, a nie randkami, chyba, że zależy ci na posiadaniu bardzo długiej ilości wolnego czasu. Z chęcią bym cię zastąpił... nawet na tydzień - posiadacz Sharingana uśmiechnął się do członka klanu Aburame. Mężczyzna z ANBU podszedł do ciemnookiego i stanął przed nim.
- Za takie pyskowanie to ty też mógłbyś stracić posadę... w szpitalu. Idealna praca dla kogoś takiego 
jak ty - mówiąc to chwycił siwowłosego za koszulę i podniósł. Ten błyskawicznie wykonał ruch lewą ręką, w stronę dłoni członka ANBU, chwytając ją i miażdżąc w nadgarstku, oswobadzając się w ten sposób. Następnie chwycił go w podobny sposób co ten wcześniej i rzucił o ścianę, pojawiając się tuż przed nim.
-Nie dotykaj mnie. Twoje robaki mogą przenosić choroby, mówię to jako medyk. Jako Uchiha... 
Nie obchodzi mnie twoja pozycja. Zwykły strażnik w ANBU. Zwykły ANBU. Nikt. Może masz te swoje dwadzieścia lat.... ale udzielę ci radę: nie podnoś ręki na kogoś, kto mógłby ciebie pokonać bez użycia rąk, albo inaczej... Weź przykład z kunoichi obok i nie denerwuj mnie. Następnym razem wyzwę cię na...
przyjacielski sparing ninja... Tylko wiesz, przyjaciele walczą często ze sobą na serio, więc może być z tobą wtedy kiepsko. Chyba wiesz, jak wyglądają takie sparingi naszego Hokage z moim ojciem? Zawsze kończą w szpitalu... Czasem oboje, a czasem jeden. A teraz marsz do medyka, nie mam ochoty ci naprawiać ręki. Tylko powiedz prawdę, że czternastolatek tobie to zrobił... a tak właściwie czternastkę kończę ostatniego dnia roku. - Uchiha odszedł od stojącego już członka ANBU i usiadł na poprzednio zajmowanym miejscu. Aburame wstał i ruszył bezgłośnie korytarzem, śmiejąc się cicho.
- Wiesz, że za podniesienie ręki na ANBU grozi... - zaczęła Inuzuka.
- Daj spokój. Sam mnie pierwszy dotknął... co najwyżej zakwalifikują to jako odruch obronny czy coś w tym stylu... Wiesz, jaki jest Hokage. Prawdopodobnie nawet nikt mi tego nie wypomni, też jestem członkiem ANBU... Nie miałem za bardzo wyjścia i się zgodziłem. W razie czego, gdyby pytali o to zajście, po prostu opowiedz wszystko jak było, w tym moje słowa i jego brak opanowania nad sobą, Hikari-chan. Możesz też go bronić, w sumie mogłem go zdenerwować lekko... - przerwał jej Abunarei. Dziewczyna kiwnęła głową.
Po dwudziestu minutach jej partner wrócił i zaczął o czymś szeptać wraz z nią. Po chwili przestali i stanęli wyprostowani, strzegąc gabinetu.
     Minęło jeszcze sporo czasu, zanim pojawił się Hokage. Przybył dopiero przed dziesiątą, 
dokładnie o 9:54. Cały ten czas Uchiha spędzał na kumulowaniu chakry w ręce i nadawaniu jej różnych kształtów, co obserwowała Inuzuka, od czasu do czasu komentując niektóre kształty, na co siwowłosy nie zwracał uwagi. Gdy Naruto był już przy posiadaczu Sharingana, ten wstał i powitał się.
- Ohayou, Naruto sensei. Ładnie to tak się spóźniać do pracy? Naśladuje pan teraz Kakashiego?
Kiedyś pan taki nie był... Dał pan wszystkim wolne, że tu tak pusto?
- Ohayo, Abunarei. Nie przesadzaj... - Hokage uśmiechnął się. - Ostatnio nie mam wiele roboty. 
Wchodź do środka to pogadamy - otworzył drzwi do swojego gabinetu i wpuścił tam Uchihę,
po czym sam usiadł na swoim miejscu, a siwowłosy naprzeciwko niego.
- No więc, o co chodzi? - zapytał Abunarei.
- Nie da się milej? Chyba masz to po ojcu... Musisz wybrać pomieszczenie, które będzie czymś w rodzaju siedziby waszej drużyny i gdzie w godzinach pracy, gdy nie będziecie mieli nic do roboty, 
będziecie przesiadywać... Znaczy się oni będą, by z tego co wiem, ty pracujesz jeszcze w szpitalu i masz do tego jeszcze jedną drużynę... Ogólnie chciałbym, byście byli na moje skinienie w każdej chwili, a rozsyłanie klonów i poszukiwania was, to jednak trochę roboty i strata chakry... Mam nadzieję, że rozumiesz. 
Na moje skinienie, nie ojca. On zajmuje się oddziałami szpiegów i zabójców, ja ochroną wioski - poinformował go Naruto.
- Wybieram salę nr 15 w piwnicy tego budynku, chyba jest wolna, z tego co wiem - odparł szybko Uchiha.
- Piętnastka? Nie za wielka jak na pięć osób? - blondyn się chwilę zastanawiał - Nieważne, i tak stoi pusta... Zebranie z genninami o 16:15 w sali 4 w Akademii.
- Kim są te dzieciaki? - to pytanie od dawna krążyło w głowie siwowłosego, więc postanowił je zadać. Chciał wiedzieć, komu da nadzieję zostania dobrym shinobi, która raczej niczym poza nadzieją nie będzie.
- Niespodzianka. Mam nadzieję, że się tobie spodobają. Dobierani pod ciebie. Po krótkim treningu na poziomie chuunina, więc niektórych rzeczy nie będziesz musiał ich uczyć, ten teges. Pewnie byś stracił cierpliwość, tak jak ja, gdy próbowałem... - Naruto uśmiechnął się tajemniczo - Mamy jeszcze kilka spraw do obgadania...
- A propos tych spraw, chcę Nawakiego w mojej drużynie. W końcu mnie nie będzie na każdej naszej misji, skoro mam jeszcze jeden zespół. Chciałbym też by przesunąć termin spotkania z tymi z ANBU o tydzień, 
bo dopiero wtedy Hyuuga będzie prawie całkowicie sprawny. Poza Byakuganem, oczywiście - poinformował czarnooki swojego kage. Uzumaki westchnął.
- To konieczne? Zależy ci na tym, by Nawaki był z tobą w drużynie? Co jeśli on nie chce? - zapytał Hokage zmęczonym głosem. - No i to chuunin...
- To tylko ranga. Hokage w szczególności powinien o tym wiedzieć. Zależy mi... Nie zależy mi na Nawakim, nie obchodzi mnie on ani trochę. Zależy mi jedynie na dobru tej wioski... Eh, czyli jednak na nim trochę też, bo to obywatel Liścia. Dlatego chcę kontynuować to, co zaczął Itachi na twoją prośbę. 
Zrób z niego specjalnego Jounina, jak tak nagle Wielmożny Hokage, który to przez wiele lat był genninem, przykłada teraz wielką wagę do rang. Jak chce pan ze mną w ten sposób, to może zastanowimy się nad tym, jak to gennin mógł podjąć się misji rangi A? Czy za to nie powinno być kar dla Konohy?
- Nie rozpędzaj się, Uchiha - oznajmił krótko Uzumaki. - Jeżeli to ma być dla dobra wioski i umiejętności klanu Huuga, zgadzam się. Masz dobę na przekonanie Nawakiego.
- Arigato, Naruto-sensei - Abunarei lekko kiwnął głową.
- Kogo wybrałeś na zastępcę na pozycji kapitana, jeżeli nie będziesz brał udziału w misjach?
- Dla dobra drużyny chciałbym, by został nim Rekishi. Z jego inteligencją bliską mojej jest idealny na to stanowisko. Jednak... - siwowłosy zawiesił głos na chwilkę - Jednak decyzja będzie w pełni demokratyczna, jeżeli członkowie drużyny nie poprą mojego wyboru, to kto inny będzie mnie zastępował. Byle by nie imouto, to już lepszy Neji... On chociaż myśli w walce, jak zaoszczędzić najwięcej chakry... 
Nawet Nawaki lepszy. Ona jest zbytnio impulsywna. Oddałbym ją najlepiej na wychowanie do Rocka Lee.
- Dobra decyzja z Narą, chyba twoja drużyna poprze cię w tej decyzji - Naruto uśmiechnął się. - Hikari, wejdź na chwilkę! - zawołał.
     Do pomieszczenia weszła nieśmiało członkini ANBU.
- Poinformuj Rekishiego, Nejiego, Kuratsuki i Orochiego, że spotkanie odwołane - rozkazał Narto.
- Hai, Hokage-sama. - Inuzuka zniknęła, używając Sunshin no Jutsu.
     Przez następną godzinę Abunarei i Uzumaki toczyli ze sobą rozmowę na różne tematy, aż w końcu Uchiha opuścił gabinet przez okno. Na początek udał się do pobliskiego baru, gdzie zamówił onigiri.
W lokalu nie było praktycznie nikogo, więc gdy dostał zamówioną potrawę, zawiniętą w nori, usiadł przy jednym ze stolików w kącie. Gdy konsumował kuleczki ryżowe, postanowił już, co powie 
na spotkaniu z genninami. Zamierzał sprawdzić ich cierpliwość, a testy go zbytnio nie obchodziły, 
gdyż miał nadzieję, że szybko skończy ich uczyć. Po zjedzeniu onigiri zamówił szklankę 
soku pomidorowego, a gdy ją wypił, zapłacił i opuścił bar.
     Biegł uliczkami Konohy, aż pod bramę prowadzącą do dzielnicy klanu Uchiha. Dziwiło go, że nie spotkał po drodze Nejiego, którego zazwyczaj wszędzie było pełno. Stworzył trzy drewniane klony, które rozpierzchły się po wiosce, po czym przekroczył bramę i spokojnie dotarł pod swój dom. Skręcił w prawo, kierując się w stronę małej, drewnianej budki, umiejscowionej w ogrodzie. Spotkał Juugo, który właśnie zajmował się zrywaniem wiśni z jednego z drzew.
- Dobre chociaż?- zapytał na powitanie. Juugo pokiwał głową, patrząc na Uchihę z wysokości ponad czterech metrów.
- Nie są takie złe, młody. Trochę kwaśnawe... W sam raz na kompot - odpowiedział kompan Sasuke z Taki.
- Ja już znam wasz kompot... To cześć, idę potrenować - pożegnał się Uchiha i wszedł do małej, 
drewnianej budki, wielkości co najwyżej kiosku.
     Gdy drzwi się zamknęły pod wpływem wiatru, uaktywnił swój Sharingan, wpatrując się nim w podłogę, która się rozsunęła, ukazując drabinę, prowadzącą w dół dwadzieścia metrów - Abunarei był w stanie ocenić odległość dzięki pochodniom, które były powtykane naprzeciwko drabiny, a które podpalił, zanim zaczął schodzić. Każda bowiem wisiała na ścianie co dwa metry. Może Sharingan widział w ciemności,
lecz określenie długości trasy, którą się przeszło w ciemnościach, nawet z tym doujutsu nie jest łatwe -
nie każdy potrafi precyzyjnie określić odległość swoim okiem. Gdy był już na dole, szedł prosto nieoświetlonym korytarzem. Czym dalej szedł, tym powietrze robiło się zimniejsze i tym bardziej ciśnienie 
się zmieniało. Kilka razy schodził po schodach i biorąc pod uwagę kierunek, w którym szedł,
oraz czas, mógł przysiąc, że jest już kilometr za wioską.
     W końcu ujrzał światło na końcu tunelu, po czym znalazł się w ogromnej sali treningowej, 
oświetlonej przez pochodnie powtykane w ściany co metr. Pomieszczenie było puste, a temperatura wewnątrz wynosiła około dziesięciu stopni Celsjusza. Uchiha znalazł się na środku pokoju i używając precyzyjnie techniki Suiton : Mizuranppa no Jutsu, obracał się szybko i celował strumieniami wody prosto w ogień, gasząc go. W pomieszczeniu zapadł mrok i cisza.
- Moku Bunshin no Jutsu - mruknął Abunarei, tworząc pięć drewnianych klonów. On i jego klony ustawiły się pod ścianą, naprzeciwko wejścia, każdy oddalony od sąsiednich o dwa metry.
     Uchiha wyjął kunai i rzucił nim w tarczę wiszącą nad drzwiami. Rozległo się kliknięcie. Drzwi się zamknęły i w tym samym czasie w pomieszczeniu słychać było ruchy łańcuchów za ścianą. Z każdej strony, nie licząc ściany, pod którą stał Abunarei, poleciały w jego stronę kunaie, shurikeny i senbon. Uchiha i jego klony wyciągnęli ręce do przodu, formując w nich Chidori. Dzięki tej prostej technice, wykonując szybko ruchy ręką, ochronili się przed nawałnicą broni. Następnie wytworzyli Włócznię Chidori i każdy skierował rękę w dokładnie ten sam punkt, powodując, że sala rozjaśniała, gdyż miejsce styknięcia się chakry zaświeciło się na biało. Biały punkt zaczął się powiększać. Po krótkim czasie zaczęły z niego wychodzić 
małe odnogi,  które się wydłużały, przecinając ze sobą, by po minucie utworzyć na środku pomieszczenia coś w rodzaju tarczy o kształcie przypominającym pajęczynę. Abunarei rzucił kolejnym nożem, w tarczę po lewej od poprzedniej. Znowu rozległo się kliknięcie. Tym razem jednak z otworu, który się wytworzył 
nad drzwiami, poleciały w stronę tarczy z Chidori  same kunaie. Nie jednak takie zwykłe noże do rzucania -  każdy kunai był naładowany chakrą, a co poniektóre były naładowane nawet chakrami natury ognia, błyskawicy i wiatru. Wszystkie noże przebiły się przez tarczę, oprócz jednego, który poleciał w stronę twarzy Abunareia, a ten złapał go prawą ręką. Był to kunai naładowany chakrą natury wiatru. 
Siwowłosy schował go do kieszeni, mając zamiar później zapytać Naruto, ile chakry włożył w niego.  Posiadacz Sharingana, wraz z klonami, zdezaktywował Chidori, po czym pochłonął klony. 
Wyszedł na środek sali.
     Usłyszał, jak jakiś mechanizm został uruchomiony, wytwarzając odgłosy przesuwania się metalu pomiędzy skałami i kliknięcia. Z podłogi zaczęły wychodzić ostre, drewniane pale. Uchiha uaktywnił tym razem inną technikę Raiton niż Chidori Eisou, najbardziej przypominało to wariant Chidori Nagashi, zmieszany z Włócznią Chidori - od łokci oplatały siwowłosego jasne pioruny, zaś ze środka dłoni, 
prawej i lewej, wychodził biały, pół metrowy bolec. Siwowłosy zniszczył pierwsze drewniane pale.
Teraz z zawrotną prędkością z różnych elementów pokoju wyskakiwały tarcze i kunaie, które celowały 
w Abunareia, oraz kolejne pale, tym razem stalowe, utrudniające ruch. Uchiha wyjął prawą ręką kunai, którym potem odbijał inne kunaie, które leciały w jego stronę, tak, że trafiały prosto do tarcz. 
Zanotował przy tej czynności w myślach, że pełna sprawność w ręce jeszcze nie wróciła.
Stale zmieniał pozycje, by nie zostać przebitym przez pojawiające się pale, które nie miały zamiaru zniknąć i robiło się ich coraz więcej, a każdy był bardzo ostry, tak, że z łatwością przebiłby człowieka. Gdy już było ich tyle, że nie dało się już ruszać, wyłączył system, trafiając kuaiem, którego przez cały czas trzymał w ręce, w ostatnią tarczę. Powrócił na środek pomieszczenia. Z sufitu wysunął się zegar, wiszący na łańcuchu, odliczający czas, który minął od trafienia w pierwszą tarczę. Pokazywał piętnaście minut i dwadzieścia cztery sekundy. "Tydzień temu było lepiej. Będę musiał to za tydzień poprawić..." - skomentował wynik w myślach Abunarei, opuszczając pomieszczenie. Tym razem, w drodze do dzielnicy klanu, skupił swój Sharingan także na ścianach tunelu. Zauważył, że w niektórych miejscach są rozgałęzienia, oraz naliczył osiem par drzwi, zanim dotarł do drabiny, po której wszedł na górę. Zazwyczaj nie skręcał w żaden z  zakrętów w tunelu ewakuacyjnym, jak to nazywał ojciec, lecz postanowił, że w ciągu tygodnia to zmieni. Korzystanie tylko z dwóch sal go nie satysfakcjonowało, a inne też mogły być ciekawe, np. ta ojca.
     Pierwszą rzeczą, którą zrobił, gdy wszedł do domu, to poszedł wziąć prysznic. Potem poszedł do swojego pokoju i ubrał się w standardowe dla klanu Uchiha, granatowe ubrania  Pobudził swoją chakrę i wyczuł, że nikogo nie ma w domu. "A więc aniki poszedł potrenować... Ciekawe, jaką moc mają jego nowe oczy..." pomyślał, wyjmując futon spod desek rozkładając go pod oknem. Gdy to zrobił, 
stworzył cienistego klona, który chwycił siatkę, leżącą w kącie pokoju, by zanieść ubrania do prania, a sam podszedł do szafy, otwierając drzwiczki przy podłodze i wyjmując książkę, która wyglądała na bardzo starą i bardzo dużą. Otworzył ją i okazało się, że jest to tylko pudełko, w środku puste i zrobione na wygląd starej księgi, by zmylić ewentualną osobę, która by myszkowała po pokoju. Schował w środku zwoje,
które zdobył z archiwum. Zamknął "księgę" i założył na niej pieczęć, po czym schował ją tam, skąd wziął.  Położył się na futonie, mając zamiar odpocząć po dzisiejszym, dla niego już prawie skończonym, dniu.
Teraz do końca dnia miał zamiar odpoczywać.
     Nie minęło pół godziny, a ktoś zapukał do drzwi. Abunarei był sam w domu, więc poszedł otworzyć. 
W drzwiach stał Maguro.
- Ohayo, Abunarei. Będziesz miał dzisiaj czas od osiemnastej do rana? - zapytał go Houzuki.
- Ohayo... Odpoczywałem. O co chodzi?
- Robimy imprezę. Mój ojciec namówił twojego. który użyczył nam trzy mieszkania i ich ogrody. Rozebraliśmy płoty... Będzie kilka konkursów, dużo picia i jedzenia, oraz dużo ludzi. 
Na pewno przybędą Uzumaki, Sakon, twoja siostra, nawet namówili mamę i Orochiego - ucieszył się białowłosy.
- Uzumaki Karin ma tam być? Czyżcie zwariowali? Przecież ona i Suigetsu-senpai... To będzie koniec świata - stwierdził Abunarei. - Pójdę to zobaczyć, zawsze jakaś odmiana od złej, szarej rzeczywistości - powiedział siwowłosy, zamykając drzwi. Usłyszał jeszcze "To świetnie!" i wrócił do pokoju dalej odpoczywać.
     Gdy wstał po raz kolejny, zerknął na zegar - była już 15:57. Chwycił opaskę ninja, po czym zawiązał ją na czole i opuścił dom, wyskakując przez otwarte okno. Po chwili był już na głównej ulicy Konohy i kierował się w stronę Akademii Shinobi. Po drodze minął kilka drużyn genninów, rozmawiających o 
swoich senseiach. Zastanawiało go, kto w tym roku oprócz niego dostał drużynę, ale się nie dowiedział.  Przy wejściu do szkoły spotkał Minato, który akurat wychodził. Skinęli głowami i każdy udał się 
w swoim kierunku. Wkrótce Uchiha był już przed salą nr 4. Otworzył drzwi i wszedł do środka.
     Na końcu pokoju siedziała trójka dzieciaków. Jednego z nich, a właściwie ją, Abunarei od razu rozpoznał. Nie ucieszył się. Była to Kushina.
- Ohayo, sensei! - krzyknęła Uzumaki, a zaraz po niej przywitali się jej kompani - chłopak i dziewczyna.
On był niski i miał krótkie, czarne włosy. Jej koleżanka - blondynka, najwyższa z trójki. Wyglądało na to, 
że kunoichi miały po około dwanaście lat, za to chłopiec wyglądał na  dziesięć. Pierwsze wrażenie Uchihy: mierni ninja. W końcu się do nich odezwał, używając obojętnego tonu.
- Ohayo, Drużyno 4. Jutro, stadion. Szósta rano. Możecie zjeść coś przed wyjściem, ale nie za dużo, bo nie będzie wam się chciało nic robić. To tyle na dzisiaj, do jutra - siwowłosy po tych słowach 
opuścił pomieszczenie. Jutro planował się z nimi zapoznać. Na szczęście żadne z nich nie wybiegło za nim.

Kilka godzin wcześniej. Godzina 11. Pokój Itachiego.

      Uchiha nadal leżał na łóżku.Przez ciemne zasłony przebijało się światło. "Ból ustąpił jakąś 
godzinę temu... Mimo to czuję się, jakby miał w każdej chwili wrócić. Jednak w końcu trzeba wstać." - pomyślał Itachi i zaczął zdejmować bandaże z głowy. Otworzył oczy, ukazując swój nowy Mangekyou.
"Nie czuję różnicy... Będzie trzeba przetestować te oczy.". Uchiha wstał z łóżka i ubrał się w 
stylu ANBU, poza tym, że nie założył maski. Podszedł do swojego biurka i otworzył szufladę. W środku znajdowały się ochraniacze na czoło z symbolami różnych wiosek, oraz takie bez symboli. Wyjął ten ze znakiem Konohagakure no sato, po czym zawiązał go na czole. Zamknął szufladę i opuścił pokój. W kuchni otworzył lodówkę, a gdy zobaczył, że nie ma tego, na co ma ochotę, znowu cofnął się do pokoju, wyciągając z szafki jeden z dziesięciu portfeli - elegancki, czarny, skórzany, a co najważniejsze - wypchany banknotami. 
     Jako członek ANBU, który był często wynajmowany przez inne wioski, zarabiał dosyć pokaźną sumkę, a do tego często zyskiwał premię, tak jak ostatnio, gdy znalazł "pieniądze niczyje". W domu tylko ojciec zarabiał od niego więcej, a w wiosce przebijał go jeszcze tylko Naruto i Shikamaru. Większość pieniędzy Itachi wydawał na broń, oraz na kursy, które musiał przechodzić, by powiększać swoje kwalifikacje.
Często musiał się podszywać pod inne osoby i zależało mu na tym, by zrobić to jak najlepiej.
Czasem wydawał też pieniądze na hazard, ale to tylko wtedy, gdy mijali wraz z drużyną miejsce, 
gdzie można było porządnie zarobić. Dzięki temu, że potrafił idealnie ukrywać uczucia, oraz znał się na 
wielu grach, już wielokrotnie wygrywał. Pomagała też w tym technika zamiany i szkła kontaktowe,
ale i tak nie przebijał Minato w grze w karty z cywilami - ten zamieniał się zazwyczaj w blondynkę, zakładał szkła kontaktowe, tak jak Uchiha, lecz nadal miał aktywny Byakugan, czego nikt nie widział. Geniusz.
     Opuścił pokój po raz kolejny, a  po chwili także i dom. W przeciwieństwie do brata, starszy Uchiha miał poszanowanie do tradycji, więc nie miał w domu na nogach sandałów, obuwie założył dopiero po opuszczeniu domu. Mimo tego poszanowania do tradycji, w przeciwieństwie od Abunareia, który jego zdaniem tylko udawał, że ją szanuje, a takie detale jak przestrzeganie prostej etykiety, 
lub jej nie przestrzeganie, były dla Itachiego dowodem. Spokojnym krokiem ruszył w stronę bramy, oddzielającej dzielnicę od głównej ulicy wioski. Cały czas miał aktywny Eien no Mangekyou Sharingan. Rozglądał się naokoło, delektując się widokiem drzew i architektury. Gdy był na głównej ulicy, 
poszedł prosto do Ichiraku Ramen. Po drodze minął kilka osób, z którymi się powitał, a z niektórymi zamieniał też zdania na temat tego, co się ostatnio dzieje w wiosce.
- Konnichi'wa, Ayame-sama -  powitał się z córką Teuchiego Itachi, siadając na ulubionym miejscu Naruto.
- Ohayou, Itachi-kun. Ma być to co zwykle? - kucharka uśmiechnęła się do Uchihy
- Nigdzie nie robią takiego ramen. Poproszę trzy porcje - odpowiedział Uchiiha, lekko się przy tym uśmiechając.
- Już się robi - odpowiedziała właścicielka lokalu  i zajęła się przygotowaniem potrawy.
Po chwili do Uchihy dołączył się Minato.
- Cześć kapitanie. Jak tam oczęta? Dzień dobry, Ayume, poproszę to samo co Itachi, tylko dwa razy więcej - odezwał się na powitanie, siadając obok kruczowłosego.
- Za chwilkę dostaniecie swój ramen - odpowiedziała kucharka.
- Ohayou, Uzumaki. Co ci nie pasuje z moimi oczami? - Itachi zamrugał, uśmiechając się.
- Nic, wszystko dobrze. Tylko twoi rodzice coś narzekali na twoje zachowanie w nocy...
- Bolało...  ale już nie boli - mruknął kruczowłosy. - Potrenujesz chwilkę ze mną? Dzisiaj?
- Jasne, ale nie używaj Mangekyou, bo nie chcę znowu płonąć przez te brudne płomienie - odpowiedział Minato, a po jego słowach podano ramen. Uchiha jadł bez słowa, wysłuchując narzekań blondyna na swojego brata.
- Abunarei... Jest nieprzewidywalny. No prawie - podsumował brata Uchiha, po skończonym posiłku, za który podziękował Ayame. - Powiedzmy, że nie zdziwiłbym się, gdyby wywrócił Uchiha do góry nogami, zero poszanowania do tradycji, udawany szacunek, ogromna siła... Człowiek zagadka. Nawet nie wiem, 
czy te czyny, których dokonał, a które świadczą o nim źle, są wywołane emocjami, czy po prostu chce, 
by wszyscy uważali go za wariata. Jeżeli tak, to świetnie mu to wychodzi... W końcu zadaje się z Maguro, więc można powiedzieć, że chęć do cięcia ma po nim. Tak to jest, gdy ojciec jedyne co robi z synem, 
to pokazuje mu techniki, oraz uczy historii, pokazując mu własne wspomnienia, niekoniecznie miłe...
Tak naprawdę to już bardziej mu ojcem Suigetsu niż Uchiha Sasuke - dodał Itachi - Ja płacę. - Uchiha wyjął pieniądze i zapłacił za siebie i Minato. Czekał, aż blondyn w końcu zje obiad.
- Jak to możliwe, że ktoś taki jak on tak dobrze zna się na walce, medycynie, a do tego czyta książki ojca i ogólnie ma dużą wiedzę? - zapytał Minato, gdy szli jedną z uliczek.
- Jego obeznanie w walce to chyba oczywiste. Pamiętasz, że Sharingan łatwo kopiuje każde taijutsu i prawie każde ninjutsu? A mój brat ma lepiej rozwinięty trzeci poziom sharingana ode mnie, nie mówiąc już o tym,
że ma Mangekyou z czteroma technikami, a dwie to genjutsu, co świadczy o dobrej kontroli chakry.
Już parę lat podczas sparingów z nim nie patrzę mu w oczy by nie przegrać - mruknął smutno Itachi.
- Coś w stylu twojego imiennika tak, z tym jego genjutsu? - dociekał długowłosy blondyn.
- Nie. - Uchiha spojrzał mu w oczy. - Jest w tym znacznie lepszy. Bardziej jak Shisui i mój imiennik razem. Zapytaj swojego ojca, kto to był, ten Shisui... Co do medycyny, to powiem tylko tyle, że jak by tobie groziły same misji rangi D, bo nie mógłbyś opuścić wioski, to pewnie też byś został medykiem. Gorzej, jak byś został do tego chemikiem, ciekawe, jaką karę byś dostał za wypalenie dziury w czyjegoś pokoju. Książki... Tutaj pochwalę brata, bo on po prostu potrafi szybko czytać. Mógłby brać udział w konkursach szybkiego czytania... Raz przeczytał pięćset stron w mniej niż pół godziny. Ze zwojami to najczęściej wygląda tak,
że otwiera, patrzy i już przeczytane.
- Rozumiem. Za dużo talentu na małego sadystę. Co z tym sufitem? - białooki zachichotał.
- Gdyby brat chciał, to pewnie wygrałby konkurs na przystojniaka roku oprócz tego... - ciągnął Itachi, gdy nagle dotarło d niego pytanie przyjaciela. - Co z sufitem, pytasz? Wyobraź sobie, że Abunarei mieszał coś w jakiejś szklanej wazie, a ona pękła i zawartość wylała się na podłogę jego pokoju. Substancja była na 
tyle żrąca, że zrobiła dziurę aż do pokoju rodziców i... kawałek szkła trafił w ramię ojca, a że był pokryty tym kwasem, to wypalił co-nieco. Nie licząc krzyków, to był spokój. Czyli brak spokoju, bo było głośno. Ojciec wbiegł do jego pokoju, kazał mu wszystko zwinąć... trochę pokrzyczał, kazał mu wyleczyć ranę,
po czym Abunarei miał naprawić swoją podłogę, a zarazem sufit pokoju ojca. Z Mokutonem to nie 
był problem. Nie rozumiem jego i ojca, spamują ciągle tym, że komórki trupa sobie przeszczepili...
Potem dostał miesiąc prac od ojca, które wykonywał pilnowany przez niego, a na koniec jako wypłatę, dostał trzy srebrne misy by sytuacja się nie powtórzyła. W czasie tych prac doszło do paru kłótni i teraz ojciec udaje, że do żadnej nie doszło, a brat gra w jego grę - wyjaśnił kruczowłosy. - Tylko po co my gadamy o moim bracie? Jak tam zajęcia? Skończyłem już trzy, teraz zaczynam czwarty. Wszystko zgodnie ze szkicami.
- Ja niedługo kończę trzeci. Mam mały problem z jednym detalem... Jak skończę, dam znać, to dasz mi kolejne szkice. Dziękujmy za Bunshinjutsu - inni robili by to dziesięciolecia, my w rok mamy już połowę pracy za sobą, a zostały dwa lata - podsumował Minato.
- Pamiętaj tylko, że koniec będzie najtrudniejszy... Dwa ostatnie mają być największe - Uchiha zastanawiał się przez chwilkę. - To jak, samo taijutsu? Taki trening ciała, nie chakry.
- Niech będzie, Itachi, ale będzie dozwolone doujutsu, tylko bez Mangekyou. Będzie ciekawiej, wiesz, 
jak dobrze trenowałem - odparł blondyn.
     Dwójka przyjaciół zaczęła się wspinać po twarzach byłych kage. Po chwili byli na szczycie góry. Stanęli naprzeciwko siebie i pokłonili się przed sobą.
-Byakugan!
-Sharingan!
U Uchihy pojawiła się pełna wersja doujutsu, z trzema magatama, a u Uzumakiego oczy zrobiły się całkowicie białe i na twarzy pojawiły się żyłki. Pobiegli w swoją stronę i zaczęli walkę. Obydwoje nie byli w stanie wymierzyć ciosu tak, by druga strona nie przewidziała ruchu i nie zrobiła uniku. 
Po dwóch godzinach męczącej, nieustannej walki,  kruczowłosemu udało się w końcu wykonać taki ruch, którego nie przewidział blondyn. Udało mu się trafić Uzumakiego w plecy.
- No w końcu... - wysapał wyraźnie zmęczony Minato.
- Już myślałem, że znowu będziemy walczyć cały dzień i będziesz wyczytywał listę drużyn walcząc ze mną. Jak zwykle, świetny refleks jak na kogoś bez Sharingana. Dobre użycie Hiraishin - mruknął cicho brunet,
po którego ciele spływał pot, ale twarz, podobnie jak ta jego przyjaciela, nie ukazywała zmęczenia.
- Ja już zmykam, kapitanie. Biorę prysznic i idę do Akademii - Uzumaki złożył ręce.
- Dobrze, znikaj. Mata ashita****** - pożegnał się Itachi.
- A żebyś wiedział, że zniknę. Sayounara. Hiraishin no Jutsu! - blondyn uśmiechnął się do czarnookiego, ułożył pieczęć prawą ręką i zniknął. Długowłosy Uchiha przez chwilę wpatrywał się w obraz Konohy, 
po czym wykonał tą samą technikę.
     Różne obrazy przeskakiwały mu przed oczami, Głównie lasu. Po chwili był już w Dolinie Końca, 
obok posągu Hashiramy, gdzie na jednej ze skał widniała Pieczęć Boga Piorunów.
"Już niedługo... Gdy opanuję nową moc... Technika Drugiego nie będzie mi potrzebna,
Stanę się tak szybki jak Obito. Tylko muszę trochę potrenować... I zdąrzyć przed piątą do domu" - pomyślał Uchiha, wskakując na głowę Pierwszego Hokage.
- Enton: Hachiman no Jutsu - mruknął. "I po co ja do siebie mówię?"

*Chotto matte - z jap. Czekaj chwilę,           imoto (imouto) -młodsza siostra,
**Chotto matte ne - z jap. Tylko chwilę; czekaj tylko chwilę,
*** Arigatou - z jap. Dziękuję,
**** aniki - starszy brat,
***** Mata ashita - z jap. Do jutra.            Ashita - jutro.

Dodatkowe określenia, które się pojawiły w rozdziale, 
ale ich nie zaznaczyłem, lub te, które się nie pojawiły:
Oyasuminasai / oyasumi - dobranoc,
Sayounara - Do widzenia,
Ja ne - Cześć - na pożegnanie,
Ohayou gozaimasu / ohayou - Dzień dobry - z rana,
Konnichi'wa - Dzień dobry - od ok. jedenastej do wieczora,
Konban'wa (wym.kombanła) - Dobry wieczór.

Pochodzenie nazwy techniki Enton: Hachiman no Jutsu.
Enton - rodzaj kekkei genkai, w mandze posiada go jedynie Sasuke. W wersjach online nazwa tłumaczona jako uwolnienie płomieni, a w wersji wydawnictwa Japonica Polonica Fantastica - w płomieniu ukrycie.
Jest to kekkei genkai, którego podstawę stanowi Amaterasu (czarny ogień), które jest kontrolowane, by przyjmować różny wygląd. Przykładem technik Enton są: Enton: Kagutsuchi, Enton: Susanoo Kagutsuchi.
Hachiman - w panteonie shintoistycznym, bóg wojny.

Witam po lekturze rozdziału numer 6!
Tym razem krótko - mam nadzieję, że rozdział się wam podoba. Jeżeli macie czas, prosiłbym o skomentowanie go.
Pozdrawiam wszystkich czytelników.
Ja ne!

12 komentarzy:

  1. Właśnie pojawił się nowy rozdział! :3
    Zapraszam serdecznie:
    sasuke-i-erin.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Gomen, gomen, gomen! Wiem, że późno się odzywam, ale mam cholerne zaległości na blogach i niestety tak wyszło. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
    Rozdział na prawdę długi, aż cię podziwiam, bo ja bym chyba nie dała razdy takiego napisać. :3
    Co do błędów, to piszesz na prawdę dobrze, zdania rozbudowane, wszystko czytelne, wiadomo o co chodzi. Jedyne przyczepię się do powtórzeń. Czasem jak nie masz pomysłu jak zastąpić dane słowo do warto wpisać w wyszukiwarkę "synonim ..." . Sama często z tego korzystam, więc szczerze polecam. :3
    Był jeden błąd, który bardzo rzucił mi się w oczy, dlatego wytknę: najtródniejsze , powinno być najtrudniejsze. :3
    Tak to było w porządku.
    Ogólnie pierwszą część czytałam już wcześniej, dlatego ucieszyłam się, że drugą oddzieliłeś własnie bordowym kolorem. ;D Oszczędziłeś mi szukania.
    A teraz przechodząc do fabuły. Stworzyłeś świetne postacie, każda ma swoje własne, indywidualne cechy, chodź członkowie klanu Uchiha mają w sobie tą nutkę tajemniczości i chłodu, co bardzo mi się podoba. W końcu nie bez powodu ten klan ma miano fucking sexy. ;D
    Bardzo zaciekawiła mnie postać Abunareia. Mam nadzieję, że równie czesto będzie pojawiał się w kolejnych rozdziałach.
    Opis treningu strasznie mi się podobał, wszystko jasno i zrozumiale, zdarzało się, że czytałam opowiadania, w których z walki nic kompletnie nie dało się zrozumieć, ty na szczeście tego problemu nie masz. :3
    Tak więc czekam na następny rozdział i życzę ci dużo weny i ciepłych wakacji. :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział:
    sasuke-i-erin.blog.pl
    Mam nadzieję, że sie spodoba. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Błąd usunę jak będę miał tylko czas,
    w sumie to sam nie wiem, czemu go zrobiłem - w notatkach nie mam błędów ortograficznych...

    Dodałbym już nowy rozdział, ale jak widać, czasu nie mam :(
    Kolejny rozdział będzie się składał z około 24 000 znaków, więc gdzieś o połowę krótszy (w notatkach mam zajęte 8 notek, a w jednej może być po 3k znaków)...

    Dzięki za komentarz, odpisuję tak późno, bo, szczerze, ostatnio na necie byłem w czwartek (a już poniedziałek!).

    Pozdrawiam i zapraszam inne osoby do komentowania...
    Chociaż wiem, że temat nowej generacji Konoha nie ma za wielu zwolenników,
    większość woli SasuSaku, NaruSaku czy NaruHina... albo Akatsuki...

    Gdyby z tym blogiem mi wyszło (póki co wiem, że na pewno będzie wiele rozdziałów, w każdej z dwóch serii) i nabiorę doświadczenia w pisaniu,
    biorę się za tematykę SasuSaku + Aka.

    Jikukan Ido

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezuuu...czemu Sasusaku? ;.; tyle już przecież jest blogów o tej parze.

      Dobra, nie wiem czy czytałeś moje komentarze pod ostatnimi notkami, bo pisałam tam o błędach jakie najczęściej popełniasz. Dzisiaj jednak przeczytałam tą notkę i jestem w szoku. Jakby pisała ją inna osoba! Zdania są dłuższe, bardziej rozbudowane. Błędów praktycznie wcale, jakieś przypadkowe tylko. Jestem w szoku, że tak szybko poprawiłeś swoje pisanie. Jesteś niesamowity;) Gratuluję! Bardzo zaciekawiła mnie historia Abunareia, jest taki mroczny, inny. Widać, że masz pomysł na opowiadanie i bardzo dobrze Ci idzie. Trzymam kciuki i czekam na kolejny rozdział.

      Pozdrawiam cieplutko^^

      Usuń
  5. Zapraszam na nowy rozdział. :3
    sasuke-i-erin.blog.pl
    Liczę, że się spodoba. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Na razie nie mam czasu - po wakacjach pojawi się rozdział... Niestety, praca i jeszcze raz praca - 0 piątej wstaję, o siedemnastej jestem w domu i jedyne,
    co mi się chce, to odpoczywać, a nie wchodzić na kompa.

    Oczywiście rozdziały nadal piszę, tylko póki co w zeszycie (zmieniłem z telefonu na zeszyt)...

    @Kuroineko-sama - Jestem dumny z siebie, jeżeli chodzi o moją poprawę.
    Powodem, dla którego jest to SasuSaku jest jedynie to, że potrzebowałem kogoś do pary dla Sasuke, kto by potrafił świetnie kontrolować własną chakrę, miało by pomóc także dzieciom Uchihy. Ogólnie Sakura sama w sobie jest dla mnie postacią obojętną, a jej uczucia do Uchihy nie są czymś wyjątkowym - pamiętasz chyba, jak Ino płakała, gdy się dowiedziała, że Sasuke został kazany na śmierć przez Daub mina Yamanaki, gdy widzi Uchihę po wielu latach...
    SasuHina... Lubię czytać blogi, które są ciekawe... Ten paring należy do wywołujących lekką kontrowersję, wiele kilo kłótni i kilka gramów chęci zabicia kogoś za jego poglądy (często czytam posty na różnych forach - niektóre dzieci ponosi wyobraźnia). Jeżeli Sasuke miałby się z kimś wiązać, na drugim miejscu jest u mnie własnie ten paring, a na pierwszym - nie lubiany przez praktycznie nikogo SasuKarin - Uchiha + Uzumaki, to by było coś...
    (to moje poglądy, nie zabijajcie mnie!!! xD)
    Należy pamiętać, że Masashi potrafi zaskoczyć, więc możliwych jest wiele różnych obrotów sytuacji... Chociaż niestety, NejiTenten nie ma już szans na powodzenie...
    Chodź nigdy nie wiadomo, Hyuuga może zostać potem ożywiony techniką Gedou : Rinne Tensei no jutsu...

    Pogrzebałem w swojej głowie i zaczęłem studiować trochę bardziej mechanizmy świata Naruto - a jak wiadomo, dzięki różnym wykrętom autora, są one bardzo pokrętne. Zastanowiłem się chwilkę, wymyśliłem głównego złego i jego cel. Najważniejsze było, by ten cel miał jak najwięcej zalet i tylko kilka wad. By był to cel, dzięki któremu ludzie zaczną go albo szanować, albo nienawidzić. Oczywiście wiadomo, postać zła, więc dążenie do celu nie może być zbyt miłe dla dobrych. Następnie określiłem czasu działania złego,
    oraz to, czy mu się powiedzie, czy nie. Później dopracowało się tych dobrych i gotowe - blog powstał. Od razu informuję, że na moim blogu chętni do czytania go znajdą moje wersje niewyjaśnionych do końca zagadek. Nowe techniki, nowe umiejętności, idiotów, myślicieli, ludzi cichych, ludzi gwałtownych i głośnych, typków o cechach Oro, a nawet rasistów... Dokładniej rasistkę. Do tego bardzo miłą i dobrze wychowaną - jej złe cechy będą się pokazywać dopiero w walce, nawet z osobami o innych kolorach włosów (tak, wplotę nawet poglądy nazistowskie, dostosowane do realiów świata, który stworzył Kishimoto-sama)...

    Co do mojego pomysłu na akcję, to dobrze go opracowałem, tylko niestety przez mój sposób pisania + brak czasu na zalogowanie się i rozpoczęcie pisania tutaj, niestety trochę to potrwa. Pierwsza seria, jak każdy już zauważył, o ile dobrze czytał, będzie miała powiązanie z tajemniczymi zwojami. Tak samo, jak w Naruto, skończy się czymś (miłym/niemiłym) i będzie trzeba żyć dalej.
    Druga seria to planowane sto procent akcji, z rozdziału na rozdział coraz więcej informacji, które pokażą prawdziwe "ja" niektórych postaci + odsłonią niektóre kolejne tajemnice.

    Z góry mówię, że dzisiaj biorę się tylko za poprawianie ortów w poprzednich rozdziałach (jak czytam, sam się łapię za głowę - już sam nie wiem, co ja sobie myślałem - w końcu nie piję i nie palę, nie biorę narkotyków... to co mi odebrało moją wiedzę?)... Jeżeli zdążę się z tym uwinąć do osiemnastej, zacznę pisać next rozdział, może przesunę wskaźnik napisania do 25%... Niestety mam dzisiaj czas do dwudziestej, a to nie starczy mi na napisanie wszystkiego, co chcę.


    OdpowiedzUsuń
  7. CD... nie dali mi napisać całego w jednym komentarzu - przeklęty blogspot...

    Mikorie - czytałem ten rozdział chwilę po pojawieniu się... Jeszcze nie wystawię komentarza, ale zrobię małą reklamę i powiem, że się bardzo podobał,
    widać, że w końcu pojawia się ten, który powinien być ukazany już wcześniej...
    PS.Błagam, pozwól Sasuke zabić Oro... a potem Itachiego, by miał wiecznego Mangekyou Sharingana... A Erin i tak nie zginęła, jednak bardzo ciekawi mnie, co tak dokładnie się stało/stanie ...

    Jikukan Ido

    OdpowiedzUsuń
  8. PPS.Teraz już z mojego konta - nie uda mi się poprawić wszystkich ortów dzisiaj... niestety już się wylogowuję... Za to 20% rozdziału jest już w tzw.wersji roboczej...

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział!
    sasuke-i-erin.blog.pl
    Pozdrawiam gorąco. :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Oto jestem! :D
    I... muszę ci powiedzieć, że jestem miło zaskoczona. Zazwyczaj blogi o tematyce next generation staram się unikać i je omijać, ponieważ no po prostu za nimi nie przepadam, sama nie wiem czemu... jednakże przy twoim opowiadaniu zdaje się zatrzymam się trochę dłużej :3
    Niestety, jestem dopiero przy trzecim rozdziale, a komentarz ten oto piszę, abyś wiedział po prostu, że to czytam i nie przeszłam obok twojego opowiadania obojętnie :) Ponadto wcale nie uważam, że pierwsze rozdziały są beznadziejne; początki są zawsze ciężkie, ale ty wstrzeliłeś się w to nieźle :3 W ogóle przepraszam, że tak późno daję znak, ale najwyraźniej wciąż nie mogę się przestawić na tryb szkolny i po prostu nie mam na nic czasu ;_;
    Mimo że jestem dopiero na początku już widzę, że cały ten świat, wszystkie elementy i w ogóle masz bardzo szczegółowo i dokładnie opracowane, przemyślane, co bardzo mnie cieszy. Czuję, że ciężko będzie u ciebie trafić na jakąś nieścisłość :)No i co jeszcze raduje moje serce to fakt, że twoi bohaterowie nie są tacy bezbarwni, jeśli wiesz o co mi chodzi xD Jest w nich życie :D A to bardzo cenię sobie w opowiadaniach. Szczególnie do gustu przypadł mi Abunarei (swoją drogą genialnie stworzone imię, w życiu bym na takie coś nie wpadła *-*) no i do tego jego fotka całkiem niezła xd
    Hmm... SasukSaku, tak? Przełknę, pod warunkiem, że Sakura nie stanie się rozpłakaną, ciamajdowatą sierotką :) Ale widzę, że u ciebie na to się nie zapowiada.
    Co jeszcze? No cóż, na pewno wartka akcja, nudzić na pewno się nie znudzę czytając to. Czuję, że będę pochłaniać twoje rozdziały bardzo szybko *-* Do tego naprawdę bardzo lekko i przyjemnie się czyta :3 Z pewnością jeszcze do ciebie zajrzę, nie raz i nie dwa ;)
    To już korzystając i odpowiadając na twoje pytanie zadane u mnie xD Czy pomysł wzięłam z elfów z Eragona? Raczej się nim nie sugerowałam, a jeśli już to nieświadomie :) Poza tym nie tylko w Eragonie występuje długowieczność, prawda? Z tego co pamiętam w LOTR, Wiedźminie etc też się to przewija. Ale faktycznie z tym "rzucaniem zaklęć" trafiłeś xD Z tą różnicą tylko, że w Eragonie można również było z tego co pamiętam je wypowiadać w myślach, a Szeptacz niestety nie ma takiej możliwości, każde słowo musi zostać wypowiedziane :) Aaaaaaaaaaale, o ich mocy etc jeszcze trochę będzie :3
    Gorąco ci dziękuję za ten cudowny komentarz i miłe słowa, jakie u mnie pozostawiłeś, był wspaniały i wywołał ogromny uśmiech na mojej twarzy *-*
    Weny życzę i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam serdecznie na nowy rozdział!
    sasuke-i-erin.blog.pl
    Mam nadzieję, że się spodoba. Buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń

layout by Sasame Ka